Źródło w powiązanych
Dziś miałam specyficzne doświadczenie - glossę do expose Ministra Spraw Zagranicznych RP
Otóż życzenie by odwiedzić Biełsat, wyraził ambasador pewnego małego, acz bardzo wpływowego i zamożnego kraju UE z samego "serca Europy". Jak to bywa z takimi wizytami, spodziewałam się, że pan ambasador będzie zainteresowany sposobem w jaki działa Biełsat, a być może (i daj Boże!) będzie chciał nawet wybadać, czy jego bogaty kraj nie mogłby jakoś wspomóc naszych działań na rzecz wolnej informacji i zwalczania putinowskiej propagandy na Białorusi oraz szerzej na obszarze dawnego ZSRR. Okazało się jednak, że byłam w błędzie.
Po kilku kurtuazyjnych pytaniach, dyplomata nie udając nawet, że nasza działalność i martyrologia naszych ludzi głębiej go interesuje, przystąpił do zasadniczego pytania - twierdzenia, które brzmiało: czy my - Bielsat (a może my - Polska, nie jestem pewna do kogo było to pytanie) zdajemy sobie sprawę, że wojna na Ukrainie coraz mniej obchodzi ludzi w Europie Zachodniej, a jeszcze mniej obchodzi ich los Białorusi, zaś wkrótce wcale ich nie będzie obchodzić, bo jest w końcu wiele innych konfliktów na świecie, a kraje mają swoje własne interesy i co zamierzamy robić w związku z takim oto, prognozowanym przez niego, a w domyśle fatalnym dla nas, rozwojem sytuacji. Pytanie było okraszone obfitymi uzasadnieniami dlaczego taki rozwój wydarzeń jest całkiem normalny, a niesprecyzowane bliżej "interesy" najzupełniej słuszne i uzasadnione. Moja odpowiedź brzmiała, że robimy swoje i nie zastanawiamy się na codzień, nad wszystkimi możliwymi niekorzystnymi wariantami rozwoju sytuacji, podobnie jak człowiek idąc do pracy, nie zastanawia się codzień kiedy umrze. A że dyplomata stanowczo dalej malował swoją czarną wizje przyszłości naszej inicjatywy samotnej i zapomnianej, dodałam, że Polska była, jest i będzie zainteresowana zwycięstwem Ukrainy w wojnie oraz pozytywnym wariantem rozwoju sytuacji na Białorusi, bo jest to nasz żywotny i fundamentalny interes narodowy i regionalny. I jest on niezależny od tego co kto na ten temat myśli albo i nie w Europie Zachodniej.
Dalej ambasador z wyraźną satysfakcją zaczął przekonywać nas, że niedawne prasowe przecieki, "w których zapewne coś jest" sugerują, że USA odwrócą się od Ukrainy i od regionu, bo są zainteresowane Chinami i regionem Pacyfiku. I tu polemizowałam mówiąc, że jest oczywiste, że choćby ze względu na sytuację z Chinami i Tajwanem USA nie mogą sobie pozwolić na to by Rosji opłaciła się zbójecka napaść na Ukrainę. Jeśli bowiem opłaci się ona jednemu mocarstwu, może się opłacić i drugiemu.
Dalej ambasador przeszedł do opieprzania mnie za niewłaściwa postawę Polski w sprawie nielegalnej migracji przez białoruską granicę oraz w szczególności niedopuszczenie do granicy Frontexu (swoją drogą miałam dość blade pojęcie o przyczynach tego faktu, jako że na codzień nie zajmuję się problemami strzeżenia granic ani nie pracuję w Straży Granicznej, ani w MSW). Następnie szczegółowo wypytał mnie o to, czy Biełsat zajmuje się losem osób deportowanych z Polski, po nielegalnym przekroczeniu granicy do kraju pochodzenia. Dowiedziawszy się, że jeden taki człowiek, już u siebie w kraju, występował w naszym filmie dokumentalnym, nie mogę jednak powiedzieć byśmy śledzili losy wszystkich - wydawał się tylko częściowo usatysfakcjonowany.Następnie podjął jeszcze dyskusję na temat tego, czy migranci ekonomiczni z biednych krajów są uchodźcami. Oraz tego, czy Polska faktycznie dokonała tak wielkiego wysiłku przyjmując i przepuszczając przez swoje terytorium 5 mln. ukraińskich uchodźców wojennych w 3 miesiące, bo przecież w Niemczech jest obecnie (jak stwierdził powołując się na gazety) milion ukraińskich uchodźców. Nie był tylko w stanie zaprzeczyć, że UE nie wyasygnowała na pomoc Polsce w przyjęciu uchodźców żadnej istotnej sumy i Polska te koszty poniosła sama. Na zakończenie kolega próbował jeszcze zainteresować dyplomatę sprawą pomocy dla więźniów politycznych na Białorusi i tym, że w wiezieniach znajduje się 12 byłych współpracowników naszej stacji, ale to nie wzbudziło większego zainteresowania. Kraj ambasadora choć bogaty i wg słów naszego rozmówcy dysponuje dużymi sumami na pomoc rozwojową oraz słynie z płynięcia w najgłówniejszym nurcie polityki UE, nie umieścił jednak w swoich priorytetach pomocowych Białorusi czy Ukrainy, ani wsparcia dla działań informacyjnych.
Po co pan ambasador się do nas fatygował pozostaje dla mnie zagadką. Coś mi się jednak wydaje, że nasza mała łupinka na informacyjnym oceanie Regionu wzbudza niejasne zaniepokojenie w "określonych kręgach zbliżonych do kół"...
PS. Na koniec chcialabym wyjaśnić, że zazwyczaj, nie mam zwyczaju opisywać publicznie i detalicznie tego rodzaju wizyt. Ta jednak wydała mi się tak pouczająca, że postanowiłam się nią podzielić.
Komentarze (12)
najlepsze
Kraje zazwyczaj mają nazwy.
Brzmi jak prawda! BUAAAHAHAHAH