@DelicjeSzampanskie: szczerze mówiąc ja też nie. ale z tamtych czasów to najbardziej chyba lubię ostrość na nieskończoność. oczywiście zaraz po 100tysiącach :)
My, urodzeni w drugiej połowie XX wieku, z nostalgią wspominamy tamten czas. Nikt nie narzekał.
Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze... na śniadanie matka kroiła upolowane psy. Nikt nie narzekał.
Wszyscy należeliśmy do hord i łupiliśmy okolicę. Kraków, Tarnów, Rzeszów stały w płomieniach. Bawiliśmy się też na budowach. Czasem kogoś przywaliła zbrojona płyta, a czasem nie. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka odcinała stopę i mówiła z uśmiechem, "masz, kurna, drugą,