Po dokładniejszym zapoznaniu się z tematem stwierdzam, że coś takiego jak merytoryczny #theredpill jest potrzebne facetom z kilku względów:
1. Występuje deficyt racjonalnych, męskich wzorców w świecie, który dostarcza mieszanych sygnałów - z jednej strony forsuje się postawę makiawelicznego samca alfa, a z drugiej przewrażliwionego przegrywa z poczuciem niższości, który żyje w ciągłym poczuciu winy z racji "systemowej opresji patriarchalnego systemu wobec kobiet."
2. Brak globalnego, zinstytucjonalizowanego, wpływowego ruchu dbającego o prawa mężczyzn i przeciwstawiającego się różnym formom dyskryminacji. To szczególnie istotne w dobie zaburzonej równowagi płci (patrz: hipergamia, rozkład ocen atrakcyjności płci, badania dot. Tindera), a także rosnących wpływów social justice warriors, którym "pozytywny" rasizm, seksizm, otwarta marginalizacja mężczyzn czy ich krzywdzące, kolektywne traktowanie uchodzi na sucho. Kiedyś bardziej wierzyłem w to, że obejdzie się bez przeciągania jałowych wojen kulturowo-genderowych i tworzenia kolejnych, polaryzujących instytucji, bo rozsądny i życzliwy dialog ponad podziałami wystarczy. Najwyraźniej nie.
3.
1. Występuje deficyt racjonalnych, męskich wzorców w świecie, który dostarcza mieszanych sygnałów - z jednej strony forsuje się postawę makiawelicznego samca alfa, a z drugiej przewrażliwionego przegrywa z poczuciem niższości, który żyje w ciągłym poczuciu winy z racji "systemowej opresji patriarchalnego systemu wobec kobiet."
2. Brak globalnego, zinstytucjonalizowanego, wpływowego ruchu dbającego o prawa mężczyzn i przeciwstawiającego się różnym formom dyskryminacji. To szczególnie istotne w dobie zaburzonej równowagi płci (patrz: hipergamia, rozkład ocen atrakcyjności płci, badania dot. Tindera), a także rosnących wpływów social justice warriors, którym "pozytywny" rasizm, seksizm, otwarta marginalizacja mężczyzn czy ich krzywdzące, kolektywne traktowanie uchodzi na sucho. Kiedyś bardziej wierzyłem w to, że obejdzie się bez przeciągania jałowych wojen kulturowo-genderowych i tworzenia kolejnych, polaryzujących instytucji, bo rozsądny i życzliwy dialog ponad podziałami wystarczy. Najwyraźniej nie.
3.
Ale czy to znaczy, że powinniśmy się tym zamartwiać? Czy powinniśmy przestać się starać przetrwać jako gatunek?
Moim zdaniem