#anonimowemirkowyznania
Kurde, czy męska natura musi być taka powalona?

Jestem z moją dziewczyną prawie 4,5 roku i generalnie mieszkamy razem, dogadujemy się, ona mnie rozumie i ja ją. Ale szczerze mówiąc, to po tak długim czasie, czasem sobie patrzę na inne i myślę "a co by było, gdyby...". Najczęściej po jakiejś poważnej kłótni z moją i tak bardzo żałuję i dochodzę do wniosku, że nigdy nie chciałbym nic zmieniać. Zaraz zbliża się lato i widok tych wszystkich odkrytych Julek będzie mnie doprowadzał momentami do szału. U mnie trochę rutyna. Mam 26 lat, więc prawie całą dorosłość spędziliśmy razem. Wiem, że żałowałbym bardzo skoku w bok, więc absolutnie nie wchodzi on w grę. To nie jest tak, że myślę cały czas, ale chyba jak normalny facet. Najgorzej, kiedy inna dziewczyna sama mnie podpatruje, uśmiechnie się. Ostatnio byłem z kolegami na imprezie jako ich skrzydłowy, w sumie nic nie robiłem, trafiłem tam bardziej z przypadku (z baru do klubu na trochę). Stałem, piłem drinka zaraz obok parkietu, nie tańczyłem, a jedna julka 8/10 tak wywijała niedaleko mnie, spoglądając czasami, aż podeszła dość blisko, ale odszedłem. Poczułem się wtedy trochę jakbym miał być odebrany jako gej XD No ale trudno. Generalnie wśród znajomych mi lasek nigdy nie wykazuję żadnego zainteresowania inną dziewczyną. Kiedy nawiążę już jakąś relację (w pracy), to wszystkie traktuje jak koleżanki, choćby nie wiem jakie rakiety były. Po prostu poznaję, rozmawiam, przyzwyczajam się. Kobieta jak każda inna. Inaczej jest z obcymi. To zawsze ta nutka adrenaliny, niepewności, ciekawości. Tłumaczę sobie to jako zupełnie naturalne uczucie i nie wiem po co tutaj o tym pisze, bo zaraz pojawi się ktoś ze złotą radą "olej ją miras", chociaż sam nigdy w związku nie był.

Jak byłem małolatem (17l) to miałem dziewczynę i uważałem, że wtedy nie ma świata poza nią. Pół roku i było po sprawie, bo mnie olała xD. Hormony buzowały, młodzieńcza miłość, wszystko wywraca się do góry nogami. Teraz mam zupełnie inne podejście. Przede wszystkim masę pewności siebie więcej, w każdym aspekcie życia. Także więcej dystansu, chłodniejsza głowa, trochę mniej emocji przeżywam, bo życie dało mi prywatnie w kość i jestem bardzo odporny psychicznie. Generalnie podobno jestem dość przystojny, ćwiczę na siłowni od kilku lat, w sumie sport uprawiam całe życie. Mój jedyny problem to zakola incoming ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale na razie niewielkie, skutecznie zakrywam. Do czego zmierzam - Dziś patrzę na to wszystko z rezerwą. Widzę ludzi w długich związkach i widzę podobieństwo do siebie. Niby są szczęśliwi, ale brak im trochę przygód (nie, niekoniecznie tylko seksualnych). Czasem są zmęczeni wszystkim. Próbuję znaleźć jakiś złoty środek na to, żeby nie zrobić nic głupiego, a poczuć się jak samiec. No bo każdy facet musi się czasem dowartościować, taka prawda ( ͡° ͜ʖ ͡°) W mojej obecnej pracy nie ma kobiet, w sumie jest jedna anetka 35 lvl (praca umysłowa, ale w moim oddziale kilka chłopa). Pracując w poprzedniej pracy było bardzo duzo dziewczyn i szczerze takiego problemu nie miałem. Rozmawiałem z nimi, żartowałem, po prostu koleżeńskie relacje, niczego się nie wstydziłem i o nich nie myślałem. Chyba po prostu serio potrzebuję obcować więcej z kobietami, żeby się do nich przyzwyczaić, bo na razie jedyną którą widuje jest moja różowa, okazjonalnie jej koleżanki, ale wtedy też zazwyczaj
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@AnonimoweMirkoWyznania: Złoty środek jak nie r----ć obcych kobiet będąc w związku ale jednak trochę je r----ć czy co? Faceci i te ich problemy wszystko się kurna kręci wokół „zarucham czy nie zarucham” rzygać się od tego chce naprawdę nie macie większych ambicji w życiu?
  • Odpowiedz