Autostopem z Polski do Singapuru, a następnie Pekinu.

Insomne
Insomne


Witam.
Nie jestem czynnym użytkownikiem tego portalu. Ba! Właściwie jest to mój pierwszy wykop, choć konto posiadam od ponad roku.

Chciałem się jednak z Wami podzielić czymś pozytywnym...

Przeszło cztery miesiące temu wyruszyłem z przyjaciółmi na wyprawę do Singapuru, a następnie Pekinu. Nie byłoby w tym niczego nieprzeciętnego, gdyby nie fakt, że nastawiliśmy się głównie na autostop. Jak to w życiu bywa, do tej pory nie udało nam się jechać tylko i wyłącznie stopem, ale zdecydowanie większość wyprawy pokonaliśmy w taki właśnie sposób. Tak też chcemy ją zakończyć, gdyż jeszcze nawet nie dotarliśmy na półmetek i przed nami conajmniej cztery kolejne miesiące.

Nasza idea jest prosta - przeżyć niezapomnianą przygodę, zwiedzając spory kawał świata, nie posiadając sporego budżetu i nie wydając ogromnych pieniędzy.

Obecnie przebywamy w Kalkucie. Jak udało nam się tutaj dotrzeć?
Do Iranu jechaliśmy tylko i wyłącznie stopem. Przejechaliśmy przez Czechy, Austrię, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Gruzję, Armenię, Azerbejdżan, Iran. Cały Iran również zjeździliśmy takim sposobem, problem pojawił się jednak nieco dalej. Tuż po dotarciu do Teheranu złożyliśmy podania o wizy tranzytowe do Pakistanu, przez który chcieliśmy przyjechać autobusem. Niestety po czterech tygodnaich oczekiwania nasze plany spełzły na niczym, gdyż nie dostaliśmy odpowiedzi z Islamabadu. Dłużej czekać nie mogliśmy, bowiem ważność naszych wiz była na ukończeniu. Samolotem przedostaliśmy się zatem do Indii.

Indie zjeździliśmy w większości pociągiem, ponieważ jest to przygoda niemniejsza od stopa i niewiele od niego droższa. Głównym jednak powodem wybrania tego środka transportu był krótki okres czasu, jaki mieliśmy na zwiedzanie Indii i Nepalu: było to zaledwie sześć tygodni. (Które na te dwa kraje są niczym). Ważność naszych wiz indyjskich kończy się pojutrze, jednak my bierzemy samolot do Birmy. Dlaczego ponownie samolot? Po raz kolejny z powodów politycznych - granice lądowe Birmy są zamknięte, a loty AirAsia uprzednio zarezerwowane nie są zbyt drogie.

Już jutro lecimy zatem do Birmy, a dziesięć dni później wylądujemy w Tajlandii, by stamtąd kontynuować naszą podróż do Singapuru. Bangkok - Singapur - Pekin zamierzamy pokonać już tylko i wyłącznie autostopem, gdyż nic nie będzie nas już ograniczać. (mamy przynajmniej taką nadzieję).

Jak do tej pory, nie licząc sprzętu, wydaliśmy podczas wyprawy około pięciu tysięcy każdy. To cena podana wraz z dwoma przelotami samolotem, wizami, jedzeniem, etc. Zakładamy wydać jeszcze pięć tysięcy, z czego spora część będzie poświęcona na bilety kolei transsyberyjskiej. Powrót planujemy na koniec sierpnia, zatem cała wyprawa powinna trwać około ośmiu miesięcy.

Podczas ponad czterech miesięcy nie wydaliśmy ANI GROSZA na nocleg. Korzystamy tylko i wyłącznie z Couchsurfingu, Hospitalityclub oraz własnych namiotów.

Co dalej? To się okaże. Jeżeli chcecie wiedzieć kim jesteśmy, jakie projekty realizujemy podczas wyprawy oraz chcecie znać więcej szczegółów przejazdu, zapraszamy na bloga:

facebook.com/jollywanderer
Więcej informacji znajdziecie także na: jollywander.pl

Choć niestety nie zdążyliśmy dokończyć naszej strony internetowej przed wyjazdem, a na modyfikowanie jej w trakcie po prostu nie mamy czasu.

W razie jakichkolwiek pytań, kontaktować z nami można się zarówno przez bloga, jak i przez maila, którego znajdziecie na naszej stronie.

Pozdrawiamy