Taka sytuacja: normalnie atrakcyjna dziewczyna (nie Pamela Anderson, jeśli wiesz o czym mówię, ani nie babcia) przechodzi obok grupki chłopaków w polsce i w Hiszpanii. Przechodzi bo musi, nie bo chce.

Zgadnij, w którym kraju poczuje się jak obiekt lubieżnych (oblesnych) spojrzeń, a w którym poczuje po prostu hm… sympatyczne spojrzenia, którym może towarzyszyć jakiś okrzyk/gwizd wyrażający… podziw?

Żeby nie było – uważam, że wszelkie okrzyki w stronę kobiet są… zbędne. Jeśli jednak hormony biorą górę nad kontrolą aparatu mowy, to wolę ten hiszpański sposób.

#
  • 44
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Mokrysiusiak: > Zgadnij, w którym kraju poczuje się jak obiekt lubieżnych (oblesnych) spojrzeń, a w którym poczuje po prostu hm… sympatyczne spojrzenia, którym może towarzyszyć jakiś okrzyk/gwizd wyrażający… podziw?

Jeśli ty rozróżniasz spojrzenia zainteresowanych facetow, i robi różnicę wykrzyczane fajna dupa vs buen culo, to wiedz, że to ty masz nierówno pod sufitem, bo wolisz hiszpańskie okrzyki, BO TAK. xD
  • Odpowiedz