Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiatowawkolorze.

CHIŃSKIE ARDENY

80 lat temu…

Japońscy żołnierze na czołgu Typ 97 Chi-Ha, centralne Chiny, lato 1944 roku.

W historii świata zdarzyło się wiele bitew, które zmieniły bieg wydarzeń. Nie inaczej było w czasie II WŚ, jednakże, opisywana kampania jest całkowicie zapomniana, chociaż rozmachem dorównywała największym w Europie i była to największa ofensywa japońska podczas II WŚ w jednym kraju. Co więcej, była również ostatnią w pełni zwycięską kampanią państw Osi w II wojnie światowej, a jej skutki zmieniły układ sił w Azji aż po dzień dzisiejszy. Jedne ''Ardeny'' się kończyły, inne zaczynały...

Ichi-Go Sakusen. Operacja Numer Jeden.

* * *

Po zażartych walkach w Chinach w latach 1937-1938 front ustabilizował się. Japończycy praktycznie wstrzymali działania ofensywne po bitwie pod Wuhan, która miała być decydującą ofensywą tej wojny. Mimo, że Chińczycy ponieśli potworne straty, a Japończycy osiągnęli cele strategiczne, to nie udało im się zmusić Chin do rozmów pokojowych (chociaż takie propozycje wysuwano do 1941 roku). Japończycy kontrolowali północno-wschodnie Chiny i w zasadzie nie mieli powodów, by posuwać się dalej: utrzymywali wszystkie ważniejsze porty, odcinając Chiny od zaopatrzenia morskiego, kontrolowali Indochiny Francuskie, ponadto w ich rękach znajdowało się większość chińskich fabryk i złoża surowców naturalnych. Chińczycy przeprowadzali kolejne próby kontrofensyw w okresie 1939-1941, ale wszystkie były stopowane przez Japończyków. Zdarzały się drobne kontrataki i walki z partyzantami, ale ogólnie front się ustabilizował.

I tak trwało to przez kolejne lata - Japończycy stopniowo rezygnowali z okupacji, oddając władzę rządowi chińskiemu Wanga Jingweia, dawnemu bliskiemu współpracownikowi Czang Kaj-szeka, popieranemu przez spore grono polityków Kuomintangu. I warlordów, czyli lokalnych watażków, panujących nad prowincjami chińskimi. Wszak Chiny nie były wcale scentralizowanym państwem i poza centralnym rządem Kuomintangu, składały się z wolnych prowincji, formalnie podporządkowanych Czangowi.

Sytuacja zaczęła się zmieniać pod koniec 1943 roku, kiedy do Chin zaczęły przybywać amerykańskie samoloty z 14. Armii i 20. Armii Powietrznych. Ta ostatnia dysponowała bombowcami strategicznymi B-29, zdolnymi osiągnąć Japonię i przeprowadzać tam naloty. Ponadto, w związku ze stratami w żegludze handlowej, zadawanymi przez amerykańskie okręty podwodne, Japończycy postanowili otworzyć lądowe połączenie z Indochinami, by stamtąd ściągać zaopatrzenie okrężną drogą do Japonii. Stąd planowane uderzenie nożycowe.

Pomysłodawcą ofensywy był pułkownik Takushiro Hattori, sekretarz generała-premiera Hideki Tojo. Dowódcą sił został generał (później marszałek) Shunroku Hata. W celu przełamania kręgosłupa Chin ściągnięto, pierwszy raz od 1937 r., jednostki Armii Kwantuńskiej z Mandżurii. Japoński wywiad dobrze wiedział, że Sowieci planują ofensywę ''Bagration'' na Białorusi i są niegroźni przez co najmniej rok. Zgromadzono zapasy benzyny na 8 miesięcy i amunicji na dwa lata walk. Całość sił liczyła 25 dywizji piechoty, 11 brygad mieszanych, dywizję pancerną i dywizję powietrzną. Razem: 600 tysięcy ludzi, 6000 dział, 15 tysięcy pojazdów (w tym 794 czołgi), 200 samolotów i 70 tysięcy koni. Było to więcej, niż wszystkie siły japońskie, które walczyły z Amerykanami razem wzięte.

Chińczycy w teorii dysponowali ponad milionem żołnierzy, ale większość sił elitarnych skierowano na drugorzędny front w Birmie pod naciskiem dowodzącego w Chinach gen. Josepha Stilwella. Chińscy żołnierze nie posiadali czołgów, rozbudowanej artylerii, środków transportu. Brakowało broni strzeleckiej, amunicji, medykamentów. O porządnych mundurach, butach, hełmach, kocach, namiotach - można było pomarzyć. Wszystkiego brakowało. Sam Stilwell wyjechał z Chin do Birmy, na punkcie której miał obsesję, zaś anglo-amerykański wywiad w styczniu 1944 roku radośnie obwieścił, że Japończycy są zdolni tylko do działań defensywnych i do większych ataków w Chinach już nie dojdzie. W związku z tym, znacznie ograniczono i tak mizerne wsparcie Lend-Lease dla Chin. 98 % tej niewielkiej pomocy (3,2 % całego L-L, w opisywanym okresie - 0,4 %) konsumowali amerykańscy lotnicy, bazujący w Chinach (jeden Amerykanin ''pożerał'' 700 kg zaopatrzenia miesięcznie - Chińczycy byli zmuszeni oddelegować część armii do upraw, by Amerykanie mieli co jeść). Rasista Stilwell, nazywający Czanga ''fistaszkiem'', ''#!$%@?'' i ''p**łem'', uważał go za wyłudzacza i ograniczał mu dostawy, kierując wszystko do Birmy. W efekcie ogołocona, słabo uzbrojona i wyposażona armia chińska otrzymała od Amerykanów 60 dział górskich, 320 działek przeciwlotniczych i 560 bazook. Była to kropla w morzu potrzeb. Całe Chiny posiadały tylko 6 tys. ciężarówek, z których połowa była unieruchomiona z braku części i paliwa. To było mniej pojazdów, niż miał amerykański korpus.

* * *

Nim wstał blady świt w poniedziałek 17 kwietnia 1944 roku, rozpętała się najstraszliwsza nawałnica w Chinach podczas całej wojny. Rozpoczęła się pierwsza faza Ichi-Go - operacja ''Kogo'', mająca na celu zabezpieczenie linii kolejowej Hankou-Kaifeng. Zaprawiony w bojach 12. Korpus armii Imperium, z doświadczoną 37. Dywizją Piechoty wdarł się w prowincję Henan, atakując z północy i rozrywając rachityczną obronę chińskiej armii, która uciekała w panice. Co więcej, w mijanych wioskach i miastach maszerujący drogą japońscy żołnierze byli witani jak wyzwoliciele i bohaterowie. Oferowano im ryż, herbatę, skromne zapasy mięsa. Niektórzy przygotowali nawet małe japońskie flagi i wiwatowali na cześć Cesarza.

W prowincji Henan, znanej niegdyś z żyznych ziem i dobrze rozwijających się gospodarstw, panował straszliwy głód. Gdy Czang Kaj-szek nakazał wysadzić tamy na Rzece Żółtej w 1938 roku, nie tylko zabił milion swoich rodaków, a cztery miliony pozbawił dachu nad głową. Woda zniszczyła całkowicie systemy irygacyjne, pola uprawne i inwentarz. Potem nastąpiły ataki szarańczy i susza, aż w końcu surowa, pozbawiona śniegów zima. Wiosną 1942 roku wybuchła klęska głodu, która utrzymywała się aż do jesieni 1943 roku. Chińscy żołnierze rabowali własnych rodaków z resztek żywności i dobytku, bili ich, wielu porwali i uwięzili, albo zamordowali, zgwałcili tysiące kobiet. W wyniku głodu i zbrodni chińskich żołnierzy zginęło w prowincji co najmniej cztery miliony Chińczyków - 1/5 ludności. Cztery miliony. W efekcie chińscy chłopi zwalczali chińską armię: wskazywali pozycje wojsk, przeprowadzali Japończyków, atakowali łączników, przecinali linie komunikacyjne, zabijali oficerów. Maruderów chińskich wieszano na drzewach, albo zakopywano żywcem. Japończycy wiedzieli, jak to wykorzystać i japońska armia zachowywała się godnie, szanując chińskich mieszkańców.

W ciągu kilkunastu dni liczące 300 tysięcy ludzi ugrupowanie 1. okręgu wojskowego chińskiego generała Tanga Enbo przestała istnieć. Chińscy żołnierze masowo dezerterowali z bronią - albo w góry, albo do Japończyków. Ci z kolei nie musieli nawet się wysilać - po prostu rozpędzali chińskie jednostki. 9 maja 1944 roku wojska japońskie przekroczyły Rzekę Żółtą, okrążając resztki armii Tanga i rozbijając je. Japończycy, niczym za swoich najlepszych lat rzucili się do swojego ulubionego rodzaju prowadzenia walki - wojny manewrowej. Niezbyt liczne oddziały szybkie, dysponujące czołgami i tankietkami oraz kawalerią omijały silne ugrupowania wroga, okrążały je, rozcinały na kawałki i wymiatały jeden po drugim. Przebrani w cywilne ubrania japońscy wywiadowcy całymi tygodniami zbierali informacje o chińskiej armii.

W Yiyang zniszczono cztery dywizje gen. Liu Gana, pod Hanzheng unicestwiono 4. Grupę Armii gen. Sun Weiru. Zażarty, choć źle zorganizowany opór stawili tylko weterani broniący miasta Luoyang. Pozbawieni broni przeciwpancernej, artylerii, żywności (niewielką ilość zaopatrzenia zrzucili Amerykanie na spadochronach) bronili się przez 15 dni. W mieście poległo 21 tysięcy z nich. Ale należeli do wyjątków. Chińscy żołnierze, gdy dowiadywali się że mają przeciw sobie weteranów z błękitnymi trójkątami (emblemat 37. Dywizji, pogromców komunistów chińskich), zbiegali w popłochu. Czang bezsilnie błagał Amerykanów o benzynę, która była zarezerwowana dla stojących bezczynnie bombowców. Prosił o zrzuty amunicji i żywności, o naloty na japońskie pozycje. Generał Claire Chennault, dowódca 14. Armii, jako jedyny go posłuchał i rzucił do walki wszystkie dostępne maszyny - 90 samolotów. Tymczasem przedstawiciele amerykańscy w Chinach w panice się pakowali i opuszczali zagrożone rejony - uciekali do zachodnich Chin, lub nawet dalej - do Indii i Cejlonu.

* * *

W pierwszej fazie Japończycy odnieśli miażdżące zwycięstwo. Zniszczyli w sumie 30 dywizji. Chińczycy stracili do tego momentu 52 500 ludzi. Japończycy - zaledwie 3 tysiące, z czego zaledwie 800 poległych. Przystąpili więc śmiało do realizacji planu ''Keikan'' - zdobycia prowincji Hunan i miasta Changsha, wielkiego ośrodka produkcji żywności i przejęcia lotnisk amerykańskich w rejonie Chengdu i Hengyang w południowych Chinach. 10 czerwca 1944 roku do ataku ruszyła japońska 11. Armia gen. Isamu Yokoyamy. Japoński generał wyruszył do rozprawy ze swoim arcywrogiem - generałem Xue Yue, dowódcą broniącego rejonu 9. okręgu wojskowego, który wielokrotnie powstrzymał go na poprzednich polach bitew. Pozbawiony zaopatrzenia i okrążony ''Tygrys z Changsha'', jak nazywano chińskiego generała wycofał się na południe. Zdobycie miasta, o które walczono od jesieni 1939 roku, przyszło Japończykom niemal z marszu - zdobyto je 18 czerwca. Sprzyjała im pogoda - mgły i duże zachmurzenie uziemiały amerykańskie lotnictwo. Japończycy zajęli nawet rodzinne miasto Czang Kaj-szeka - Xikou - i oddali szyderczo pokłon jego przodkom. W zaledwie 4 dni Japończycy przebyli 130 kilometrów trudnego terenu i stanęli pod Hengyang.

Tam organizował obronę osłabiony 10. Korpus gen. Fanga Xianjue, liczący 17 tys. ludzi. Chińczycy, oparci o prowizoryczne umocnienia, dręczeni przez głód, malarię i dyzenterię, z wielkimi brakami uzbrojenia i amunicji, z zaledwie dwoma starymi działami 75 mm, stawiali czoła Japończykom przez sześć tygodni. Na smutnych polach Hunanu nastoletnie harcerki chińskie próbowały dzielnie powstrzymać Japończyków, strzelając z moździerzy, bo tylko one jako-tako rozumiały działanie broni stromotorowej. Wspierali ich amerykańscy lotnicy w bombowcach B-25, schodząc na wysokość wierzchołków drzew i siejąc ogniem z karabinów maszynowych po japońskich kolumnach. Dewastowane ogniem z powietrza oddziały japońskie musiały się zatrzymać, bo brakowało żywności. Mimo próśb gen. Xue Yue, Czang odmówił mu dostaw zaopatrzenia, wiedziony swoją nienawiścią do zdolnego generała, w którym upatrywał konkurenta do władzy.

Niewielkie zrzuty zorganizował na własną rękę gen. Chennault, bo siedzący bezpiecznie w Birmie generał Stilwell odmówił jakiegokolwiek wsparcia Czangowi i zażądał dymisji Chennaulta, bo ten miał czelność pomóc Chińczykom. Ale wdzięczni chińscy cywile w rejonie Hengyang i Guilin, broniący się już pięć lat przed Japończykami, darowali amerykańskim pilotom co tylko mieli: wino, jedwab, figurki z kości słoniowej, lalki. Odpalano fajerwerki i petardy, a chińskie dziewczęta nagradzały lotników...

Amerykański porucznik wspominał chińskich żołnierzy: ''Ich ubiór składa się z postrzępionego, podartego kaftana, koszuli oraz pary kusych spodni. Niektórzy owijają wokół nich sukienne owijacze; większość ich nie ma. Szczęśliwsi wkładają słomiane sandały, reszta chadza boso. Uzbrojeni są w staroświeckie karabiny i noszą własny, ograniczony zapas amunicji. Panuje koszmarny brak ciężkiej broni: parę karabinów maszynowych i praktycznie żadnych moździerzy i ciężkich dział. Zapasy żywności są ograniczone i każdy żołnierz jest szczęśliwy, jeśli otrzyma dwie miseczki ryżu dziennie. Jak się zdaje, nie ma żadnego mięsa ani jarzyn. (...) Z marną bronią, chorzy i w obliczu nieprzyjaciela górującego liczbą oraz sprzętem, owi Chińczycy walczą dzielnie bez wytchnienia i skargi. Ich odwaga oraz brawura są doprawdy niezwykłe; odnajduję je u wszystkich rang.''

Ale to było mało. Japończycy, przekształceni w niezrównane maszyny do zabijania, parli naprzód - w skwarny dzień 22 lipca 1944 r. przegrupowane wojska japońskie ukazały się w szkłach chińskich lornetek w Hengyang. W końcu, zdziesiątkowani Chińczycy musieli się cofnąć 8 sierpnia i opuścić Hengyang. W ciągu 47 dni walk Japończycy stracili 19 tys. ludzi. 68. i 116. Dywizje Piechoty trzeba było wycofać z frontu i skierować do służby garnizonowej. Ale Chińczycy też ponieśli wysokie straty - 17 tys. ludzi. Zbiegła tylko garstka wraz z generałem Xianjue.

Po zwycięstwie Japończycy skierowali się dalej na południe, w rejon Guilin-Liuzhou, gdzie znajdowały się cztery wysunięte lotniska. Mimo, że Chińczycy dysponowali miażdżącą przewagą liczebną i wsparciem lotnictwa, a Japończycy byli oddaleni od własnych baz zaopatrzeniowych i nie posiadali samolotów, to armia Imperium wciągnęła Chińczyków w wojnę podjazdową. Małe, dobrze uzbrojone oddziały japońskie szarpały linie Chińczyków, urządzały pułapki i zasadzki, a potem otaczały je i po kolei wybijały w kotłach. We wrześniu 1944 r. Japończycy wyprowadzili drugą fazę ofensywy - ''Shokei''. Egzekucja. I istotnie nią była - Japończycy szli niczym walec, dosłownie zgniatając słabe chińskie pozycje. W szeregi chińskie - na froncie i na zapleczu - wdarła się potworna apatia i rozprzężenie. Japończycy bez większego trudu przejęli wielkie miasta Guilin i Liuzhou w południowych Chinach. Do 24 listopada 1944 roku udało się zrealizować cele zasadnicze.

* * *

11 grudnia 1944 roku czołówki wojsk Imperium dotarły do granic Indochin, rozcinając Chiny na pół i łącząc się z oddziałami atakującymi od południa.

Zwycięstwo wojsk japońskiego Cesarza było zaiste wielkie i wspaniałe.

W 9-miesięcznej kampanii Japończycy stracili ok. 100 tysięcy żołnierzy, jednak straty chińskie były przerażające. Oficjalnie, armia chińska straciła 750 tysięcy ludzi w walce - zabitych, rannych i zaginionych. Ponad 40 tysięcy dostało się do japońskiej niewoli. 600 tysięcy zdezerterowało do wojsk Wanga Jingweia, sprzymierzonych z Japonią. Zniszczone, lub przejęte zostały ogromne ilości zaopatrzenia, w tym 6723 armaty i moździerze oraz 190 amerykańskich samolotów. Zwycięstwo Japonii było całkowite. Była to operacja, którą można porównać tylko do początkowych faz Unternehmen ''Barbarossa'' w 1941 r., choć znacznie mniejsza od kampanii w ZSRR. Wspaniałe japońskie zwycięstwo dosłownie zadziwiło świat. Dość powiedzieć, że Aliantom nigdy nie udało się osiągnąć podobnego sukcesu w walce przeciw Japonii. Nawet wliczając Mandżurię 1945. Odtąd Japończycy mogli bez przeszkód transportować zaopatrzenie z Malajów i Indochin, zasilając japoński przemysł w życiodajne kauczuk, ropę, stal, a Chiny stały się najsilniejszym punktem Imperium do końca wojny.

Japończycy nie tylko zadali straszliwe straty Chińczykom. Doprowadzili także do ewakuowania z Chin 20. Armii Powietrznej i zabezpieczenia Japonii przed nalotami z tego kierunku. W perspektywie nie zmieniło to sytuacji, ponieważ od sierpnia 1944 r. Amerykanie dysponowali lotniskami na wyspie Saipan i mieli w zasięgu swoich bombowców Tokio.

Ale japońskie zwycięstwo miało inny wymiar. Japończycy dokumentnie przetrącili kręgosłup armii chińskiej, która do końca wojny nie odzyskała sprawności bojowej. Do końca maja 1945 r. na froncie panował spokój, a ograniczone walki zaczęły się latem. Klęska w operacji Ichi-Go doprowadziła do znacznego osłabienia rządów Czang Kaj-szeka, a w efekcie Amerykanie zaczęli zmuszać generalissimusa, by porozumiał się z komunistami Mao Tse-tunga. Naciskał na niego m.in. wiceprezydent USA, Henry Wallace, który wrócił wówczas z ZSRR i z zachwytem opowiadał o łagrach na Syberii jako o ''skutecznym sposobie zarządzania ludźmi''...

Pozycja Mao została wyraźnie wzmocniona, chociaż komuniści praktycznie nie walczyli z Japończykami (i dużo bardziej woleli z nimi handlować, na przykład opium). Przy okazji japońskiej ofensywy, dywizje Kuomintangu, blokujące rejon Yan'nan, gdzie siedzieli komuniści, musiały odejść do walki, co dało wolną rękę Mao. Mimo że jego siły były dalece słabsze od sił Kuomintangu, to Amerykanie wysłali swoją misję (zwaną ''Dixie Mission'', pod przewodnictwem płk Davida Barretta) do Yan'nan - bazy chińskich komunistów. Byli zachwyceni spotkaniem. Wypoczęci, silni i zdyscyplinowani komuniści, zapewniający o swojej miłości do demokracji, chętni do współdziałania z Amerykanami i wyjątkowo układni kontrastowali z konfliktowym Kuomintangiem i wycieńczonymi żołnierzami armii chińskiej. Bardzo pomogła w tym propaganda komunistyczna, kreująca przed Amerykanami wizję licznych heroicznych bojów komunistów z Japończykami, co było kompletną fikcją. Amerykanie koniec końców uznali, że owszem, Chińczycy dostaną wsparcie z Lend-Lease, pod warunkiem, że komuniści zostaną dopuszczeni do współrządzenia Chinami.

Reprezentanci wolnego świata, przedstawiciele tzw. światowego imperium, znowu wcielili się w rolę pajacyków, pociąganych za sznurki przez rozbawionych zbrodniarzy...

Japończycy zaś wcale nie uznawali komunistów chińskich za wrogów, wręcz przeciwnie - zamierzali uznać ich władzę i tym samym wprzęgnąć do walki z Kuomintangiem, a przy okazji uczynić gest wobec Sowietów. Doszło do tego, że w japońskiej prasie drukowano... artykuły Mao.

Doprowadziło to w końcu do wycofania się Amerykanów z Chin w 1945 roku i pozostawienia Czanga na pastwę komunistów. W ten sposób Chiny na kilkadziesiąt lat zostały wyeliminowane jako zagrożenie dla Japonii.

Klęska Chin wywołała jeszcze jeden poważny skutek. W Waszyngtonie uświadomiono sobie, że Chiny są niezdolne do pokonania Japonii na kontynencie. To, że Chińczycy nie mieli żadnego wsparcia od Amerykanów, nikogo nie interesowało - Stilwell już zadbał o to, by całą winą obarczyć Chińczyków. Na marginesie, to ten osobnik był też skrajnie zakochany w Sowietach i Stalinie, wychwalając go pod niebiosa. Jego dzienniki, których stopień cynizmu, rasizmu i manipulacji przekracza nawet dzienniki Goebbelsa, są do dzisiaj głównym źródłem wiedzy tzw. zachodu nt. wojny w Chinach.

W związku z tym gabinet prezydenta Roosevelta zaczął pracować nad skłonieniem ZSRR do wojny z Japonią, uznając, że tylko ich pomoc może zakończyć wojnę na Pacyfiku. W zamian zdecydowano się na rozliczne ustępstwa względem Sowietów w Europie Wschodniej i Środkowej, co doprowadziło do porozumień jałtańskich, w których ZSRR zobowiązał się do uderzenia na Japonię w trzy miesiące po zakończeniu wojny, w zamian za oddanie m.in. Polski komunistom.

Można więc powiedzieć, że przyczyną nowego porządku na świecie była zapomniana japońska ofensywa na drugim krańcu globu...

Znienawidzony Stilwell został wreszcie odwołany ze stanowiska w październiku 1944 roku, gdy okazało się, że Chiny nie otrzymywały praktycznie żadnej pomocy z USA. Przybyły na miejsce Stilwella generał Albert Wedemeyer był przerażony stanem dostaw (a raczej ich braku) i, mimo błyskawicznego zorganizowania przerzutu uzbrojenia i zaopatrzenia dla armii Czanga (nagle, po dymisji Stilwella, okazało się, że dostawy są jednak możliwe...), to do końca wojny nie udało się tego zmienić, a większość sprzętu nie trafiła do służby przed końcem wojny.

Jedynym komentarzem powinien być cytat brytyjskiego ambasadora w Chinach, sir Horace Jamesa Seymoura:

„Chiny mają swe Stalingrady do obrony, ale nie mają środków do ich obrony”.

Warto o tym pamiętać, gdy będziemy mówić, kto wygrał, a kto przegrał II Wojnę Światową.

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #chiny #japonia #usa #azja
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiato...

źródło: 438087142_859526336188249_7358166165338676691_n

Pobierz
  • 8
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45:

Japończycy wiedzieli, jak to wykorzystać i japońska armia zachowywała się godnie, szanując chińskich mieszkańców.


Ale to ironia, prawda? Bo raczej armia japońska zachowywała się w Chinach strasznie. Może tym razem było inaczej?
  • Odpowiedz
@wykopowicz71: powszechnie znane jest to, co bardzo chętnie rozdęła propaganda amerykańska i chińska, i to jest tylko jedna strona medalu. Oczywiście, Japończycy dopuszczali się wielu zbrodni, niekiedy bardzo okrutnych, ale wbrew pozorom, Japończycy wcale nie prowadzili wojny jak Niemcy - z zamiarem eksterminacji całych narodów. W Azji Południowej byli traktowani jak wyzwoliciele spod kolonialnego jarzma. W Chinach - szczególnie po 1938 roku - też poluzowali ucisk, bo wiedzieli, że terror przysporzy
  • Odpowiedz