wraz z rozpoczęciem liceum liczyłem na to, że uda mi się wyjść z przegrywu. Cóż, pod koniec gimnazjum mimo prób znormalizowania swoich stosunków z rówieśnikami, niewiele udało się zmienić. Wiecie jak to jest, jak przylgnie do was jakaś łatka to potem trudno się jej pozbyć - nie inaczej było w moim przypadku. Dlatego też początek liceum był dla mnie szczególnie ważny, wiedziałem, że trafię do nowego otoczenia i mam szansę zacząć wszystko
Witajcie mirki, to chyba jedyne co przychodzi mi do głowy co mógłbym napisać na początek tej historii. Jest mi niezmiernie trudno ubrać w słowa wszystko co czuję i o czym myślę. Znajomi często zarzucają mi, że moje historie są zbyt długie i szczegółowe. Tak, to prawda, jednak nie widzę w tym nic złego. Staram się po prostu by mój słuchacz/czytelnik jak najlepiej wczuł się w przedstawioną sytuację i dzięki temu zrozumiał towarzyszący jej klimat. Historia którą chcę przedstawić jest emocjonalna i taki właśnie ma być jej przekaz. Mam pełną świadomość, że może ona wzbudzić mieszane uczucia, liczę jednak na wasze zrozumienie. Wyrzucenie tego z siebie, w pełni anonimowo nie ma na celu chwalenia czy żalenia się. Przelanie tego na klawiaturę komputera jest dla mnie formą terapii, przyznania się do błędów i zamknięcia pewnego etapu w swoim życiu. Jeśli przy okazji tym kogoś zainteresuję albo pomogę, to będzie to tylko dla mnie utwierdzeniem w przekonaniu, że opisywanie tego ma jakis sens. Tytułem przedwstępu to by było na tyle.

*********************************************************************************************

Mam 23 lata i chciałbym Wam opowiedzieć historię sinusoidy mojej pozycji społecznej, a w zasadzie tego jak sam zmieniałem swoje życie z wygrywa w przegrywa i z powrotem. Pomysł na opisanie tego procesu siedział w mojej głowie już od dawna, ale dopiero teraz odważyłem się wyjść z tym do świata, a mirko wydaje mi się do tego odpowiednim miejscem.
Tak naprawdę mirki to już w pierwszym swoim wpisie was okłamałem. Historia, którą chciałbym wam opowiedzieć powinna zostać poszerzona o jeszcze jeden rozdział przegrywu, którym niewątpliwie byłem w czasach gimbazy. Nie ma co oszukiwać - mając 15 lat byłem typowym nerdem, który całe swoje dnie, nawet w wakacje, spędzał przed komputerem. Na kluczowy moment mojej gimnazjalnej przygody przypada era panowania dwóch gier - CoDa 2 i 4, gdzie zwłaszcza przy tej drugiej potrafiłem spędzać po 60 godzin w tygodniu szkolnym. Poza 2-3 kolegami w klasie, w zasadzie nie miałem znajomych. Poza codziennym dojazdem do szkoły, to praktycznie nie wychodziłem z domu, chyba, że za takie uznać codzienne spacery z psem. Wyjścia na podwórko zakończyłem w 6 klasie podstawówki, bo przez przeprowadzkę i zmianę szkoły na gimnazjum w centrum miasta najzwyczajniej w świecie nie znałem tam nikogo. Nie mogę powiedzieć, żebym był osobą nielubianą - tak jak już wspomniałem nie miałem znajomych, ale nie byłem też jakimś kozłem ofiarnym czy klasową sierotą. Moi klasowi koledzy i koleżanki po prostu nie chcieli mojego towarzystwa, bo byłem zwykłym nudziarzem. Nastolatek w tym wieku zaczyna imprezować, poznawać dziewczyny, rozwijać pasję. Ja natomiast, przesiąknięty humorem którym dzielili się ze mną moi internetowi koledzy po prostu nie wzbudzałem ich zainteresowania, a raczej poczucie niechęci i zażenowania. W zasadzie nigdzy nie spotkałem się z personalnie wymierzoną we mnie niechęcią, nie byłem obrażany czy poniżany - nie byłem jednak głupi, najzwyczajniej w świecie zauważyłem, że nie mają o mnie zbyt dobrej opinii. Ku mojemu zaskoczeniu, największą przykrość sprawili mi już wcześniej wspomniani "koledzy", którzy po pewnym czasie stwierdzili, że chyba nie jestem dla nich odpowiednim towarzystwem i moim kosztem starali się wkupić w łaski "imprezowiczów". Robili to jednak w najgorszy możliwy sposób, obrabiając mi dupę za plecami, żeby w moim towarzystwie zgrywać dobrych kumpli. Problemy o których mówiłem tylko im, były przez nich przekolorowywane i w dodatku wyśmiewane wśród innych - a ja dowiadywałem się o tym z trzeciej ręki. Było to dla mnie bardzo bolesne, bo nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką fałszywością i obłudą. Zerwałem z nimi kontakt i jeszcze bardziej zamknąłem się w sobie.
@Ninvuj: trochę jakbym czytał swoją historię. Z tym, że ja pod koniec gimbazy zacząłem coś ogarniać. Do dzisiaj nie mam wielu znajomych, raczej mnie się nie zaprasza na imprezy, ale ragedii nie ma. Trzymaj się, cumplu
  • Odpowiedz