Kiedyś na imprezki przyprowadzaliśmy swoje dziewczyny. Jak ktoś nie miał, to na imprezie poznawał, bo zawsze było trochę singli.
Potem przez naście lat na imprezki przyprowadzaliśmy swoje żony. To były kiepskie imprezki, takie udawanie wujciów i cioć... kierunek Janusze i Grażynki. Najgorsze imprezki, z dzieciakami, ale nawet bez nich zawsze były nieśmiertelne tematy rozmów o "kolkach Jasia" i "rowerku Kasi". Najwyraźniej większości odpowiadał ten klimat, nie mam pojęcia dlaczego.
Obecnie na imprezki
Potem przez naście lat na imprezki przyprowadzaliśmy swoje żony. To były kiepskie imprezki, takie udawanie wujciów i cioć... kierunek Janusze i Grażynki. Najgorsze imprezki, z dzieciakami, ale nawet bez nich zawsze były nieśmiertelne tematy rozmów o "kolkach Jasia" i "rowerku Kasi". Najwyraźniej większości odpowiadał ten klimat, nie mam pojęcia dlaczego.
Obecnie na imprezki
Wczoraj nie miałem siły już to dzisiaj opiszę co się odwalało w #kolchoz u mnie, a była to istna #logikarozowychpaskow xD. Zaczniemy od sytuacji numer 1. Stoję i sobie jaram epapieroska i podbija do mnie jedna baba co pracuje u nas. Lat 40, zaniedbana i gruba, jednak mimo to typ "księżniczki", której powinno się dziękować za to, że istnieje xD. Wywiązuje się taki dialog:
- Hej, sprawę mam do Ciebie.