Dzień jak co dzień - wracam busem do swojej miejscowości po pracy. Zajmuję miejsce przy oknie żeby móc je lekko uchylić ale niestety wiąże się to z siedzeniem "na kole" i trzymanie przynajmniej jednej nogi na nim. Dla własnej wygody obie nogi na koło i można chwilę odpocząć. W międzyczasie dosiada się obok moher comando i coś tam mruczy pod nosem. W czasie jazdy zdejmuje jedną z nóg z nadkola i niechcący dotykam mohera. I nagle słyszę krzyk skierowany w moją stronę:
-CZY TY JESTEŚ NORMALNY?
Grzecznie odpowiadam:
-Nie, a co to ma do rzeczy?

Dawno nie widziałem takiego zdezorientowania na twarzy.