Wpis z mikrobloga

W nawiązaniu do wpisu https://www.wykop.pl/wpis/61763203/https-www-national-geographic-pl-artykul-czy-haluc/ melduję, że zaliczyłem tripa.

Na wstępie od razu zaznaczam, że grzybki to nie zabawa i potrzebujecie odpowiedniego przygotowania do tej "ceremonii".
Odbyłem spotkania online i f2f z kilkoma osobami zanim do tego doszło.
Finalnie przez mój nowy biznes nie byłem w stanie znaleźć czasu na zorganizowanie z sesji z terapeutą, więc... podjąłem decyzję że zrobię to sam. Jedna z osób, z która jestem w stałym kontakcie stwierdziła, że osiągnąłem już idealny mindset - w ogromnym stopniu przerobiłem we własnym zakresie swoje problemy z fobią społeczną, już przed tripem doszedłem do wniosku, że chyba już nie muszę się nazywać fobikiem.

Trafił mi się wolny wczorajszy dzień, więc stwierdziłem że to idealny moment. Z samego rana musiałem skoczyć na chwilę do firmy, a potem o 8:00 wróciłem do domu. Przygotowałem sobie dwie szklanki z wodą i wymieszanymi, sproszkowanymi grzybkami - jedna 2,7g, druga 2g. 8:20 wypiłem 2,7g. Usiadłem do kompa, ułożyłem sobie playlistę z ulubionymi kawałkami na spotify i zapaliłem papierosa. Przez kolejne minuty nic się nie działo, więc położyłem się na łóżko gapiąc się na swoje otoczenie. Nagle JEB, świat stał się różowo-zielono-żółty i się przestraszyłem na sekundę "co jest #!$%@??! a nie, to tak miało być" ( ͡º ͜ʖ͡º) wszystko dookoła zaczęło się delikatnie ruszać, chwyciłem za telefon, żeby napisać do osoby, która wprowadziła mnie w świat psychodelików i zapomniałem po co go wziąłem do ręki - to wywołało u mnie ogromną euforię i śmiech, którego nie mogłem opanować xD patrząc się w sufit zaczęły pływać mi po nim fraktale, spodziewałem się, że stracę bardziej kontrolę nad sobą, więc stwierdziłem że skoro jest tak łagodnie to wyjdę na balkon zapalić papierosa. Czułem jedność z otaczającą mój blok roślinnością, nie mogłem przeżyć tego, że siedzę w tym betonie zamiast być blisko niej. Cały trawnik po prostu ożył, wszystkie rośliny "pływały". Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić, chciało mi się wszystkiego i nic naraz - na szczęście osoba, do której pisałem była pod telefonem, kazała mi odłożyć telefon, położyć się i dać się ponieść. Chciało mi się bardzo iść na spacer do lasu obok ale jednak odpuściłem, bo przecież byłem naćpany i okropnie zmęczony po ostatnich dniach pracy. Położyłem się do łóżka, założyłem opaskę na oczy i przyglądałem się fraktalom.

Minęła jakaś godzina, półtorej i efekty trochę osłabły. Ze spotify zaczęła lecieć płyta https://open.spotify.com/album/46Vu7w9nZePvIFSg7CZof2 która totalnie zmieniła mój humor, stało się ponuro, udzielała mi się również kiepska, deszczowa pogoda. Podniosłem się z łóżka i doszedłem do wniosku, że to nie jest to czego oczekiwałem - miałem totalnie odlecieć, a tak naprawdę to była tylko psychodeliczna interakcja z otoczeniem. Usiadłem z powrotem do kompa, by zmienić playlistę na coś pod psychodelicznego tripa, na szybko bez zastanawiania się, wybrałem https://open.spotify.com/playlist/5lICLwjmmxh9xQ3PptkkMO Poszedłem się wysikać bo piłem dużo wody i nie mogłem się napatrzeć na kafelki, które ożyły - chwilę sobie posiedziałem w łazience i delektowałem się tym pięknym widokiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wróciłem do łóżka i zacząłem się zastanawiać czy wypić kolejne 2g. W końcu po chwili stwierdziłem, że dam sobie radę, jeśli będzie źle to i tak grzybki nie zrobią mi krzywdy i w końcu po jakimś czasie faza zejdzie. Wypiłem. Założyłem opaskę, położyłem się i wsłuchałem się w muzykę. Po jakimś czasie odpaliły się kawałki z fletami, to była najpiękniejsza muzyka jaką słyszałem w życiu. Aż się odwróciłem w stronę głośnika, żeby lepiej ją słyszeć. Ogarnęło mnie poczucie miłości i ogromnego spokoju. Zacząłem się zastanawiać, czemu matka natura to tak skomplikowała, stworzyła nas, a tylko dzięki jakimś grzybkom możemy poczuć taką boskość. Kolejne utwory sprawiły, że poczułem się jak w niebie, czułem zjednoczenie z wszechświatem, i opiekę - nie wiem jak to ubrać w słowa. Przez dalsze picie co jakiś czas wody, musiałem znowu iść się wysikać, ledwo stałem na nogach ale doszedłem do łazienki. Zrobiłem co musiałem i stwierdziłem, że spojrzę w lustro - pomimo kilku informacji o tym w różnych miejscach żeby lepiej tego nie robić - moje gałki oczne zwiększały i pomniejszały się ale poza tym żadnego diabła nie widziałem w swoim odbiciu ( ͡º ͜ʖ͡º)

Po powrocie do łóżka zaczęło mi się przewijać w ogromnym tempie całe życie i wszyscy ludzie, których spotkałem do tej pory. Nie czułem żadnego strachu, lęku i czułem "przebaczenie" wobec wszystkich sytuacji, które mnie dotknęły. Nie nadążałem ze rejestrowaniem tego co widzę, miałem wrażenie, że moja głowa zaraz wybuchnie. Na koniec "przewijania" przeniosło mnie do kosmosu, gdzie obserwowałem jak nasza planeta się rozpada - gdy w końcu wybuchła, poczułem że moja opaska na oczach zrobiła się mokra, a po policzkach popłynęły mi łzy - poczułem ogromny ból i stratę, miałem też wrażenie że pali mi się serce. Po tym jak Ziemia wybuchła, ogarnęła mnie po prostu boska nicość - czułem tylko spokój, chyba nie czułem też już swojego ciała. Zinterpretowałem to jako swoją śmierć.

Nie mam pojęcia jak długo trwałem w tym stanie nicości, ale gdy zaczęło schodzić, to zacząłem rozkminać swoje obecne problemy. Zrozumiałem, że jakiekolwiek emocje nic mi nie dadzą, mam być odpowiedzialny, niczego się nie bać i robić co trzeba. W końcu ściągnąłem opaskę, podniosłem się z łóżka, usiadłem na fotelu i "trawiłem" w myślach to co się wydarzyło. Już wszystko wracało do normy, delikatnie tylko dalej świat był kolorowy i trochę falował.

I to tyle. Zakochałem się w psylocybinie, do następnego tripa lepiej się przygotuję, będę wypoczęty, zarzucę od razu większą dawkę i na pewno wystartuję z tą samą psychodeliczną playlistą na spotify :)

Na pewno mój mózg z "technicznego" punktu widzenia działa już inaczej - chwilę dzisiaj zająłem się pracą i byłem maksymalnie skupiony na tym co robiłem, a do tej pory byłem zazwyczaj pochłonięty brain fogiem.

A i już wczoraj poczułem zmianę gdy wyszedłem z domu - nawiązując do fobii społecznej - szedłem wyprostowany i z głową w górze, do tej pory zawsze byłem zgarbiony i przerażony otaczającym światem, może faktycznie coś się zmieniło? Myślę, że jest jeszcze za wcześnie by ocenić czy faktycznie jakieś ogromnie zmiany zaszły w moim zachowaniu.

#lsd #psychodeliki #psychologia #psychiatria #fobiaspoleczna #depresja #psylocybina #narkotykizawszespoko
  • 15
@bitkoin: chyba ze starosci, robilem takie tripy w wieku 17-23 lata, co roku, pozniej mi sie zdarzylo kilka razy, ale ostatni byl nudny i nic ciekawego nie wynioslem z tego, pewnie przez towarzystwo i marny S&S i od tamtej pory mi sie nie chcialo, a minelo juz z 5 lat chyba. Kusi ostatnio troche zeby zarzucic karton albo grzyby, ale ciezko o dobre warunki do tripa, a dla zabawy mi sie
@bitkoin: Gratuluję wspaniałego tripa! Super, że doświadczyłeś takich niesamowitych rzeczy.
Co do zmian to różnie bywa, ale jeśli pojawił się nowy wzorzec zachowania i będziesz się go trzymał to z pewnością się utrwali.
Pewne refleksje mogą się pojawiać jeszcze przez parę tygodni i sprawy, które bezpośrednio po tripie się nie rozwiązały mogą sie ułożyć.
Do pierwszego tripa przystępowałeś bez dokładnych oczekiwań, bo doświadczenia psychodelicznego praktycznie nie da się wyobrazić jeśli się
@bitkoin: dziękuje za zawołanie! <3 powiem Ci- trip marzeń i nic jak tylko pozazdrościć. Niedawno dane mi było wysłuchać trip raportu albo bardziej horror trip raportu znajomego. Grzyby weszły w 5 minut i koledze (przez play listę z GTA prawdopodobnie ) wkręciiło się że biega po San andreas XDDD dźwięki fajerwerk(jakiś randomowy dzień nie sylwester) spowodowały, że myślał że strzelają do niego. Bardzo zabawnie czyta mi się tego posta, mając w