W pierwszej części tekstu na ten temat postaram się skupić głównie na kwestiach językoznawczych, a wśród nich na uwagach Witolda Mańczaka, który jest jednym z najwybitniejszych polskich językoznawców, a na temat pochodzenia Słowian napisał najwięcej z żyjących twórców.
Dalej skupię się też na argumentach z innych dziedzin takich jak antropologia, historia, demografia, genetyka czy archeologia, a tymczasem do rzeczy.
Problem pochodzenia Słowian pojawia się już Kosmografa z Rawenny w VII wieku, Geografa Bawarskiego w IX oraz Nestora w XII, a oparta na wnioskowaniu wstecznym – z najdawniejszego przede wszystkim materiału językowego – rekonstrukcja języka prasłowiańskiego, ukazuje wspólnotę ludów nim mówiących jako rzeczywistą, gdyż jak zauważa Ułaszyn (1959, s. 96): „skoro taki język był, to musiała być i ludność nim mówiąca – Prasłowianie – i musieli oni gdzieś jakieś terytorium zajmować” .
Zagadnienie etnogenezy Słowian rozpatruje się w formie odpowiedzi na pytanie jak wyłonili się oni ze wspólnoty praindoeuropejskiej, tworząc odrębną wspólnotę prasłowiańską oraz słowiańską w etapie końcowym, po rozejściu się ze swoich wspólnych siedzib (Labuda 1977, s. 1). Na ten temat powstała bogata literatura, w której odnaleźć można liczne koncepcje, różniące się w mniejszym lub większym stopniu – wystarczy wspomnieć, że samo ich wyliczenie zajmuje Mańczakowi 7 stron (1981, s. 7-14).
W powojennej Polsce do końca lat siedemdziesiątych przeważał pogląd lokalizujący praojczyznę Słowian w dorzeczu Odry i Wisły, natomiast w późniejszym okresie popularność zyskała koncepcja głoszona przez archeologa Kazimierza Godłowskiego, dopatrującego się ich kolebki nad Dnieprem, która obecnie jest dominującą w świecie akademickim, jak uważam – niesłusznie i być może na skutek antynaukowych praktyk jej zwolenników, o których wspomina Mańczak (2001).
Zwolenników koncepcji Godłowskiego można podzielić na twierdzących, że Słowianie, którzy od końca V w. mieli przenikać w dorzecze Wisły i Odry, osiedlali się wśród ludności germańskiej oraz na zwolenników pustki osadniczej, tj. utrzymujących, że kiedy Słowianie osiedlali się na tych terenach, Germanie już je opuścili
Ponieważ spośród wszystkich wytworów kultury materialnej i duchowej język ewoluuje najwolniej, a kryterium wydzielenia Słowian jest językowe, naturalnym wydaje się sięgnięcie do argumentów lingwistycznych na temat pochodzenia Słowian. Co mówią one o wspomnianej wyżej koncepcji Godłowskiego?
Nazwy rzek
Trwała pozostałości świadczące o stosunkach etniczno-językowych jakie panowały dawniej na poszczególnych obszarach, zaobserwować można w nazwach geograficznych; istniejących i używanych do dziś oraz tych przekazanych nam przez źródła historyczne. Spośród wszystkich elementów onomastycznych nazwy rzek są najstarsze i – co za tym idzie – najstarożytniejsze, jak wynika nie tylko z obserwacji stanu faktycznego, ale też rozważenia roli, jaką rzeki odgrywały stanowiąc najdawniejsze drogi komunikacyjne (Lehr-Spławiński 1962, s. 3).
Wśród nazw rzecznych wskazać możemy natomiast takie jak Wisła, Odra, Raba, Soła, Nysa, Nida czy Bug, które powstały na setki lub nawet tysiące lat przed V wiekiem i zaświadczają one o nieprzerwanej ciągłości ustnej (a więc i osadniczej) na obszarze ich występowania między starożytnością a wczesnym średniowieczem (Babik 2001), co przeczy istnieniu pustki osadniczej.
Żeby założyć istnienie pustki osadniczej, trzeba by myśleć, jak ujmuje to złośliwie Mańczak (2001):
(...) że wśród Słowian osiedlających się w bezludnym kraju znalazł się genialny jasnowidz, który odgadł nazwy wielu rzek polskich, jakie powstały przed V wiekiem, i, mało tego, potrafił przekonać swych ziomków, żeby tych właśnie nazw używali.
Nawet Godłowski zwracał uwagę na fakt, że brak znalezisk archeologicznych nie musi oznaczać braku zasiedlenia i mamy tego przykłady w historii: źródła piszą o słowiańskim osadnictwie w Słowieni w wieku VI, natomiast najstarsze znaleziska archeologiczne pochodzą tam z wieku VIII; brakuje znalezisk archeologicznych wczesnośredniowiecznej ludności celtyckiej w Brytanii, choć ze źródeł wynika, że istniała tam kultura, która stawiała opór germańskim najeźdźcom (Babik 2001, s. 84).
Jeśli zaś idzie o drugi wariant, w którym Słowianie mieliby przejąć nazwy rzeczne od Germanów, wkraczając na te tereny w V w., to znów oddajmy głos Mańczakowi (2001):
(...) należy zwrócić uwagę na to, iż w języku pragermańskim zaszło zjawisko zwane germańską przesuwką spółgłoskową, które polegało między innymi na tym, że d w językach słowiańskich przetrwało bez zmian, natomiast w pragermańskim zmieniło się w t (por. pol. dwa, ale ang. two, pol. woda, ale ang. water). Głoska t w językach słowiańskich nie uległa zmianie, natomiast w pragermańskim przeszła w th (por. pol. trzy, ale ang. three, pol. ten, ale ang. the). W językach słowiańskich p się zachowało, natomiast w pragermańskim zmieniło się w f (por. pol. pięć, ale ang. five, pol. pierwszy, ale ang. first). Germańską przesuwką spółgłoskową tłumaczy się też, że polskiemu k odpowiada w angielskim h, por. pol. kto, ale ang. who, pol. kamień, ale ang. hammer (germańska nazwa młota sięga epoki kamiennej, gdy młoty wyrabiano z kamienia), i tak dalej. Poza tym w pragermańskim zaszło zjawisko określane tak zwaną regułą Vernera, to znaczy, że spółgłoski szczelinowe w pewnych warunkach ulegały udźwięcznieniu, np. odpowiednikiem pol. bosy jest ang. bare, w którym r powstało z wcześniejszego *z. Tak więc gdyby było prawdą, że Słowianie, którzy się mieli osiedlać w dorzeczu Wisły i Odry poczynając od schyłku V wieku, poznawali nazwy rzek polskich z ust Germanów, to nazwy polskich rzek musiałyby brzmieć inaczej, niż brzmią, a mianowicie musiałyby wykazywać ślady germańskiej przesuwki spółgłoskowej oraz działania reguły Vernera, a tymczasem śladów takich zupełnie brak.
Przykładowo, gdybyśmy przejęli nazwę Drawa (ze śląska) czy Drwęca (z północy kraju), z ust germanów, to zaczynałyby się one głoską
t. Dalej komentuje uszczypliwe:
Aby móc zaakceptować tezę Godłowskiego, że się Słowianie pojawili w dorzeczu Odry i Wisły dopiero w V wieku po Chr., trzeba by przyjąć, iż wśród owych niepiśmiennych Słowian był geniusz, który na 1400 lat przed XIX-wiecznymi uczonymi odkrył germańską przesuwkę spółgłoskową oraz zjawisko, którego dotyczy reguła Vernera, i, mało tego, zdołał nakłonić swych rodaków, żeby z przejętych z ust Germanów nazw rzek polskich wyrugowali wszelkie naleciałości germańskie.
Zapożyczenia
Godłowski i zwolennicy jego koncepcji zwracają uwagę na fakt, że drzewa rosnące w Naddnieprzu noszą nazwy prasłowiańskie, podczas gdy te specyficzne dla dorzecza Odry i Wisły są zapożyczone m.in. z języków germańskich, co traktują jako argument za pochodzeniem Słowian znad Dniepru.
O tym jak kruchy jest to argument można przekonać się zwracając uwagę na fakt, że Francuzi nazywają drzewa znane przez podbijających Galię rzymian, nazwami o pochodzeniu niełacińskim; nie można więc na tej podstawie stwierdzać, że drzewa te w praojczyźnie języków romańskich nie rosły. Podobnie z faktu, że polska nazwa tańca pochodzi z języka niemieckiego, nie wynika że przodkowie polaków tańca nie znali – po prostu tańczenie nazywali przedtem pląsaniem.
Dwa inne przykłady podane przez Mańczaka (2004, s. 39) są natomiast znacznie bardziej barwne.
W językach romańskich występują obecnie nazwy na oznaczenie pokoju, wywodzące się z łac.
pax, ale na oznaczenie wojny nie są stosowane nazwy kontynuujące łac. bellum (np. w rumuńskim mamy słowiańskie
război, a we francuskim i włoskim
guerre oraz
guerra, pochodzenia germańskiego). Z tego, rozumując jak zwolennicy Godłowskiego, możnaby było wywnioskować, że mówiący łaciną starożytni Rzymianie nie wiedzieli co to wojna i byli pacyfistami.
W angielskim nazwy zwierząt domowych są pochodzenia rodzimego (germańskiego), podczas gdy nazwy poszczególnych gatunków mięsa są pochodzenia francuskiego, np.:
- ox 'wół', beef 'wołowina',
- calf 'ciele', veal 'cielęcina',
- pig 'świnia', pork 'wieprzowina',
- sheep 'owca', mutton 'baranina'.
Nie wynika z tego, że starożytni Germanie byli wegetarianami, którzy hodowali zwierzęta, ale ich nie jedli.
Jak widać z faktu, że w jakimś języku nie istnieje rodzima nazwa określająca jakąś rzecz, nie wynika, że taka nazwa w nim nie istniała, wobec czego podobne argumenty bazujące na zapożyczeniach są wątpliwej jakości.
Pokrewieństwo językowe
Widząc słabość większości argumentów językoznawczych Mańczak zaproponował metodę polegającą na ilościowym badaniu pokrewieństwa językowego, w której wynik nie będzie zależał od dobrej woli badacza.
Polega ona na analizie paralelnych tekstów w różnych językach pod kątem tego czy odpowiadające sobie słowa zawierają (lub zawierały w przeszłości) ten sam rdzeń. Porównywać można języki z prajęzykiem (np. łacinę z włoskim), albo współczesne sobie języki między sobą (sprawdzić można np. ile zbieżności słownikowych jest w tekście między włoskim, a portugalskim, hiszpańskim i innymi językami romańskimi).
Stabilność stosunków językowych jest zdumiewająca: tak jak łacina używana w Dacji w III wieku, nawiązywała bardziej do łaciny używanej w Italii, niż do galijskiej czy hiszpańskiej, tak współczesny język rumuński nawiązuje najbardziej do włoskiego.
Przy zastosowaniu metody porównania słownictwa w paralelnych tekstach nie potrzebna jest znajomość łaciny, żeby wskazać gdzie znajdowała się kolebka ludów romańskich. Mało tego – porównując przekład ewangelii na współczesne języki romańskie, zobaczyć można, że z grubsza zachodzi związek między ilością zbieżności słownikowych jakie dany język wykazuje do pozostałych, a chronologią podbojów rzymskich:
- włoski (7498 zbieżności z innymi językami) - Italia 396 p.n.e.;
- portugalski (7159 zbieżności), hiszpański (7114), kataloński (6985) - Hiszpania 226 p.n.e.;
- francuski (6851), prowansalski (6560) - Galia (125) 58 p.n.e.;
- romanche (6318) - Recja 15 p.n.e.;
- sardyński (5333) - Sardynia 237 p.n.e.;
- rumuński (3564) - Dacja 101 n.e.
Znając więc języki romańskie w ich dzisiejszej formie, moglibyśmy więc zrekonstruować chronologię podbojów rzymskich między początkiem IV wieku p.n.e., a początkiem II w. n.e.!
Tak jak włoski powstały w kolebce ludów romańskich posiada słownictwo, które do leksyku pozostałych języków romańskich nawiązuje bardziej aniżeli słownictwo jakiegokolwiek języka romańskiego, tak analiza, który z języków słowiańskich ma najwięcej nawiązań do leksyku pozostałych, wskazuje na polszczyzne, co sugeruje – jeśli przyjąć tę metodę – iż praojczyzny Słowian należy szukać w dorzeczu Odry i Wisły.
Po zastosowaniu tej metody do języków słowiańskich wysnuć można jednak znacznie więcej wniosków, m.in., że:
- w epoce przedhistorycznej – podobnie jak w historycznej – prasłowianie musieli przebywać między Germanami a Bałtami, pierwotnie bliżej siedzib dawnych Prusów niż Litwy, tj. nie gdzie indziej niż w dorzeczu Odry i Wisły;
- praojczyzna Słowian leżała w słowiańszczyźnie zachodniej, a migracja na wschód poprzedziła migrację na południe;
- migracja Słowian wyszła z dorzecza Odry i Wisły najpierw na obszar czesko-słowacki, potem na Górne Łużyce, następnie dolne Łużyce, a w końcu na terytorium rozpościerające się od środkowej i dolnej Łaby po dolną Wisłę.
Do Mańczaka i kwestii językoznawczych jeszcze powrócę w dalszych częściach, natomiast następna dotyczyć będzie tego jak na kwestię pustki osadniczej oraz ewentualnej kontynuacji zasiedlenia terenów dorzecza Odry i Wisły zapatruje się antropologia.
Ciąg dalszy wkrótce.
Bibliografia
- Babik Z., Najstarsza warstwa nazewnicza na ziemiach polskich. W granicach wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny, Kraków 2001.
- Labuda G., Aktualny stan dyskusji nad etnogenezą Słowian w historiografii, „Slavia Antiqua”, t. XXIV, 1977, s. 1-15.
- Lehr-Spławiński T., Początki ekspansji Słowian ku Wschodowi, „Slavia Antiqua”, t. IX, 1962, s. 3.
- Mańczak W., Lingwistyka a prehistoria, „Bulletin de la Société Polonaise de Linguistique”, z. LV, 1999, s. 123-129.
- Mańczak W., Praojczyzna Słowian, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1981.
- Mańczak W., Przedhistoryczne migracje Słowian i pochodzenie języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, Kraków 2004.
- Mańczak W., Problemy językoznawstwa ogólnego, Kraków 1996.
- Mańczak W., Wieża Babel, Wrocław – Warszawa – Kraków 1999.
- Praojczyzna Słowian, pod red. W. Mańczaka, Kraków 2001.
- Ułaszyn H., Praojczyzna Słowian, Łódź 1959.
Komentarze (50)
najlepsze
To jest akurat inna kwestia. Rumuńscy nacjonaliści w XIX wieku wyrzucili ze swojego języka większość słów pochodzenia słowiańskiego (prawie 50% ówcześnie wobec kilkunastu % obecnie) i zastąpili je zapożyczeniami z włoskiego i łaciny. Bardzo popularna praktyka w tamtym
@ja_tu_tylko_na_chwile: Polacy tego nie zrobili.
DO dziś mamy: odwaga (germanizm) wagen - przeciwstawiać się komuś
sukienka (germanizm)
bajrancko np. wyglądać (turkizm - bajran to święto [tataryzm])
mór - mongolizm, hungaryzm lub tungizm (uur znaczy tyle coś co jest czymś otoczone)
bohater - mongolizm (bahaduur ~ odważny)
szabla - hungaryzm od sabjo (szaablya - ciąć coś)
tłumacz - turkizm -
Nie jestem językoznawcą (i z pewnością zostałbym przez językoznawców uznany za ignoranta), ale brzmi to wręcz absurdalnie. Przychodzisz na nowy teren,
Oczywiście nie, ale nazwa nadana przez Słowian byłaby słowiańska, tak jak wymieniona przez Ciebie i jej etymologia byłaby czytelna. Nazwy nadane przez Słowian dają się uzasadnić za pomocą systemu słowotwórczego, „nazwotwórczego" i leksykalnego właściwego Słowianom oraz są zrozumiałe z jego punktu widzenia, tak jak rzeka św.
Z językoznawczego (i nie tylko, więcej będzie w następnej części o antropologii) punktu widzenia – nie mogło jej być. Nazwy nie mogły też być przejęte od germanów, z uwagi na to, że nie noszą śladów zmian, które zaszły dawniej w ich języku (co podałem w tekście).
Jedną z możliwości, które wchodzą w grę jest ta, o której wspominasz – że mieszkały
BTW: w zdaniu "Przy zastosowaniu metody porównania słownictwa w paralelnych tekstach nie potrzebna jest znajomość łaciny" nie-razem.
Komentarz usunięty przez moderatora