Prymitywna żądza, kompletne zezwierzęcenie. Tu i teraz, z gniewu, ze smutku z rozpaczy. Byle szybko byle mocno, na betonie na mchu w mogile. Dusząc, szarpiąc, gryząc. Mocniej i żeby bolało, wbijając szpony głeboko, by krew do ucałowania spłyneła. By smugi po dłoni na piersi i szyi kruchej zostały. Jako jedość ciał ekstaza i cierpienie, rozkoszne, jakże rozkoszne potwora pragnienie.
Ciągłe życie nad przepaścią Wieczny w uszach warkot Tu tak miło, dzielić ławke z syntetycznym słońcem Taka cisza, spokój i pewność katafalku Ciągłe sny o rdzy kiedy jesteś larwą kap, kap, kap
źródło: afc405eddb41e502069d7e68d76100ff
PobierzKomentarz usunięty przez autora Wpisu