Wpis z mikrobloga

Dostawałem na PW pytania o kolejne wpisy spod szyldu Nowego Onanizmu. Ostatnio na dysku gugla znalazłem wpis, który skrobałem kilka miesięcy temu, i tak se pomyślałem, że wrzucę, choć jest niedokończony, jednak kończyć mi się nie chcę.

*

Porozmawiajmy o niczym**

Załóżmy, że wypowiadam takie oto zdanie:

(1) Bóg mnie kocha.

Jak stwierdzić, czy mam rację, czy też mijam się z prawdą? Pierwsza odpowiedź, jaka się nasuwa, brzmi:

(2) Zdanie ‘Bóg mnie kocha’ jest prawdą wtedy i tylko wtedy, gdy Bóg mnie kocha.

Zajebiście pomocne, nie ma co. Dziękuję pan Tarski. Wydaje mi się, że dyskwotacja niewielu zadowoli. Sięgnijmy zatem po formalizm symboliczny. Zdanie (1) można zapisać jako:

(3) K ≔ kocha
B ≔ bycie Bogiem
M ≔ bycie mną
(∃x)(∃y)(((Bx & (z)(Bz ⊃ z = x)) & My) & xKy)

Teraz lepiej, jesteśmy blisko. Udało nam się nawet zawrzeć warunek, że Bóg jest nazwą właściwą i posiada unikalne odniesienie; tak jak pan Russell powiedział. Widzimy jak na dłoni potencjalne możliwości, w jaki sposób zdanie to może okazać się fałszywe. Będzie ono fałszem, jeżeli Bóg mnie nie kocha, jeśli nie istnieję, jeśli Bóg nie istnieje lub jeśli istnieje więcej niż jeden Bóg. Musimy jednak poradzić sobie jeszcze z jednym elementem: kontekstem. Mnie i ja, jako elementy indeksykalne, samotnie nie denotują niczego, zaś kiedy są składową zdania, w zależności od okoliczności ich denotacja się zmienia. No i przecież Bóg raz może mnie kochać, raz nie za bardzo. Do tego nawet jeśli mnie kocha, to mógłby nie kochać, a zatem istnieje przynajmniej jeden świat możliwy, w którym Bóg mnie nie kocha. Spróbujmy zatem tak:

(4) [[Kocha]](w, t, Bóg, Turysta Onanista) ≡ [[Istnieje]](w, t, x) & [[Bóg]](w, t, x) & [[Istnieje]](w, t, y) & [[Turysta Onanista]](w, t, y) & [[Kocha]](w, t, x, y)

Znakomicie. Przeanalizowaliśmy zdanie do samego dna. Widać jak na dłoni, że zdanie ‘Bóg mnie kocha’ wypowiedziane przeze mnie w świecie w i w czasie t oznacza W świecie w i w czasie t istnieje Bóg i istnieje Turysta Onanista i Bóg kocha Turystę Onanistę.

Albo i nie? Dotychczas rozłożyliśmy tylko to pozornie proste zdanie na koniunkcję zdań składowych. Nadal jednak nie zawarliśmy nigdzie wyjaśnienia tego, co oznaczają Bóg, istnieje, kocha etc. Nie porzucajmy jednak nadziei! Oto bowiem w sukurs przychodzą nam one – definicje, czyli podstawowa b--ń każdego internetowego dyskutanta. Jako ludzie światli, o analitycznym nastawieniu, nie sięgamy do Wikipedii. O nie nie, to dla amatorów. Potrzebujemy źródła z autorytetem, potrzebujemy Słownika Języka Polskiego. I tak:

Bóg:

w religiach monoteistycznych: istota nadprzyrodzona, stworzyciel i pan wszechświata


Istnieć:

mieć miejsce w rzeczywistości


Kochać:

darzyć kogoś uczuciem miłości albo bardzo lubić kogoś lub coś; też: żywić do osoby płci odmiennej gorące uczucie połączone z pożądaniem


I tak oto możemy przejść do ostatecznej rozbiórki. Wobec powyższego, zdanie ‘Bóg mnie kocha’ wypowiedziane przez Turystę Onanistę w świecie w w czasie t znaczy tyle co:

(5) W świecie w i w czasie t ma miejsce w rzeczywistości istota nadprzyrodzona, stworzyciel i pan wszechświata, i ma miejsce w rzeczywistości Turysta Onanista, i istota nadprzyrodzona, stworzyciel i pan wszechświata darzy uczuciem miłości albo bardzo lubi Turystę Onanistę bądź żywi do Turysty Onanisty gorące uczucie połączone z pożądaniem.

No proszę. Jedno zdanie, a tyle treści zawiera. Ale zaraz – wciąż mamy słowa, których definicji nie podaliśmy. Sięgnijmy do słownika ponownie…

Tuszę, że już każdy wie, do czego zmierzam, więc dalszy ciąg sobie daruję. Zaskakujące jest to, że choć używamy języka codziennie i przez lata, posiadamy o nim przekonania, które nie wytrzymują sekundy uważniejszego spojrzenia. Niewielu zastanawia się nad językiem, podobnie jak niewielu myśli nad ruchem palców u swojej dłoni; są nadto znajome, więc niejako ‘przezroczyste’. Stąd wydaje nam się, że sprawa jest prosta. Słowa mają znaczenia dane im przez definicje. Zdania składają się ze słów. Znaczenie zdań wynika ze znaczenia słów w nich zastosowanych. Nie rozumiesz, o co chodzi drugiej osobie? Sprawdzasz wypowiedziane słowa w słowniku i już wiesz. A wtedy możesz określić, czy mówi prawdę, czy nie. Zadaję zatem chytre pytanie: czyżby?

Weźmy zdanie:

(6) Frodo nie zniszczyłby Pierścienia, gdyby nie Sam.

Czy to zdanie jest zrozumiałe? Raczej dla każdego, nawet jeśli ktoś Władcy Pierścieni nigdy nie czytał i nie oglądał. Skoro zatem jest zrozumiałe, to ma znaczenie, a jego znaczenie składa się ze znaczeń słów składowych. Jak zatem brzmi definicja Froda? Teraz jakiś spryciarz pewnie powie: ‘nazwy własne nie mają definicji!’. I chyba będzie miał słuszność. Jeszcze większy spryciarz powie: ‘nazwy są jedynie zawoalowanymi deskrypcjami!’. Niech będzie. Zostawmy kwestię tego, jaką deskrypcję czy też ich zbiór skrywa Frodo i weźmy pod uwagę, że pies mojego znajomego wabi się Frodo. W sposób oczywisty, kiedy mówi, że wykastrował Froda, raczej nie ma na myśli żadnej z deskrypcji, które wydawałyby się odpowiednie dla Froda z (6). Zarówno to, co mówi on, jak i zdanie (6) są całkiem sensowne, mimo że tu i tu Frodo znaczy coś innego. Jak zatem dzieje się to, że w jednym zdaniu Frodo znaczy jedno, w drugim – drugie? Być może trafiłby nam się trzeci cwaniak i powiedziałby: ‘znaczeniem nazwy jest jej odniesienie, a jej odniesieniem jest obiekt, z którym koresponduje!’. No dobrze. W wypadku mojego znajomego odniesieniem jest jego pies – co jednak jest odniesieniem w przypadku (6)? Czy książkowy Frodo rzeczywiście jest obiektem, który możemy jakoś wskazać? A co z osobą, która o Władcy Pierścieni nie ma zielonego pojęcia? Dla niej Frodo, Sam etc. nie posiadają ani deskrypcji, ani obiektu odniesienia, jednak mimo to (6) chyba nie będzie brzmiało w jej uszach jak bełkot. Nie zareaguje na nie słowami ‘zacznij gadać z sensem!’, tylko raczej ‘jaki Frodo?’. Jasnym jest, że zrozumiała ona, jaką funkcję pełni Frodo w tym zdaniu mimo tego, że imię to nic jej nie mówi.

Zostawmy na razie nazwy – co ze zniszczeniem? Z pewnością rozumiemy to słowo, bo znamy definicję. Definicja ta składa się ze słów, więc aby ją zrozumieć, musimy znać definicję słów użytych w definicji. I definicje słów użytych w definicjach słów wchodzących w skład definicji. I tak dalej. Doprawdy, zaskakujące jest to, że tak niepozorne słowo skrywa nieskończony szereg odniesień do kolejnych słów. Ileż musi się dziać w głowie tego, kto go używa!
Teraz wyobrażam się, że zjawia się jeszcze jeden spryciarz, największy z dotychczasowych. On rzecze na to wszystko: ‘zdania mają znaczenie, bo znaczenie mają słowa, z których się składają. Znaczeniem słów są zaś nasze myślowe koncepty i idee, które im odpowiadają wszak język służy przekazywaniu myśli’. I wydaje mu się, że sprawa załatwiona. Warto spytać jednak, jak to się dzieje, że dane słowo odpowiada danemu konceptowi. Czym są te koncepty? Jakim konceptom odpowiadają np. spójniki? Czym jest ta rzekoma myśl, jeśli nie słowami, które wypowiadamy do siebie? A jeśli nawet nie, to jak się to dzieje, że dana myśl jest myślą właśnie o tym, a nie o innym? No i jak to się dzieje, że czytając bądź słysząc to samo słowo, jestem w stanie zrozumieć, że w różnych przypadkach kryje się pod nim inna myśl?

Ktoś może powie: ‘no dobra, może ciężko jest określić, czym jest znaczenie i jak to się dzieje, że potrafimy je uchwycić, ale nie zmienia to faktu, że jednak potrafimy. Mówimy lub piszemy, inni słuchają i czytają. Wyrażamy sądy o świecie, inni zaś oceniają to, czy są one prawdziwe, czy nie, weryfikując, czy opisywany przez nas stan rzeczy rzeczywiście zachodzi’. W takim razie nie powinno być problemu z oceną prawdziwości zdania (6) – czy naprawdę jest to bezproblemowe? Czy to zdanie jest prawdą? Wielu czytelników i widzów Władcy Pierścieni przyzna, że owszem. A jeżeli ktoś nie czytał i nie oglądał? Ten pewnie nie będzie w stanie ocenić. A co z tym, kto uważa, że Frodo i tak dałby radę bez Sama? Uzna, że to fałsz. Czy zdaniu (6) odpowiada w ogóle jakikolwiek stan rzeczy? Co z (1)? Czy wierzący, który powie w ten sposób, naprawdę mówi to, co dane przez (3) lub (4)? Nawet ja, wypowiadając (1) i wierząc, że jest to nieprawda, nie mówię wcale nic o tym, że ja istnieję lub że istnieje Bóg. No i czyżby to zdanie rzeczywiście opisywało cokolwiek?

Czy naprawdę ateista rozumie, co mówi wierzący w przypadku wypowiadania zdania (1)? Chcielibyśmy orzec, że owszem, zna przecież znaczenia użytych słów, jednak w ten sposób reformułujemy problem, przechodząc ze znaczenia zdania na znaczenie jego składników. Z pewnością o jego zdolności do zrozumienia nie będzie świadczyć umiejętność dokonania parafrazy, bo jak wynika z pierwszych akapitów, parafraza okazuje się nie mówić coś zupełnie innego. W drugą stronę podobnie – czyżby wierzący w istocie wiedział, co oznacza ‘nie wierzę’ w ustach ateisty? Przyzwyczajeni jesteśmy do mniemania, że zdania oznajmujące coś opisują. Co zatem opisują te dwa przykłady? Stan rzeczy? Być może, ale jaki? Stan mentalny? Możliwe w wypadku ‘nie wierzę’, co jednak z ‘Bóg mnie kocha’? A co opisuje dziecko, krzycząc do matki ‘Boli!’, trzymając się za kolano? Co opisywałoby wtedy, gdyby zamiast mówić, zwyczajnie wybuchłoby płaczem?

#nowyonanizm #filozofia
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach