Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć Mirki

Jestem z moją dziewczyną już około roku. Z początku wszystko było idealnie, była bardzo we mnie zakochana. Trwało to naprawdę długo... Jednak później powiedziała mi o atakach paniki jakie ma praktycznie codziennie. Przestaje kontrolować oddech, płacze, ma wrażenie, że znika. Prosiła mnie żebym spędzał z nią jak najwięcej czasu, ponieważ wtedy ataków nie dostaje. Tak żyliśmy ze dwa miesiące, ja starałem się być przy niej kiedy tylko mogę. Oczywiście musiałem zachować jakiś balans, więc czasami musiałem jej odmówić, nie chciałem aby ta "choroba" pogrążyła i mnie. Powiedziałem jej, że to nie może wyglądać w ten sposób, że musi udać się do specjalisty, albo przynajmniej spróbować od nawet tak błahych rzeczy jak zdrowe odżywianie (jej podstawowym posiłkiem były gofry, tosty i ogólnie wszystko co słodkie i niezdrowe), ale ona szła w zaparte, że to nie ma sensu, że jej już nic nie pomoże. Powtarzałem jej, że jeżeli nie to musimy wykluczyć możliwość, iż te stany nie są spowodowane tym, iż żyła po prostu w bardzo niezdrowy sposób. Pech chciał, że nie miałem jak zadbać o nią w takim stopniu w jakim bym chciał, gdyż nie miałem nawet możliwości być przy niej ze względu na brak dojazdu. Na jakiś czas wszystko znowu było w porządku, więc odpuściłem z czytaniem i próbowaniem zrozumienia tego problemu.

Później jak się pewnie domyślacie problem powrócił. O wiele gorszy, poza atakami paniki doszło pogorszenie własnej wartości do tego stopnia, iż przepraszała mnie kilka razy dziennie za to jakim jest dla mnie ciężarem. Powiedziałem jej, że mam wrażenie, że przestaję jej pomagać, że nasz związek nie wpływa pozytywnie ani na mnie ani na nią. W końcu postanowiła wybrać się do psychologa. Nie pomógł - wręcz przeciwnie, nagrała mi jak mówił, że musi zmienić swoje zachowanie bo zrujnuje wszystkich dookoła, że jej zachowania na nas ciąży, że nie szanuje ludzi, którzy ją kochają. Poszła do psychiatry. Z automatu dostała leki.

Tu zaczyna się właściwa historia. Odkąd zaczęła brać te leki wszystko poszło się #!$%@?ć. Nie ma już ochoty na nic, nawet na spotkanie się ze mną. Lekki jej nie pomogły i kompletnie utwierdziła się w tym, iż jest dla mnie tylko ciężarem i nie chce mnie w to mieszać. Twierdzi, że już sama nie wie co czuje, że mnie kocha ale te wszystkie myśli, które się w niej głębią jej to zasłaniają. Mimo wszystko kiedy się spotkamy to widzę jak się cieszy, jej współlokatorzy mówią mi o tym, że gdy przychodzi dzień naszego spotkania to robi się jakaś weselsza. Natomiast gdy się spotykamy, gdy tylko zejdziemy na ten temat, znowu mówi to samo, że nie chce już żyć, że nic jej nie pomoże, że nie ma dla niej żadnej przyszłości, że nie wie czy dalej mnie kocha. Teraz mamy małą przerwę. Cały czas mam wrażenie, że to wina tych leków. Traktuje je jak ucieczka, bierze je i zapomina o wszystkim. Nie wynosi nic z problemów, które ma ponieważ je zagłusza tymi tabletkami. Gdy przez telefon zaczniemy ten temat i jej stan się pogorszy to mówi, że musi kończyć i wiem, że idzie wziąć te #!$%@? tabletki. Zmieniała kilka razy psychiatrę i jedyne co robią to zwiększają dawki, zmieniają leki. Dłużej tak mirki nie mogę, naprawdę chcę jej pomóc, ale nie wiem czy potrafię. Wcześniej motywowało mnie to, że naprawdę widziałem jak wiele dla niej znaczę. Dalej mam wrażenie, że tak jest, ale ona stara się to ukryć. Nie wiem co robić, proszę was o pomoc. Może ktoś miał podobne przeżycia. Nie wiem jaka jest moja rola w tym wszystkim, co mam robić. Nie wiem czy ta przerwa to dobra decyzja...

Przepraszam za składnie i styl, ale nie mam już nawet ochoty tego poprawiać.

Pytajcie o co tylko chcecie to dopowiem.
#depresja #psychiatria #psychologia #pomocy #pytaniedoeksperta #medycyna #leki

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 5