A tak w ogóle ktoś tutaj czytał mangę Welcome to the NHK?
Ja ostatnio ponownie zapoznałem się z posiadanym przeze mnie polskim wydaniem i szczerze mówiąc, zacząłem jeszcze bardziej krytycznie patrzyć na anime (wcześniej prowodyrem do rozmyślań była Watamote). Wersje telewizyjna wydaje się teraz taka strasznie lekką komedią, a postacie w niej występujące w zasadzie normalne. Podejrzewam, że dla telewizji bardzo wygładzono historię, a komiks jest bardziej wierną adaptacją wersji książkowej. Wychodzę z tego założenia, bo na papierze, skierowanym do konkretnych czytelników łatwiej jest smęcić niż na ekranie, gdzie producenci chcieli, aby postronni widzowie dochodzili jednak do pozytywnych myśli.
Ogólnie do 4. tomu manga jest w klimacie anime. Potem zaczyna się robić ciekawie, bo 5. tom to momentami jakieś depresyjne schizy typu Neon Genesis Evangelion (co jest notabene trochę wytłumaczone na początku). Kolejne woluminy aż do końca są bardzo sarkastyczne w przedstawianiu niemiłych wydarzeń dla różnorakich postaci - ostra czarna komedia.
@80sLove: Końcówka w szczególności bardzo odstaje od tej z anime. Ale takie przykłady zmienionych zakończeń można mnożyć w nieskończoność. A o anime Watamote mi nawet nie wspominaj. Mangę łyknąłem bardzo szybko, a wersję animowaną odrzuciłem po 3 odcinkach.
@Goryptic: Za to anime to typowa cukierkowata historia. Typu czary mary i główny bohater zdrowy. W mandze można zobaczyć o wiele bardziej jak protagonista boi się zranienia przez zewnętrzny świat, co ma niego destrukcyjny wpływ - ma chore fantazje. W anime w pewnym momencie stwierdza ok i za bardzo niewiadomo dlaczego.
A o anime Watamote mi nawet nie wspominaj. Mangę łyknąłem bardzo szybko, a wersję animowaną odrzuciłem po 3 odcinkach.
Ja ostatnio ponownie zapoznałem się z posiadanym przeze mnie polskim wydaniem i szczerze mówiąc, zacząłem jeszcze bardziej krytycznie patrzyć na anime (wcześniej prowodyrem do rozmyślań była Watamote). Wersje telewizyjna wydaje się teraz taka strasznie lekką komedią, a postacie w niej występujące w zasadzie normalne. Podejrzewam, że dla telewizji bardzo wygładzono historię, a komiks jest bardziej wierną adaptacją wersji książkowej. Wychodzę z tego założenia, bo na papierze, skierowanym do konkretnych czytelników łatwiej jest smęcić niż na ekranie, gdzie producenci chcieli, aby postronni widzowie dochodzili jednak do pozytywnych myśli.
Ogólnie do 4. tomu manga jest w klimacie anime. Potem zaczyna się robić ciekawie, bo 5. tom to momentami jakieś depresyjne schizy typu Neon Genesis Evangelion (co jest notabene trochę wytłumaczone na początku). Kolejne woluminy aż do końca są bardzo sarkastyczne w przedstawianiu niemiłych wydarzeń dla różnorakich postaci - ostra czarna komedia.
Właśnie
A o anime Watamote mi nawet nie wspominaj. Mangę łyknąłem bardzo szybko, a wersję animowaną odrzuciłem po 3 odcinkach.
Za to anime to typowa cukierkowata historia. Typu czary mary i główny bohater zdrowy. W mandze można zobaczyć o wiele bardziej jak protagonista boi się zranienia przez zewnętrzny świat, co ma niego destrukcyjny wpływ - ma chore fantazje. W anime w pewnym momencie stwierdza ok i za bardzo niewiadomo dlaczego.