Wpis z mikrobloga

Nie mogę przeboleć tego, że zmarnowałem jedyną szansę na dość pewne wejście na właściwe tory życia i bycie dziś zupełnie innym, normalnym człowiekiem, prawidłowo funkcjonującym w społeczeństwie. Nazwijcie mnie oskim, ale w szkole była dziewczyna, która ewidentnie mnie lubiła, a ja ją kompletnie olałem (przez swoje #!$%@?). Jestem przekonany, że gdybym wtedy wykorzystał okazję, to nie byłoby mnie dziś na wykopie. To był kamień milowy. Zdobycie dziewczyny -> wychodzenie z domu -> poznanie znajomych -> wspólne spędzanie czasu -> zabawy -> wyjazdy -> wyprowadzka -> oswojenie się z ludźmi -> rozstanie -> inni znajomi -> szukanie innej dziewczyny -> planowanie przyszłości -> zupełnie inne podejście do życia. To jest ciąg przyczynowo-skutkowy. To jest naturalna kolej rzeczy dla zdrowego człowieka. Mnie to wszystko kompletnie ominęło i nigdy tego nie nadrobię (nigdy nawet nie miałem kolegów). Nie umiesz pływać, nie pójdziesz na otwartą wodę. Będziesz się taplał w brodziku z dziećmi?

Powyższy plan w zasadzie miałby problem ze zrealizowaniem się przez mieszkanie na zasranym zadupiu z dala od wszystkiego, ale i tak była to największa od losu szansa na normalność, której zaprzepaszczenia nigdy sobie nie wybaczę. Drugą zmarnowaną szansą było nie pojechanie na studia do innego miasta. Taki kop w dupę, który by mnie zmusił do działania.

To, co mam obecnie, co mam od zawsze - to jest dla większości czytających abstrakcja. To jest niepojęte. To jest gnicie i wegetacja.

#przegryw #samotnosc ##!$%@?
  • 9
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: W szkole też była jedna dziewczyna, która się mną interesowała. Obiektywnie to nawet najładniejsza z całej klasy, dziwne czemu akurat na mnie zwróciła uwagę bo przecież byłem największym spierdoksem. Tak, czy siak też nie wykorzystałem tej możliwości przez chorobliwą nieśmiałość.
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: @MatthewV3: Dla pocieszenia, Panowie, to nie wiadomo jak by się to potoczyło, gdybyście spróbowali. Może szybko by pomyślały: "jaki on dziwny" i relacja by się posypała?
Jeżeli nie potrafiliśmy przez całe życie nawiązać z nikim nawet przyjaźni, to nie ma co żałować pojedynczych okazji na związek, bo szanse i tak byłyby niskie.
Nie ma co się zadręczać. To nic nie da.
  • Odpowiedz
@Szary_Anon: Owszem, ale była to jedyna od życia szansa i została zaprzepaszczona. To jest najgorsze. Ja w zasadzie nigdy nie próbowałem ani znaleźć dziewczyny, ani znajomych, ani się nigdzie wkręcić, więc był to taki niewykorzystany dar, aby jednak spróbować normalności. Traktuję to jako światełko w tunelu, jako tę jedyną okazję, by uciec z celi. Z celi w której codziennie jestem, choć fizycznie nic mnie nie trzyma.
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: To jest właśnie nasz problem, że każdą taką sytuację traktujemy za pewną, że z tego na pewno byłby związek. Tymczasem normiki mają takich sytuacji wiele. A my myślimy o wspólnych dzieciach, gdy jakaś dziewczyna nam powie "cześć". To oczywiście jest skutek wyobcowania ze społeczeństwa, ale i tak jest mało prawdopodobne, że coś by z tego było.
  • Odpowiedz
@Szary_Anon: Chłopie, ja o dzieciach w ogóle nie myślę. Oczywiście, że na dłuższą metę nic by z tego nie było. Ale za istotne uważam to, że taki półroczny związek w liceum mógłby wyprowadzić mnie na prostą i zaprowadzić w życie mniej więcej tak, jak przedstawiłem to we wpisie.
  • Odpowiedz
  • 0
@ToJestNiepojete ja też nigdy nie doszedłem do lvlu posiadania dziewczyny,ale to wcale nie musi znaczyć że wszystko się ułoży jest dużo toksycznych dziewczyn które mogą cię zranić w jakiś sposób
  • Odpowiedz