Maliny przyniosłam. No i mama, wielka fanka malin i hejterka robaków, wzięła lupę i ogląda każdy owoc po kolei. Znalazła meszkę, może milimetrową. No i siedzi i płacze, że nie zje tych malin, bo robaczywe. Trzyma meszkę na czubku wykałaczki i patrzy przez lupę, patrzy i krzyczy do mnie (stałam obok):

Oluś popatrz, ona na mnie patrzy, spójrz jakie ma oczka!!


No i daje mi wykałaczkę i lupę. I patrzymy sobie razem