Wpis z mikrobloga

Myślę, że po czterech i pół roku brania SSRI mogę już zrobić pewne podsumowanie.

Początek był rewelacyjny: byłem zrelaksowany, pozbyłem się lęku, ciągłej gonitwy myśli w głowie. Żałowałem, że tak późno zdecydowałem się na leczenie (miałem wtedy 29 lat). Zacząłem dostrzegać, że praktycznie w większości moich dotychczasowych życiowych decyzji i doświadczeń lęk maczał w jakiś sposób swoje palce.

Niestety efekt był krótkotrwały i zaczęła się niekończąca spirala: zwiększanie dawki -> osiągnięcie maksymalnej dawki -> dołożenie kolejnego leku -> zmiana leków na inne -> brak rezultatu -> zwiększanie dawki, itd. Trzykrotnie zmieniałem lekarza i przerobiłem mnóstwo leków (praktycznie wszystkie najpopularniejsze SSRI, SNRI, wortioksetyna, pregabalina/lamotrygina).

Uważam, że od kiedy zacząłem brać leki nie rozwinąłem się w jakimkolwiek aspekcie życiowym. Kariera zawodowa stanęła w miejscu, a inne obszary (małżeństwo, kondycja fizyczna) są w stanie gorszym niż kiedykolwiek. Nic mnie nie obchodzi, na niczym mi nie zależy, wszystko mam gdzieś. Oczywiście może być pewnym uproszczeniem przypisywanie wszystkiego lekom, niemniej kojarzę, że generalny życiowy regres rozpoczął się wtedy, gdy rozpocząłem leczenie. Mój kompletny brak energii i motywacji skutkuje leżeniem tak często, jak to tylko możliwe (popularne ostatnio pojęcie "bed rotting"). Pojawiają się też coraz częściej myśli magiczne, których nie miałem wcześniej.

Przez te 4,5 roku trzykrotnie próbowałem odstawić leki (jeden okres dwumiesięczny i dwa dwutygodniowe). Niestety reagowałem na to katastrofalnie: nasilało się napięcie, drażliwość, agresja w stopniu nieporównywalnie większym, niż przed rozpoczęciem leczenia. Nie dało się ze mną żyć i wracałem do leków. Mam obecnie wrażenie, że wpadłem w pewną pułapkę.

Nie jest tak, że nic innego nie próbuję robić ze swoim życiem: na początku tego roku odstawiłem całkowicie alkohol i rozpocząłem psychoterapię. Na razie psychoterapia jest dla mnie niekomfortowa, terapeutka jest krindżowa i mnie irytuje, ale zauważyłem, że zwracam uwagę na pewne aspekty własnej osobowości, o których do tej pory nie miałem pojęcia lub je bagatelizowałem. Mam pewne nadzieje w związku z terapią. Liczę na to, że mniej więcej w połowie tego roku skutecznie, całkowicie odstawię leki.

Uważam, że w większości przypadków SSRI powinno być stosowane tylko przez parę miesięcy jako pomoc w stanięciu na nogi przy ciężkiej sytuacji, poważnym epizodzie depresyjnym. Utrzymywanie pacjentów przez lata na tych lekach postrzegam jako ciężki błąd współczesnej psychiatrii.

#depresja #psychiatria #psychologia #ssri
meltdown - Myślę, że po czterech i pół roku brania SSRI mogę już zrobić pewne podsumo...

źródło: IMG_20240330_140738_887

Pobierz
  • 24
  • Odpowiedz
Uważam, że w większości przypadków SSRI powinno być stosowane tylko przez parę miesięcy jako pomoc w stanięciu na nogi przy ciężkiej sytuacji, poważnym epizodzie depresyjnym. Utrzymywanie pacjentów przez lata na tych lekach postrzegam jako ciężki błąd współczesnej psychiatrii.


@meltdown: tu nie ma co uwazac, taka jest standardowa procedura!
  • Odpowiedz
@meltdown: slodki jezu. standardowa procedura. 6-12 miesiecy i schodzimy z leków. jezeli wywiad wskazuje psychoterapia, najlepiej zaczac od CBT chyba ze wyrazne zaburzenia osobowosci to od razu mozna isc na inna forma pracy.
jakie miales dawki i jakie leki konkretnie?
  • Odpowiedz
  • 0
@JanTadeusz: mnóstwo tego. Najdłużej Setaloft, Fevarin, Citaxin (ten ostatni biorę obecnie). Poza tym był Andepin, Egzysta, Edronax, Brintellix, Symla, Efectin. Bywał też doraźnie Afobam. Więcej nie pamiętam ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@meltdown ja #!$%@?, jakbym czytała o sobie. Zwiększanie dawek, męczarnia fizyczna i agresja z dupy przy próbie odstawienia, zmiany leków na takie które mają dać kopa a ryją tylko łeb przez pierwsze tygodnie a później znowu jest się żywym trupem zdolnym tylko do leżenia plackiem. Całe życie się bałam że moje ciężkie przejścia w życiu doprowadza mnie do problemów psychicznych, no i kuźwa stało się. Boje się że te wszystkie leki brane
  • Odpowiedz
@_Blanche_Barton: Dokładnie mam tak samo. Leki zryły mi mózg nieodwracalnie.. Jestem warzywem. Dziś śmiejemy się z lobotomi a w przyszłości będziemy się śmiać z tego jak ludzi truli tymi "lekami"
  • Odpowiedz
@meltdown: () przykro mi mirku :(
może takie powolne odstawianie, jakie opisałam Ci kiedyś mogłoby zniwelować te uboki przy odstawianiu? Do tego powoli się mierzy z różnicą między rzeczywistością na lekach, a bez leków (na mniejszej dawce leków). W sensie, na lekach to jak iść bez plecaka, a odstawienie to jak założenie ciężkiego pleacaka. Jeśli odstawiasz powoli, to trenujesz sobie wytrzymałość powoli dodając plecak niewielkiej
  • Odpowiedz
  • 2
@factoryoffaith_: staram się funkcjonować na w miarę niewysokiej dawce, żeby przeżyć przyszłe schodzenie (tzn. teraz biorę 20mg citalopramu; próby zahaczenia o 10 lub 0 to na razie za ostro)
  • Odpowiedz
@meltdown i tutaj Zdecydowanie terapeuta ma rację. Tzn nie wiem czy akurat klaster C ale na pewno os 2.
Na jakim tle ocd? Jakie sytuację były problematyczne i jakie miałeś specyficzne objawy?

Co do zab. Depresyjno-lekowego, z mojego doświadczenia często jest tak że lekarz wpisuje taka diagnozę żeby nie pisać zaburzenia osobowości.
  • Odpowiedz