Wpis z mikrobloga

Eh, wyszło trochę za długie, ale kto przeczyta, ten przeczyta i tyle. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Bardziej to mi służy tylko temu, żeby się wygadać. W sumie napisałoby się jeszcze więcej, ale co za dużo, to nie zdrowo.

8 lat temu korzystając z okazji, wyprowadziłem się z patologicznego domu, bo nie dało się tam żyć. Ale mam też dość życia nie u siebie. NIGDY nie zarobię na własne mieszkanie. Nie będę wynajmował kawalerek po 2-3k. Nie chcę wynajmować pokoju i mieszkać z obcymi. W pewnym sensie, nie mam gdzie się podziać. Teraz mieszkam po znajomości w pewnym miejscu, ale nie jest to docelowe gniazdko (niezależnie ode mnie), już nie wspominając o panujących warunkach.

Czasami mam takie myśli, żeby po prostu zabrać klucze do swojego pierwotnego pato-domu, pójść tam, otworzyć drzwi, usiąść po turecku na środku mieszkania i krzyknąć radośnie: Wróciłem! xD.

A tak poważniej, to sam już #!$%@? nie wiem.

A teraz mała telenowela, a.k.a: to który #!$%@? jest synem kogo?!:

W dzieciństwie co chwila były jakieś awantury i chlanie. Patrzyłem jak ojciec #!$%@? matkę i innych. Odwiedziny policji nie były niczym niezwykłym. Nigdy go praktycznie przy mnie nie było, gdy dorastałem. Często się bałem samej jego obecności w domu. Matka rozwiodła się z ojcem, gdy miałem 10 lat. Po rozwodzie "pobywała" sobie w różnych związkach i ci jej kolesie wprowadzali się do nas na jakiś czas. Każdy z nich był alkoholikiem.

Bez wchodzenia w detale, babcia musiała się do nas na stałe wprowadzić. Jest alkoholiczką i też lubiła wszczynać aferki domowe.

Następnie matka zrobiła dziecko z jednym kolesiem, więc ostatecznie mieszkaliśmy tam: ja, matka, jej chłop, nowo narodzona siostra i babcia. W mieszkaniu 35m^2. Ja sam, w osobnym pokoju. Pozostali w czwórkę, w drugim pokoju. Po jakimś roku matka rozstała się z tym typem i znowu bywała okresowo z innymi. Oczywiście najlepiej wspominam te okresy, gdy była sama.

Aż w końcu nadszedł 2016 rok i związała się z patusem, który dopiero co wyszedł prosto z więzienia. Moja matka zdjęła w końcu maskę i odkryła swoją prawdziwą, patusową twarz. Stała się innym człowiekiem. Z wielkim żalem i rozgoryczeniem pękła moja bańka iluzji, którą mnie karmiła przez całe życie. Od tamtego momentu to już praktycznie nie jest moja matka... W sumie dwa razy już od niej usłyszałem, że żałuje, że mnie urodziła/ma takiego syna.

Mój ojciec już wtedy, od paru dobrych lat, był w związku ze swoją kobietą, którą poznał po swoim rozwodzie. Właśnie w 2016 roku, przy tejże kulminacji patologii w moim domu, ta jego kobieta pozwoliła mi zamieszkać w pewnym jej mieszkaniu (o którym wspomniałem wyżej, bo tu właśnie teraz mieszkam), żeby się odciąć od pierwotnego pato-domu.
Ojciec chciał mnie już wyrzucić dwa razy z tego mieszkania i kazał wracać tam, skąd przybyłem :D.

Przez całe życie, krok po kroku, natrafiałem po kolei na wszelakie schorzenia chorobowe, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, z których do dziś się nie wyleczyłem. Nie jestem już tym, kim byłem i nie mogę już robić tych rzeczy, które robiłem. Straciłem zaufanie do lekarzy i w sumie to... przewróciło się, niech leży. Bardziej od samych schorzeń bolał fakt, że nie można było liczyć na niczyje wsparcie. Zostajesz sam ze sobą.
Post ma charakter bardziej "psychologiczny", więc od razu mówię, że miałem też terapie u różnych psychologów i psychiatrów. Jednak dalej są pewne ciemne chmury, które wiszą nad moją głową.

Jest 2024 rok i jak wygląda obecnie sytuacja w tamtym jakże kochanym, rodzinnym domku?
Matka jest dalej z tym samym patusem już 8 lat. Okazjonalnie matka z patusem nakręca aferki, patus ją bije. Matka odtwarza zgodnie ze schematem wszystkie plany scenariusza zakodowanego w jej podświadomości. Tak samo było z poprzednimi partnerami. Jest alko, jest impreza. Głód za patologią jest zaspokajany w kompulsywny sposób każdą awanturą. I tak do następnego razu. Czasami bawią się w rozstania, ale to jest kwestia tylko paru tygodni i potem historia znowu zatacza koło.
Babcia schorowana, z demencją, leży już tylko większość czasu w łóżku. To już ten stopień choroby, gdzie nawet alkoholu nie tyka.
Siostra przyrodnia ma już 15 lat i tak jak ja kiedyś, tylko obserwuje jako świadek tę całą patologię. Niby ma osobny pokój, ale co z tego. Między nami jest 15 lat różnicy.

Ucieczka z domu nie pomogła, bo i tak te chmury się za mną ciągną. Za dużo mnie dotknęło schorzeń, bym mógł postawić na absolutną samodzielność.
Mieszkając tu gdzie mieszkam, jestem i tak uzależniony od ojca. Czuję się jakbym oszukiwał samego siebie, będąc tutaj. Ja się tu nie wychowałem, to nie mój dom, nie mam do niego przywiązania. Stresuje mnie to, że w końcu zostanę stąd wyrzucony, mam też dość panujących tu warunków.
Czasami spotkam się z siostrą i jak słyszę te historyjki z jej domu, to szkoda gadać. Nie jestem też na tyle poradny życiowo, by jej pomóc. Może trzeba iść va bank i tam wrócić. Może moja obecność jakoś zminimalizuje te akcje.

Strasznie przytłacza mnie przymus pracowania bez robienia co jakiś czas przerw. Nieważne jaka to jest praca. To jest dodatkowy czynnik wykluczający mnie z ruszenia do przodu. Zauważyłem, że to fatum krąży też nad innymi w rodzinie.

Skoro tam zostałem wyhodowany, to może w tej samej oborze trzeba już dożyć do końca i znać swoje miejsce w szeregu.

#depresja #nerwica #patologia #dda #rodzina #takietam #zalesie #gorzkiezale
  • 18
  • Odpowiedz
PS: Oczywiście bywały lepsze chwile w dzieciństwie, które mój mózg wyróżnia jako wyjątkowo pozytywne. Mam jakieś tam sentymentalne wspomnienia z ojcem i matką. Można by powiedzieć, że choruję na nostalgię.
  • Odpowiedz
@telegazeciarz nie da się wracać, jeśli nigdy z tej „obory”/domu tak naprawdę nie wyszedłeś. Jak masz zostawić „chmury” za sobą, jeśli wciąż siedzisz w tym bagnie? Twoje zabiegi myślowe wyglądają jak kalka zachowania matki. Dużo usprawiedliwiasz czynnikami zewnętrznymi, tak musi być, jest nad nami fatum itd. Na pewno miałeś trudny start, tylko nie wszystko w życiu dzieje się biernie, na mnóstwo sytuacji mamy wpływ. Wybór bycia biernym to również cię jakiegoś działania
  • Odpowiedz
Co to znaczy przymus pracowania bez robienia przerw? No bo chyba nie chodzi po prostu o pracę jako taką?


@kamillosbombos: Najprościej mówiąc, 20 dni urlopu w roku to jest dla mnie stanowczo za mało. Często rzucałem prace, żeby zrobić przerwę na kilka miesięcy i móc naładować baterie.
  • Odpowiedz
@telegazeciarz nie przeczytałem całego, ale fragmenty. No współczuję, ale zasadnicze pytanie. Niby jak chcesz żyć skoro nie chcesz wynajmować kawalerki ani pokoju z obcymi XD, jeszcze kwestia pracy. No ewidentnie potrzebna jest ci terapia i leki i mówię to całkowicie poważnie, inaczej nic się nie zmieni w twoim życiu, niestety.

Znajdź dobra praca, weź kredyt i kup swoje mieszanie albo... Coś wynajmij? No niestety, ale nie ma w życiu innej drogi xD
  • Odpowiedz
@telegazeciarz: Największy problem to chyba to, że twoja siostra mieszka z obcym mężczyzną, patusem, alkoholikiem i przestępcą. Wystarczy, że coś mu się uwali w głowie i zrobi co chcę, a matka mu przyklaśnie albo on jej klaśnie. Dobrze jakby twoja siostra miała coś do obrony pod ręką, choćby mocny gaz żelowy, ale ewentualnie kosa między żebra też nie jest złym rozwiązaniem, bo prawo na to zezwala w samoobronie, a w sądzie
  • Odpowiedz
@Nemayu: Niestety warunki panujące w tym domu nie pozwalają na to, by ona tu zamieszkała. Jest tu pełno robactwa. Mieszkam na poddaszu, gdzie grasują gołębie na balkonie i wszędzie srają, a ta kobieta ojca nie chce założyć siatek. Dziś znalazłem pełzającego "kleszcza gołębiego" po moim czterdziestoletnim łóżku i jestem już załamany. Nie ma też tu lodówki, pralki.

To też powód, przez który chciałbym tam wrócić. Bo uniknąłbym tego robactwa itd.

A
  • Odpowiedz
@telegazeciarz: No to pozostaje internat albo ewentualnie jej biologiczny ojciec. Jak się skontaktujecie, to może jakoś jej pomoże. Płaci na nią alimenty? W takim wypadku z takich alimentów i 500+ wystarczy na utrzymanie 15-latki. Problem, że jej matka zapewne uznaje te pieniądze za własne i będzie o nie walczyć.

Opcją jest też podjęcie przez ciebie pracy, aby było cię stać na wynajęcie normalnego mieszkania, choćby kawalerki. Nie wiem jak to wygląda
  • Odpowiedz
@telegazeciarz: Co do siatek na robactwo, to je po prostu przyklej. Jak się nie spodoba to zwyczajnie je odkleisz. W marketach taka siatka/moskitiera na taśmę na rzep kosztuje ~15 zł. Te markowe są droższe, a nawet są gorsze. Bierz najtańszą jaką znajdziesz, dotniesz sobie i przykleisz.
  • Odpowiedz
to co ty wtedy robisz? I za co żyjesz? Ile w ogóle masz lat?


@kamillosbombos: Jeżeli chodzi o to, co robię w trakcie przerw od pracy, to to są raczej takie zwykłe codzienne rzeczy, pozwalające zająć czymś głowę, np.: spacery, czytanie książek, jakiś film, gra. Są to jedyne okresy, gdy czuję, że żyję.
Odkładam nadwyżkę z tego, co zostaje mi z wypłat i przeznaczam to na te paromiesięczne przerwy. Teraz i
  • Odpowiedz
Może trzeba iść va bank i tam wrócić. Może moja obecność jakoś zminimalizuje te akcje.


@telegazeciarz: Z jednej strony rozumiem chęć pomocy siostrze. Z drugiej: nie uchronisz jej przed wszystkim, oboje będziecie mieli coraz bardziej zrytą psychikę, bo nie wiesz co się dzieję jak Ciebie nie ma. Nie wiem czy jesteś w stanie coś poradzić na jej sytuację poza zabraniem jej jak wyżej napisano, ale to wiąże się z dodatkowym obciążeniem
  • Odpowiedz
Pytanie może głupie i ogólnie to rzucenie się na bardzo głęboką wodę, ale myślałeś o emigracji?


@BulgarskiTaboret: Czasami mi to chodziło po głowie, ewentualnie nawet wyprowadzka do innego miasta, byle się od tego jakoś wszystkiego odciąć.
  • Odpowiedz
@telegazeciarz: Ludzie, gdy planują przyszłość mają tendencję do zwracania uwagi na problemy i trudności do rozwiązania. Jednocześnie wyolbrzymiając ich znaczenie i uciążliwość. Obraz rysuje się w dużo gorszych barwach i przyszłość wydaje się dużo trudniejsza, niż okazuje się w rzeczywistości. Część problemów wcale nie występuje, a część jest mniej uciążliwa lub rozwiązuje się sama lub robi to za nas ktoś inny.

Iluzja wstrząsu – zjawisko przeceniania przez ludzi długości i intensywności
Nemayu - @telegazeciarz: Ludzie, gdy planują przyszłość mają tendencję do zwracania u...
  • Odpowiedz