Wpis z mikrobloga

298791,91 - 8 = 298783,91

tl;dr


Mistrzostwa Polski Crosstriathlon w Tyńcu.

Trzy dyscypliny, ale w którymś wpisie trzeba napisać coś więcej więc padlo na sztafetę ;P

Wszystko zapowiadało się bardzo dobrze po piątkowym objeździe trasy rowerowej i biegowej, trasa wymagająca ale niespecjalnie trudna więc byłem dobrej myśli. Dobre warunki na sobotnich zawodach duathlonowych tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu, jednak jak na złość w nocy z soboty na niedziele przeszła ulewa, która później prawie nie ustępowała przez cały dzień. Na trasie ogromna ilość błota, ale jechać przecież trzeba, więc szybkie śniadanie, sprawdzenie czy wszystko spakowane i autobus do Tyńca ;)

Na miejscu byłem 3h przed startem więc na spokojnie można bylo przygotować stanowisko w strefie zmian, załatwić formalności w biurze i przyzwyczaić się do warunków pogodowych w oczekiwaniu na start.

W końcu wybiła jedenasta i trzeba było wejść do zasyfionej i zimnej (ok. 15-16stopni) Wisły i przepłynąć 1km. Po poprzednim nieudanym starcie w Ślesinie gdzie niewiele brakowało i skończyłbym 20 metrów pod powierzchnią wody, trochę obawiałem się tego etapu, ale jak się okazało niesłusznie. Ustawiłem się po zewnętrznej stronie grupy i ruszyłem swoim tempem, więc uniknąłem tzw. pralki na starcie, podtopień, kopnięć od żabkarzy czy innych nieoczekiwanych atrakcji. Nawet udało mi się popłynąć o 3 minuty szybciej niż mój rekord na 1km (co prawda na basenie) i wyszedłem z wody w niewiele ponad 16min. Przy okazji okazało się że płynięcie pod nurt, mimo że niezbyt silny, wcale nie jest taką prostą sprawą No i woda w Wiśle okazała się być trochę czystsza niż wyglądało to z brzegu, nawet widać było wyciągniętą przed siebie rękę ;)

Wybieg z wody, strefa zmian załatwiona bez pośpiechu i wyjazd na 24km trasę kolarską. Już po pierwszych kilkuset metrach byłem cały w błocie, okulary musiały powędrować do kieszonki bo nic nie widziałem, co przeklinałem później na zjazdach bo tam znowu nie widziałem nic bez okularów z powodu chlapiącego spod kół błota i wody. Na trasie ogromne ilości błota, jeśli akurat nie jechało się asfaltowym fragmentem to w 90% przypadków jechało się po błocie. Całe szczęście że patrząc na prognozę pogody zdecydowałem się w sobotę na zakup nowych opon, bo pewnie dojechałbym z brakami w uzębieniu ;) Sama trasa bardzo urozmaicona, strome podajzdy, mniej strome podjazdy, kręte single, szerokie zjazdy, krótkie fragemty asfaltowe. No i oczywiście błoto :D Szczęścia jednak nie miałem zbyt dużo bo na 7km pierwszej z dwóch rowerowych pętli zajechałem do zera klocki w tylnym hamulcu, w związku z czym pozostałe 17km musiłem jechać dość zachowawczo i wolniej niż zwykle. Do tego zapomniałem zabrać żeli ze strefy zmian więc cały dystans pokonałem tylko na bidonie z wodą. Poza jedną niegroźną glebą udało się dojechać w całości do końca etapu kolarskiego.

Tym razem krótszy pobyt w strefie zmian i wybieg na 8km trase biegową gdzie na sam początek czekały na zawodników schody do nieba - ostry terenowy podbieg po schodach zbudowanych z bali i końcówka po zboczu na którym zostały zamontowane liny aby w ogóle umożliwić wejście, Nie wiem czy ktokolwiek był w stanie pokonać go bez liny przy tej ilości błota jaka tam się pojawiła po opadach, jednak bardzo ułatwiało to pokonanie tego fragmentu. Dalsza część trasy już niestety nie taka ciekawa, dalszy błotnisty podbieg przez las a następie długi zbieg i spory kawałek płaskiego po łące i częściowo asfalcie. Pętla około 2,6km i tak 3 razy. Biegło się całkiem dobrze, jednak momentami na granicy skurczu więc były krótkie fragmenty w marszu, a ogólne tempo po pływaniu i rowerze nie powalało ;P

W końcu w czasie trochę ponad 2:40 wbiegłem na metę. Z samego wyścigu jestem mimo wszystko zadowolony, szczególnie po ostatnim nieudanym starcie, jednak nie ukrywam że liczyłem na czas lepszy o co najmniej 15 minut i miesjce lepsze niż ogon stawki, ale strata hamulca niestety nie pozwoliła na zbyt ostrą walkę, a wolałem zawody zakończyć za linią mety niż w szpitalu ;) Za to bardzo zadowolony jestem z pływania, które poszło znacznie lepiej niż wskazywałyby na to treningi, a był jeszcze spory zapas żeby przycisnąć mocniej. Dodatkowo chyba przestałem obawiać się pływania w otwartych akwenach więc same plusy :) Organizacja zawodów także bez zarzutu i jestem pewien że pojawię się tam za rok. A teraz nie pozostaje nic innego jak trenować na następny start za 2 tygodnie i prawdopodobnie będzie to dla mnie zakończenie tegorocznego sezonu triathlonowego. A może któryś z mirków startuje w Budzyniu na Iron Dragon? ;)

I jeszcze zdjęcie z mety i #pokazmorde

#sztafeta #triathlon
Pobierz teryuu - 298791,91 - 8 = 298783,91



tl;dr



SPOILER
SPOILER




Mistrzostwa Polski...
źródło: comment_IEdAEugAvhIIEmtRJ4ZO5lIYwZCxIjmx.jpg
  • 15
@DerpVEVO: Nigdy nie jest za późno żeby się nauczyć. Ja pływać nauczyłem się dopiero 2 lata temu na zajęciach wf na studiach. Na początku straszne problemy miałem ze skoordynowaniem kończyn z oddychaniem, ale gdy to rozpracowałem to poszło gładko ;)
@lilafro: Nie mam tam konta

@mizaj: Ze Ślesina nie pisałem bo nie było za bardzo co pisać. Zawody zakończyły się tam dla mnie już na pływaniu. Za to na pewno napiszę z Iron Dragona za dwa tygodnie ;)
@lilafro: Olimpijski. Ale to robię raczej luźno, bo nie posiadam jeszcze szosówki i jade na mtb na 1" slickach ;P dlatego wole crosstriathlony, ale mało takich imprez w kraju