Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
#depresja
#psychiatria
#psycholog

Siemano Mirki, postaram się po krótce opisać swój problem, bo już jestem po prostu tym zmęczony, zbyt często to do mnie wraca, a więc w skrócie:

Mam 27 lat, pracę, wypalone zainteresowania , staram się rozwijać zawodowo i osobiście, ale to już chyba tylko i wyłącznie ze względów racjonalno-ekonomicznych. Jednak zanim znalazłem się w momencie w którym jestem, musiałem przejść przez ogromne bagno, które co jakiś czas do mnie wraca, i to w coraz bardziej okrutny sposób.

W wieku 11 lat moi rodzice się rozwiedli, a dwa lata później zmarł mój ojciec, o ile dobrze sięgam pamięcią, nie posypało mi się wtedy życie, owszem - było mega trudno, ale dawałem radę, skończyłem gimnazjum, poszedłem do średniej, w międzyczasie moja mama miała już nowego partnera - na początku było całkiem ok, chociaż niezbyt to akceptowałem i przez to nabrałem dużego dystansu do niej jak i całej rodziny, później zaczęły się kłótnie i awantury, których nierzadko byłem świadkiem. Było to dla mnie wstrząsające i nie potrafiłem zrozumieć dlaczego to dalej trwa.

Odkąd pamiętam, zawsze miałem dużo znajomych, byłem raczej duszą towarzystwa, ale w pewnym momencie zrozumiałem że w głębi jestem smutnym jak #!$%@? człowiekiem, okropnie poszarpanym przez doświadczenia z przeszłości.

Poszedłem na studia, co wiązało się z wyprowadzką z domu, więc generalnie oznaczało to odcięcie pępowiny, "pójście na swoje" i zajęcie się swoim życiem. To było świetne - nowi znajomi i otoczenie, pracowałem sobie dorywczo - ogólnie było mega spoko, ale gdzieś z tyłu głowy cały czas przewijał mi się się stres związany sytuacją w domu rodzinnym - cały czas myślałem o tym, o kłótniach, awanturach i krzykach. Zorientowałem się, że siedzi to cały czas w mojej głowie i muszę włożyć dużo wysiłku, po prostu walczyć żeby tłumić te myśli, podczas pracy, wykładów, rozmów ze znajomymi, czy imprez.

Oczywiście trwało to cały czas i moje życie było przeplatane jakimiś nowymi, popie*dolonymi akcjami z domu. Ta cała sytuacja stanowiła drugi plan dla mojego umysłu przez ostatnie 7-10 lat. Na szczęście razem z końcem związku mojej mamy z jej ówczesnym partnerem skoczyły się kłótnie, awantury i powoli wszystko wraca do normy. Jesteśmy na etapie odbudowywania kontaktu, ale jest to cholernie trudne, mam niesamowity żal w stosunku do niej, że pozwoliła temu trwać tak długo, chociaż z drugiej strony tłumaczę sobie że to są dorośli ludzie i to ich decyzje, niestety, moja głowa oberwała rykoszetem wielkości kuli armatniej.

Obecnie jestem #!$%@? na kawałki, nie potrafię cieszyć się najmniejszymi rzeczami, sukcesami, czy czymkolwiek innym. Staram się żyć najlepiej jak potrafię, dbam o siebie, dbam o swoje obowiązki i cały czas staram się podnosić życiowe poprzeczki, jednak za cholerę nie umiem się tym cieszyć.

Teoretycznie wiem, że rzeczy, które robię są pozytywne, ale brakuje mi tej radosnej chemii w mózgu, która by mnie pchała do przodu i motywowała do dalszych działań. Zamiast tego jest chroniczny stres, którego źródła nie potrafię zlokalizować. Nawroty stanów depresyjnych są coraz mocniejsze, kiedyś to były tylko chwilowe "doły", a w tym momencie potrafią trwać nawet kilka dni, podczas których po prostu nic nie jem, siedzę na kanapie, słucham muzyki i piję alkohol, którym się po prostu otępiam żeby zatrzymać rozbiegane myśli. Nie potrafię się skupić, zapominam rzeczy, podczas rozmowy z ludźmi po prostu udaję, że uczestniczę w rozmowie, a myślami jestem zupełnie gdzie indziej przez co czuję się jak ostatni egoista.

Nie potrafię cieszyć się ze spotkań ze znajomymi, czuję że tracę swoją tożsamość, łatwo wpadam w melancholię i nie potrafię się z niej wydostać przez długi czas. Jak przypominam sobie licealne czasy to po prostu płaczę jak małe dziecko nie potrafiąc uwierzyć w to jak bardzo się zmieniłem. Na moje szczęście, lub nieszczęście, jestem zajebistym aktorem i za wszelką cenę staram się przed wszystkimi ukryć ciężar, który mam w głowie.

Psycholog, psychiatra, czy do kogo ja mam pójść żeby mi pomógł? Moje stany zaczynają być coraz gorsze, mam tak średnio kilka razy w miesiącu i nie potrafię już sobie dłużej z tym radzić, nie chcę zalewać tego alkoholem i tkwić w tym gównie. Do niedawna myślałem że jestem w stanie to kontrolować, i że to po prostu "gorsze dni". Zaczynam się bać o siebie i te sytuacje są coraz bardziej przerażające, nie umiem już z tym dłużej walczyć, po prostu się poddaję.



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: RamtamtamSi
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 8
@mirko_anonim: ja w sytuacji załamania nerwowego najpierw poszłam do psychiatrki i ona przepisała mi leki od razu i poleciła pójść na terapię w nurcie psychodynamicznym ze względu na diagnozę. Polecam ci zrobić to samo i naprawdę zdecyduj się pójść na terapię nie tłumić tych myśli dać im wyjść z twojej głowy, dać upust emocjom. To naprawdę wyzwala a ja też tłumiłam emocje myśli strasznie i bardzo tego nie polecam. Dasz sobie