Wpis z mikrobloga

Hej Mirki & Mirabelki,

Piąteczek, piątunio a ja wjeżdżam z trzecim odcinkiem serii. Pierwszy tu a drugi tu.
Cieszę się z waszego udziału w ankietach, a informacje z nich posłużą mi do tworzenia kolejnych wpisów (np. post dedykowany wyzwaniom z samoakceptacją).

Dziś będzie o tym, kim jest osoba uzależniona od alkoholu, w mojej rodzinie był to mój ojciec. Alkoholizm kobiet różni się w niektórych względach od alkoholizmu mężczyzn, polecam tu artykuł . Co jednak łączy alkoholika i alkoholiczkę to samotność i nieumiejętność radzenia sobie z emocjami. Dużo można pisać o alkoholizmie (notabene dopiero od lat 60. jest on wpisany na listę chorób), w wielkim uproszczeniu sprowadza się on do tych dwóch elementów: samotności i braku umiejętności zdrowego regulowania emocji.
Czy alkoholizm jest uwarunkowany genetycznie? Prowadzone badania wskazują na taką zależność, wyodrębniono już 29 wariantów genów, które mogą mieć wpływ. Ciekawe badania prowadzili Polacy, dowodząc relacji pomiędzy piciem alkoholu, a genem FRO, który odpowiada za skłonności do nadwagi. Osoby posiadające ten gen okazały są bardziej odporne na rozwój nałogu. Badacze z USA z kolei dowiedli, że dużą rolę w rozwoju choroby alkoholowej odgrywa białko CRF. Odpowiada ono za wydzielanie substancji znanej jako kortykotropina, a testy na myszach pokazały, że zablokowanie tego receptora zwiększyło odporność na oddziaływanie alkoholu.
Drugim, równie ważnym czynnikiem jest środowisko i przekazywane młodszym pokoleniom pewnych postaw i uczenie sposobów radzenia lub nieradzenia sobie w życiu.

Piję 5 piw tygodniowo – czy to już alkoholizm czy jeszcze nie? To zależy. Nie jestem specjalistką od uzależnień, ale z tego, co wiem i widzę wkoło, o alkoholizmie można mówić, jeśli alkohol odgrywa na tyle dużą rolę w życiu, że powstrzymanie się od picia alkoholu na pewien czas staje się niemożliwe. Alkoholizm może przybrać różne formy:
Mój ojciec jest takim typowym hardcore alkoholikiem, który pije codziennie.
Znam osobę, która od poniedziałku do piątku funkcjonuje bez alkoholu, ale za to jak się dorwie do alko w piątek wieczorem to do zupełnego resetu. Niedziela to dzień dochodzenia do siebie. To jest alkoholik.
Znam też parę pijącą elegancko. Właściciele firmy, po pracy piją winko, brandy lub koniak, dla relaksu, a już koniecznie w weekendzik. To tak zwani “wysokofunkcjonujący” alkoholicy.
Mam też znajomych, którzy uprawiają dużo sportu i latem, po treningu napiją się piwa i to kilka razy w tygodniu. Gdy tylko robi się chłodniej, lub nie trenują stronią od alkoholu. Tu trudno mówić o uzależnieniu.

Mężczyźni piją głośno, towarzysko. Z tego, co obserwuję i czytam, kobiety piją inaczej - najczęściej wino, samotnie, gdy nikt ich nie widzi, dla relaksu po pracy.

Gdy Mały Książę podczas swych podróży na sąsiednie planety spotkał Pijaka, spytał:
– Dlaczego pijesz?
– Aby zapomnieć – odpowiedział Pijak.
– O czym zapomnieć? – zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć.
– Aby zapomnieć, że się wstydzę – powiedział Pijak, schylając głowę.
– Czego się wstydzisz? – dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc.
– Wstydzę się, że piję.

Piękna alegoria, prawda? Świetnie opisuje zamknięte koło, w którym znajduje się osoba uzależniona od alkoholu. Kilka lat temu, niedawno w sumie, śnił mi się mój ojciec. Siedział w piwnicy, tylko zamiast zwyczajowych półek ze słoikami i gratów w piwnicy stało jego łóżko i lampka. To samo łóżko i lampa podłogowa, które miał w swoim pokoju. Co jeszcze różniło piwnicę od tej, rzeczywistej to to, że wszystkie jej ściany były metalowe. Taki bunkier. Piwnica płonęła od zewnątrz, a ten mój ojciec siedział bez ruchu na tym łóżku w piwnicy i dusił się w gorącu i oparach. Nie płonął, powoli dusił się. Tak faktycznie wyglądało jego życie.
Moja opowieść nie będzie próbą rozgrzeszenia go. Będzie wyłącznie próbą obiektywnego spojrzeniem na alkoholika.

Mój ojciec urodził się jako najmłodszy w rodzinie. Miał dwóch starszych braci i siostrę. Ukończył szkołę zawodową, rozpoczął pracę w największym lokalnym zakładzie metalowym i mając 21 lat ożenił się z moją matką. W pracy dostrzeżono jego talent. Rysunek techniczny, w ogóle rysunek (do trzeciej klasy szkoły podstawowej często wyręczał mnie w pracach na plastykę, bo moje umiejętności malarskie stanęły na poziomie 6-latki), matematyka, nie stanowiły dla niego problemu. Stąd polecono mu podjęcie nauki w technikum i zdanie matury. W zakładzie pokładane w nim duże nadzieje. Mojej matce przeszkadzało jednak, że weekend spędza w mieście dzkim, w szkole (to tam miał się “rozpić”). Przeszkadzało jej również, że w pracy ma koleżanki. Potrafiła ze mną w wózku jechać pod zakład (dobre 3 km), by “odebrać” ojca z pracy. Gdy starszy z braci zaproponował mu założenie prywatnego zakładu ślusarskiego, mój ojciec nie potrafił odmówić, a mojej matce jawiło się to jako lepsza opcja. Czego mój ojciec nie przewidział to to, że odcięcie się od braci byłoby dla niego najlepszą opcją w życiu. Zakład funkcjonował świetnie. Tworzyli cuda na potrzeby miasta, kościołów i prywatnych klientów. Ale mój ojciec pozostał “młodym”, który miał robić to, co mówili mu bracia.

Nie wspomniałam wcześniej, ale mieszkała z nami moja babcia (od strony mamy). Ciężko sobie wyobrażam życie młodej pary z teściową na 55 m2. Moja babcia zmarła, gdy miałam 5 lat, jeden dzień przed urodzinami mojego brata. Zrozumiałe jest, że dla mojej matki była to olbrzymia tragedia. Z oddziału położniczego wróciła na pogrzeb własnej mamy. Następnie pogrążyła się w olbrzymiej tragedii, odsuwając od siebie ludzi wkoło. Ja jako 5-letnie dziecko miałam w noc dorosnąć do roli starszej siostry. Czułam się strasznie samotna i skrzywdzona. Patrząc wstecz podejrzewam, że podobnie odsunięty został mój ojciec. Od tego momentu bowiem nastąpiło powolne staczanie się. Pił codziennie. Po pracy zostawał w warsztacie, popijając z braćmi oraz rosnącą grupą kumpli. Piwo, wódka, potem denaturat. W warsztacie, w knajpie, w piwnicy, w domu. Alkohol był wszędzie. Powszechne na wykopie memy o kładzeniu pijanego ojca spać to ilustracja mojego dzieciństwa. Im więcej pił, tym bardziej moja matka odsuwała nas, dzieci, od niego, jako forma kary. Im bardziej my się odsuwaliśmy (np. matka zabraniała mi z nim rozmawiać), tym bardziej ojciec pił. Bywał na odwyku, ale po zakończeniu terapii wracał do domu, otoczenia które się nie zmieaniało i być może go przytłaczało. Nie wiem jakie miał marzenia, hobby. Patrząc wstecz, widzę jak smutne życie oboje prowadzili.

Jak już wcześniej wspomniałam, moja matka nie zostawiła mojego ojca, bo “dzieci muszą mieć ojca”. Wierzyła, że on się zmieni, co w sumie było mega naiwne, bo mój ojciec, w przeciwieństwie do wielu alkoholików nawet nie stwarzał pozorów, że chce się zmienić. Wielu alkoholików obiecuje zmianę, która rzadko następuje. Dlaczego nie następuje? Bo próbują w akcie rozpaczy przestać pić, nie rozumiejąc, że najpierw musieliby zrozumieć dlaczego w ogóle piją i poradzić sobie z przyczyną a nie ze skutkiem. Alkoholizm pociąga za sobą depresję i stany lękowe, stąd wychodzenie z zależności alkoholowej jest radzeniem sobie z wieloma innymi czynnikami.

Gdy, w związku z jedną z rozpraw sądowych, psycholog wzięła moją matkę na rozmowę próbując uświadomić, że alkoholizm to choroba rodzinna, moja matka nie zrozumiała tego w ogóle. Po powrocie do domu, żaliła się przede mną, wówczas mającą 12 lub 13 lat, że co ta idiotka (psycholog) sobie wyobraża i jak śmie mówić o współuzależnieniu. Do tego wątku wrócę w następnym wpisie poświęconym osobom współuzależnionym.

Do czego zmierza moja opowieść? Patrząc na mojego ojca (i matkę) z perspektywy czasu, wiem, że nie potrafili inaczej. Te słowa mogłyby się znaleźć na grobach wielu dysfunkcyjnych rodziców: “Tu spoczywa ojciec X. Nie potrafił inaczej”. Ale co to oznacza dla nas? Czy my potrafimy inaczej? Ktoś mądry powiedział, że często nie ma się wpływu na to, co nam się w życiu przydarza, ale zawsze mamy wpływ na to jak zareagujemy na to, co nam się przydarza.
Po pierwsze musimy uczyć się dobrych postaw. Każdemu radziłabym jak najszybsze opuszczenie rodziców alkoholików. Dopiero poza tym zaklętym kręgiem nauczymy się jak funkcjonują inni ludzie i inne rodziny. Nie musimy zrywać zupełnie kontaktu, jeśli ten nie jest dla nas traumatyczny, ale powinniśmy nabrać dystansu i zrozumieć, że ich nie uratujemy, jeśli oni sami tego nie chcą.
Z domu alkoholowego wychodzimy z dużym lękiem o tych, którzy tam zostali, ale i o nas samych – czy damy sobie radę, czy będziemy dobrymi partnerami / partnerkami, czy nie skończymy jak nasze matki, czy potrafimy w ogóle być rodzicami? Tysiące pytań, na które powoli będziemy znajdować odpowiedz. Wychodząc z takiego domu, często mamy bardzo niskie potrzeby. Zadowala nas cokolwiek, bo jest lepsze od tego, co mieliśmy w domu. Facet, który pije, ale nie bije jest lepszy od własnego ojca, bo pije, ale mało. Albo partner, który wprawdzie nie pije, ale też nie okazuje nam szacunku – to wystarcza w zamian za jakąś tam namiastkę stabilizacji. To samo tyczy się mężczyzn – wychowani w spirali zależności, próbując ratować matkę przed ojcem, wybierają podświadomie partnerki, które też trzeba ratować.
I co jeszcze wynosimy? Brak umiejętności do proszenia o pomoc. Bo albo nasze poczucie wstydu jest wysokie bez granic albo nie wpadamy na pomysł, że o pomoc można prosić. W końcu w życiu nikt nam nie pomagał, to my służyliśmy pomocą.

Jeśli udało ci się przerwać ten zaklęty krąg to gratuluję. Jeśli masz poczucie, że nie wszystko jest takie, jakbyś chciał/a warto szukać pomocy w grupach DDA, u terapeutów, w buddyzmie, sporcie. Nie będzie tak, że uda się od razu. Tego nam też nikt nie powiedział ani nie nauczył. Zmiana jest żmudna. Upada się wiele razy. To OK. Mamy czas, a warto potrafić inaczej.

Jeśli masz uwagi, pytania, chcesz podzielić się uwagami w sposób anonimowy, oto link do formularza. Z chęcią uwzględnię wasze głosy w moich kolejnych wpisach lub stworzę osobny wpis z odpowiedzią na wasze pytania.

W komentarzu bonus.

Zapraszam do obserwowania: #podgorke

#dda #podgorke #psychologia #gruparatowaniapoziomu #alkoholizm #ankieta

W mojej rodzinie uzależniony to:

  • ojciec 75.4% (43)
  • matka 8.8% (5)
  • oboje 15.8% (9)

Oddanych głosów: 57

  • 19
  • Odpowiedz
Poprosiłam jedną Mirabelkę, która do mnie napisała prywatnie, o bycie redaktorką tego posta. Podzieliła się ze mną swoją historią, którą za jej pozwoleniem tu zamieszczam:

Hej, ogólnie czytam to i jakbym czytała o mojej rodzinie
Jeżdżenie z mamą po pijanego ojca do pracy, jako małe dziecko, którego nie można zostawić w domu, albo jako osiemnastolatka z prawkiem od dwóch dni. Patrzenie na to jak on się wytacza z samochodu i nie może
  • Odpowiedz
Jak te historie mi przypominają moje życie, widocznie są tu jakieś schematy, wzorce które występują w każdej z takich rodzin. Mnie zastanawia od dawna to uzależnienie od dobrego samopoczucia rodziców, uspokajanie matki czy chodzenie na palcach wokół pijanego ojca by go nie wkurzyć.

Najgorsze jest to, że mimo wyprowadzki od rodziców 3 lata temu, ja tam wciąż chcę przebywać. Chcę ich odwiedzać, rozmawiać, wiedzieć co u nich.

Dokładnie, wraca się z nadzieją
  • Odpowiedz
@panimanager: nie masz opcji "nikt" w ankiecie

w sprawie nazywania kogoś kto pije jedno piwo dziennie (od lat, nie eskaluje itp - tylko to), to jest tak jak nazywanie pracoholikiem kogoś kto codziennie zostaje pół godziny dłużej w pracy - jeżeli chodzi o etykietkę to może i poprawne ale nijak się to ma do prawdziwego problemu
  • Odpowiedz
@panimanager czy to już alkoholizm czy jeszcze nie?

Diagnoza to nie wróżenie z fusów ¯_(ツ)_/¯

By móc postawić diagnozę zespołu uzależnienia od alkoholu, trzeba stwierdzić obecność przynajmniej trzech symptomów spośród wymienionych niżej:

silne pragnienie lub poczucie przymusu spożycia alkoholu,

trudności w kontrolowaniu zachowania związanego z konsumpcją alkoholu w zakresie rozpoczęcia, zakończenia i poziomu zażywania,

fizjologiczne objawy abstynencyjne,

stwierdzenie zmiany tolerancji alkoholu,

zaniedbywanie alternatywnych źródeł przyjemności i zainteresowań z powodu picia alkoholu, zwiększenie
  • Odpowiedz
@Mirkowy_Annon: Dzięki za uzupełnienie. Dodam ku ścisłości dla innych czytających, bo ty o tym pewnie wiesz, że dodatkowo rozróżnia się uzależnienie od alkoholu ( w Polsce mówi się o ok 800.000 osobach uzależnionych) od grupy osób pijących szkodliwie lub ryzykownie ( 2 - 2,5 mln osób), aczkowliek dla mnie to obszar do polemiki. Bo czy picie np jednego piwa dziennie, codziennie to już uzależnienie czy dopiero picie szkodliwe? Co ty o
  • Odpowiedz
@heniek_8: uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania stąd nie będę polemizować, tym bardziej, że zgadzam się, że pojęcie "alkoholik" jest bardzo szerokie i subiektywne. Uważam, że super że można pić codziennie jedno piwo i to nie eskaluje, ale dlaczego ktoś musi lub chce pić codziennie jedno piwo? Dlaczego nie woda lub herbata? Bo lubi? Ja lubię kotlety mielone, i to bardzo, a jednak nie jem ich codziennie ( ͡
  • Odpowiedz
@panimanager:
no sama napisałaś że pijesz 5 piw tygodniowo :)
dla mnie jest bez sensu, a gdybym miał koniecznie wypijać 5 tygodniowo to bym je zrobił w jeden wieczór

bo lubię zalać mordę niestety i jak mam 5 to nie zatrzymam się na jednym

czytam sobie ostatnio Osiatyńskiego i to co on podkreśla co jest kluczowe w alkoholizmie to jest utrata kontroli

więc jak jakiś czech pije codziennie piwo, albo francuz
  • Odpowiedz
@heniek_8: nie, ło panie! Jakie 5 piw tygodniowo! Gdzieś się nie zrozumieliśmy ( ͡° ͜ʖ ͡°) Może reaguję z dozą wątpliwości na pojęcie kontroli, bo mojemu ojcu też się wydawało, że ma picie pod kontrolą. Nie chcę na jego pryzkladzie sądzić innych, ale czy nie jest tak, że postrzeganie kontroli przez daną jednostkę a osobę postronną, lub bliską może być różne i problem polega na tym, że
  • Odpowiedz
@panimanager:
źle zrozumiałem - napisałaś

Piję 5 piw tygodniowo – czy to już alkoholizm czy jeszcze nie?


wziąłem to za twoje rozterki a nie jakiś ogólny cytat z najebusów

ktoś kto pije 1 piwo/ dzień od 18 do 81 roku życia - może technicznie jest 'alkoholikiem' ale praktycznie mu to nie szkodzi
  • Odpowiedz
@Golibroda: nie odpowiedziałam ci, ale przez ponad tydzień już chodzę i myślę nad twoimi słowami. Ja nie liczę na kolejne życie i to mnie chyba motywuje by zaakceptować to co jest ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@panimanager: Mi jest to ciężko zaakceptować, choć wiem że na świecie jest kilka miliardów ludzi którzy mają gorzej. Wiara w to że gdzieś tam po śmierci, w niebie, raju, kolejnym życiu będzie lepiej, sprawiedliwiej dodaje mi otuchy. I tyle, nie ma co się nad tym więcej głowić ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz