Radar Iskra - 1, czyli polskie sądy, policja, biegli i kłamstwa.

haakenn
haakenn
Cześć, tak jak zapowiadałem chciałbym przedstawić Wam historię swojej sprawy sądowej odnośnie pomiaru prędkości miernikiem Iskra – 1. Dla niektórych może być to tl;dr, ale chciałbym Wam pokazać dobitnie jak w dzisiejszych czasach pracuje się w policji, w sądach, ile znaczy zdanie „biegłego” i ile znaczy słowo obywatela.
Zaznaczę od razu na początku, żeby było jasne - w momencie dokonania pomiaru miałem na swoim koncie 14 punktów karnych i nie zamierzam tego faktu ukrywać.
Tak więc możemy przejść do sedna sprawy.

W marcu 2015 roku jechałem drogą krajową, z racji wykonywanego zawodu trasę znałem doskonale, więc byłem przygotowany, że w pewnym miejscu trzeba zwolnić do prędkości 70 km/h, a chwilę potem do prędkości 50 km/h z powodu tego, że droga przechodziła w łuk – dodam, że ta droga nie znajduje się w terenie zabudowanym, ot, klasyczna krajówka z lasami po bokach. Tak też zrobiłem i jechałem przepisową prędkością. Nagle na ulicę wyszedł policjant i nakazał mi zjechać na pobocze, co oczywiście zrobiłem. Funkcjonariusz podszedł do mojego samochodu (druga funkcjonariuszka dokonywała w tym czasie pomiarów i nie brała udziału w rozmowie), i bez przedstawienia się od razu zapytał mnie czy mam dużo punktów karnych, na co odpowiedziałem, że tak, posiadam ich 14. Na co wesoło odpowiedział, że dziś dojdzie mi 8 kolejnych, ponieważ jechałem za szybko i pokazał mi wyświetlacz miernika Iskra – 1 z jakimiś liczbami, powiedział, że jechałem 99 km/h. Oczywiście nie zgodziłem się z nim, i zaczęła się naprawdę bardzo kulturalna wymiana zdań. Funkcjonariusz twierdził, że to mój pomiar, ja twierdziłem, że nie – raz, że jechałem przepisowo, ponieważ nie mogłem pozwolić sobie na kolejne punkty karne, dwa, że nie jestem w jakikolwiek sposób przekonany, że pomiar dotyczył mojego pojazdu, ponieważ za mną jak i na przeciwnym pasie poruszały się pojazdy. Pan policjant niestety nie umiał mi udowodnić, że to mój pomiar, więc poirytowany spytał, czy przyjmuję mandat, czy widzimy się w sądzie – oczywiście mandatu nie przyjąłem, i faktycznie po ok. 5 miesiącach spotkaliśmy się podczas sprawy sądowej.

No i tutaj zaczyna się prawdziwa szopka.

Zanim przejdę do kluczowych ciekawostek – funkcjonariuszka P. złożyła zeznania na komendzie, zostały one odczytanie na Sali rozpraw – oczywiście nie były prawdziwe. Na moje pytanie by uściśliła kiedy dane słowa wypowiedziałem, skoro nie było jej przy rozmowie, powiedziała, że nie pamięta i nie może przytoczyć konkretów. Sędzia broniła jej mówiąc, że mogła je usłyszeć od kolegi już jak jechali do komendy. Zeznania funkcjonariuszki P. zostały uznane za prawdziwe. Ot, taki kwiatek. Później już pani P. nie brała już udziału w rozprawie.
Następnie zeznania składał funkcjonariusz S., który dokonywał pomiaru. Oczywiście został uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań.



Funkcjonariusz S. zeznał, że ma kilkunastoletnie doświadczenie, przeszedł specjalistyczne kursy, m.in. z Iskrą 1 itp. itd. Zeznał m.in., że pomiar został wykonany na prostej, że mój pojazd znajdował 30 – 40 metrów od niego. Dodatkowo jako oskarżony poprosiłem o opinię biegłego. Zaznaczyłem także, że miernik Iskra – 1 nie spełnia warunków wymienionych w rozporządzenia Ministerstwa Gospodarki, gdzie jasno napisane jest, że urządzenie do pomiaru prędkości musi wskazywać pojazd, którego prędkość jest mierzona. Na tym pierwsza rozprawa się zakończyła.

Po pewnym czasie dotarł do mnie list z informacją, że dnia 16.09.2015 sąd zleca wykonanie opinii biegłemu, i ma on na to 30 (trzydzieści) dni. Czekałem z niecierpliwością na opinię biegłego, i została ona sporządzona po notabene 248 dniach, czyli dnia 21.05.2016. Z akt wynika, że Wysoki Sąd kilkukrotnie upominał biegłego, także informował go o możliwości nałożeniu kary 1000 zł. Po zapoznaniu się z opinią byłem zszokowany – brakowało tam jakichkolwiek wyliczeń matematycznych, jakichkolwiek konkretów, jakichkolwiek wzorów – biegły rozpisał się na kilkanaście stron, lał wodę i uznał, że przekroczyłem prędkość. Oczywiście wspomniał o tym o czym już tutaj pisałem, czyli o tym, że „Biegły w trakcie swojego doświadczenia niejednokrotnie spotykał się z tym, że funkcjonariusze ruchu drogowego mają szczególnie dobrze rozwinięty zmysł oceny prędkości na podstawie obserwacji, gdyż codziennie ćwiczą tę zdolność mierząc prędkość”. Kpina i usilna próba stworzenia pozytywnego obrazu policjanta.

Jako, że nie zgodziłem się z tą opinią, postanowiłem złożyć wniosek, gdzie obaliłem większość twierdzeń biegłego, chociażby z prędkością. Zakładając, że pomiar odbył się z ok 50 - 60 metrów (policjant twierdził, że 30 – 40) przy pomocy łatwego obliczenia matematycznego, którego również z niewiadomych przyczyn biegły nie zastosował, możemy wyliczyć, jaką odległość w jedną sekundę pokonuje samochód poruszający się z prędkością 99 km/h.

Obliczenie:
99 km / 1 godzina
99000 m / 60 minut
99000 m / 3600 sekund
27,5 m / 1 sekunda

Wynik obliczenia pokazuje dobitnie, że gdybym poruszał się prędkością wskazaną przez radar Iskra -1 i potwierdzoną przez funkcjonariusza S. w jedną sekundę pokonałbym odległość 27,5 m. Z zeznań funkcjonariusza S. wynika, iż w momencie rozpoczęcia pomiaru znajdowałem się na prostym odcinku drogi znajdującym się kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym stał sam funkcjonariusz. Za pomocą zdjęć z aplikacji Google Street View i Google Maps pracujących na niemal identycznych zasadach co aplikacja Google Earth używanej przez biegłego T. łatwo określić, że był to odcinek o długości ok. 60m. Tak więc ten odcinek pokonałbym w czasie ~2,3 sekundy, słownie DWIE I TRZY DZIESIĄTE SEKUNDY.

Tak więc gdyby prędkość wykazana przez radar Iskra-1 byłaby poprawna i dotyczyłaby mojego samochodu, funkcjonariusz S. w czasie niecałych 3 sekund musiałby:
1. zauważyć pojazd,
2. na podstawie obserwacji określić, iż poruszam się za szybko,
3. dokonać pomiaru lub dwóch pomiarów,
4. odczytać wynik,
5. zidentyfikować pojazd,
6. określić czy poruszam się w towarzystwie innych pojazdów,
7. określić czy na przeciwnym pasie nie poruszają się inne pojazdy,
8. wyjść na jezdnię,
9. zatrzymać mój pojazd,
10. wskazać miejsce w które mam się skierować,

Jest to po prostu fizycznie niemożliwe.

Skąd wzięło się tych 10 czynności? Z zeznań policjanta – twierdził, że wszystkie je wykonał.

Idziemy dalej - w swojej opinii biegły twierdzi, że argument niezgodności przyrządu Iskra-1 z Rozporządzeniem Ministra Gospodarki z dnia 17 lutego 2014 r w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu drogowym, oraz szczegółowego zakresu badań i sprawdzeń wykonywanych podczas prawnej kontroli meterologicznej tych przyrządów pomiarowych ( Dz. U. 2014 poz. 281) jest chybiony, ponieważ Sądowi sugeruje się brak znajomości „realiów technicznych”, a zapisy prawne identyfikuje jako „opisy wymogów technicznych”. Podążając tokiem argumentacji biegłego T. w jakim celu w autach policyjnych montowane są videorejestratory? Przecież działają one na tej samej zasadzie co Iskra-1 (pomiar prędkości), i w takiej sytuacji wystarczyłoby także tylko wskazanie prędkości przez funkcjonariusza Policji, bez konieczności nagrania pomiaru. Podsumowując – argumentacja biegłego w przypadku identyfikacji pojazdu jest wręcz bezsensowna i przekłamuje realne założenia Ministerstwa Gospodarki. Załączyłem ponadto opinię innego biegłego z innej sprawy, gdzie wskazuje on, że Iskra – 1 nie spełnia wymogów odnośnie wskazywania mierzonego pojazdu – opinia ta nie została wzięta po uwagę.

Sąd postanowił jego zdaniem rozwiać wątpliwości, i wykonał badania w miejscu pomiaru, niestety nie mogłem na nich być obecny ze względu na stan zdrowia, Sąd terminu nie zmienił i badań dokonał z asyście policjantów z miejscowej komendy. Okazuje się, że przypadkowo trafili na niemal identyczną sytuację jak moja, samochód mógł się zatrzymać bez problemu. Szkoda tylko, że funkcjonariusz wskazał, że stał już w innym miejscu i jego zeznania „nieco” się zmieniły. No ale oczywiście nie można mówić, że funkcjonariusz może składać fałszywe zeznania, przecież jest to karalne, i straciłby przez to pracę.

Po jakimś czasie odbyła się kolejna rozprawa, na której złożyłem dwa wnioski - wniosek o ukaranie biegłego za zbyt długie przeciąganie wydania opinii, Sąd kilkukrotnie mu o tym przypominał – został odrzucony, oraz wniosek o powołanie wskazanego przeze mnie biegłego – został odrzucony. Moje wyjaśnienia zostały wzięte po uwagę, ale zostałem finalnie uznany za winnego przekroczenia prędkości. Jako argumentację podano m.in. zeznania policjanta, który jest specjalistą z kilkukrotnym przeszkoleniem i ukończonymi kursami specjalistycznymi, a także opinię biegłego, który jest specjalistą z dziedziny orzekania m.in. o prędkości.

Nie mogłem w to uwierzyć i zacząłem drążyć temat. Tak więc postanowiłem zasięgnąć informacji publicznej na temat biegłego sądowego, ponieważ brak jakichkolwiek wyliczeń i specjalistycznych informacji mnie zaniepokoiły. Sąd w Warszawie udostępnił mi więc dokumenty zaświadczające o wykształceniu i doświadczeniu biegłego sądowego, z których wynika, że w latach 1988 – 1992 uczył się w Liceum Ogólnokształcącym, a w latach 1992 – 1993 uczęszczał na Politechnikę Warszawską na wydział Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej, widocznie udało się te studia ukończyć w rok, lub ich nie ukończył. Jedyne kursy specjalistyczne z dziedziny pomiarów prędkości to te, które…przeprowadził dystrybutor miernika prędkości. Czy takie wykształcenie i takie niewątpliwie subiektywne szkolenia mogą być brane pod uwagę jako specjalistyczne w dziedzinie fizyki i matematyki, czyli praw, które zachodzą podczas pomiaru prędkości? Jak widać tak, Sąd uznał je za wystarczające.

Swoją prośbę o udzielenie informacji publicznej skierowałem także do człuchowskiej komendy, ponieważ zależało mi na tym, by pozyskać dokumenty świadczące o kursach i szkoleniach, o których wspominał funkcjonariusz podczas zeznań:



Odpowiedź mnie zaskoczyła – komenda takimi dokumentami nie dysponuje, okazuje się, że jednak nie ma szkoleń raz lub dwa razy w roku, więc odesłali mnie do CSP w Legionowie.



Oczywiście napisałem. Odpowiedź zaskoczyła mnie jeszcze bardziej. Trzeba zaznaczyć, że odpisali, iż policjant nie musi posiadać przeszkolenia, jednak mnie najbardziej interesowały te szkolenia, o których stricte wspominał funkcjonariusz S. podczas swoich zeznań. Okazuje się, że z kilku specjalistycznych kursów zrobił się jeden podstawowy KILKANAŚCIE LAT TEMU, z radaru Iskra – 1 zrobił się Rapid.



Tak więc jak widać funkcjonariusz S. składał specjalnie fałszywe zeznania, by w oczach sądu zrobić z siebie znawcę tematu, a ze mnie zrobić wykłócającego się pirata drogowego. Nikt nie posiada dokumentów o ukończonych kursach specjalistycznych, ani ukończonych szkoleń m.in. z Iskry-1, ponieważ takowych w karierze funkcjonariusza S. widocznie nie ma. Tak wiec nie mam pewności, czy pomiar został wykonany prawidłowo – ponieważ policjant nie był przeszkolony. Nie musiał być, ale w takim przypadku nie ma gwarancji, że prawidłowo używał miernika.

Poza tym udało mi się uzyskać kopię interpretacji rozporządzenia Ministerstwa Gospodarki na temat identyfikacji pojazdu mierzonego, takie zapytanie złożyła inna osoba. Jak widać odpowiedź jest jednoznaczna – urządzenie powinno wskazywać pojazd, którego prędkość została zmierzona.



Wszystkie w/w dołączyłem do apelacji, która miała miejsce w Sądzie Okręgowym w Słupsku. Brak specjalizacji biegłego oraz ewidentne przekłamania biegłego w sprawie identyfikacji pojazdu, brak woli powołania drugiego biegłego, fałszywe zeznania kluczowego w tej sprawie funkcjonariusza oraz oficjalne pismo z Ministerstwa Rozwoju na temat potrzeby zapewnienia identyfikacji pojazdu mierzonego – jechałem tam naprawdę z wielkimi nadziejami, przecież są to jasne dowody. Niestety Wysoki Sąd nie uznał tych dowodów za wystarczające i uznał, że prędkość wskazana przez miernik Iskra – 1 należała do mnie. Wyrok – winny.

I to by było na tyle. Ja już się nie czaruję – w sądach nie szuka się sprawiedliwości, zasada in dubio pro reo czyli domniemanie niewinności najwyraźniej nie istnieje. Prawdomówność policji? Cóż, ocenę pozostawiam Wam.