Wpis z mikrobloga

#motogp #moto3
Po długiej, bardzo dłuuuugiej jak lot Rodrigo przez kierownicę przy którymś z jego highsidów, powracam z kolejnym odcinkiem przeglądu stawki najmniejszej kategorii. Powrut na pewno lepszy niż Kubicy, bo dziś omawiany zawodnik ma szansę nawet na mistrza. Dlaczego poprzedni sezon był dziwny w jego wykonaniu? Zaraz opowiem.

#53 - Deniz Oncu - Red Bull KTM Ajo (4 sezon)

Oncu skomplikował sobie sytuację już przed startem sezonu, kiedy to na testach w Portimao dość poważnie się poobijał i do Kataru jechał daleko od optymalnej dyspozycji. I rzeczywiście, treningi nie powalały, ale na wyścig turecki zawodnik był w stanie się zmobilizować. 4 miejsce z minimalną stratą to czołowej trójki, biorąc pod uwagę typowy spadek o kilka pozycji w wyniku ratowania się przed kolizją zdecydowanie można było zaliczyć na plus. Podobnie było na Mandalice, z tą różnicą, że tam skończyło się piątą pozycją. Strata do podium w zasadzie żadna, do zwycięzcy trochę większa, ale umówmy się, Foggia w Indonezji odfrunął reszcie stawki. Na trzecią rundę jechaliśmy do Argentyny i tam Deniz zdecydowanie zawiódł. Przespał moment, w którym liderzy podkręcili tempo, dostał jeszcze karę za ścięcie i w efekcie zgarnął zaledwie dwa punkty za 14 miejsce i prawie dziesięć sekund straty. Słabo.

Pierwszy naprawdę dobry cały weekend zawodnik z Alanyi zaliczył w Teksasie. Ci, którzy bali się powtórki z zeszłego roku, chyba przez cały wyścig mieli serce w gardle. Zaczęły się bowiem objawiać dwa problemy, z jakimi przez cały sezon będzie się musiał zmagać. Pierwszy to wzrost, bo Oncu sporo od debiutu urósł i zwyczajnie zrobił się na ten motocykl nieco zbyt duży. Drugi, dziwnie ustawiony motocykl. Co z tego, że w zakrętach czynił cuda i wyprzedzał naprawdę na gigantycznym ryzyku, skoro wszystko to trafił na prostej i na finiszu trochę brakowało mu opon, skończyło się więc piątym miejscem. Co w Portugalii? Pole position w trudnych warunkach, ale w wyścigu... Czwarte miejsce. Jerez? Na początku nieco przysnął i musiał gonić, ale dał sobie z tym radę i na ostatnie okrążenie, ba po odparciu ataku Masii jeszcze w ostatni zakręt, wjeżdżał na prowadzeniu. Niestety, źle go przejechał, a do tego doszedł ogólny chaos i znowu finiszował czwarty. Frustrujące, przede wszystkim dla samego zawodnika.

Do Francji motocyklista Tech 3 jechał ze sporymi nadziejami, ale je trzeba było odłożyć na następny raz, bo pod koniec trzeciego treningu Turek nieprzyjemnie upadł i choć wystartował, sprawiał wrażenie... Nieswojego. Skończyło się na 9 lokacie, choć w którymś momencie znacznie spadł, czego realizator niestety nam nie pokazał. W Mugello można się było obawiać długiej prostej, ale niespodziewanie udało mu się zgarnąć Pole Position. W wyścigu długo wyglądało to nieźle, aż do momentu wywrotki sprokurowanej przez Suzukiego (tak, dla mnie w tej sytuacji Japończyk się nie popisał). Co ciekawe, Turek podtrzymał swoją serię punktowania, bo udało mu się podnieść motocykl i przebić na 15 miejsce, tylko 17 sekund za duetem Aspara, który wywalczył 1-2. W Katalonii długo zapowiadało się na powtórkę z zeszłego roku (15 grajków w sekundzie), ale ostatecznie grupa się porwała, a Oncu nie dał rady utrzymać tempa lidera. Mimo to, piąte miejsce 2,7 sekundy za Guevarą na pewno nie było złe.

Następny w kolejce był Sachsenring. To, co się tam wydarzyło, nie nadaje się na chore fantazje Simona Pattersona. Otóż Oncu:
- wypadł z najlepszej czternastki w ostatnich sekundach fp3
- w Q1 swoje najlepsze okrążenie wykręcił z wyjazdem poza tor, a w kolejnych był blokowany przez kochanych zawodników dołów stawki, więc musiał startować z 24 pozycji
- zaliczył genialny start, meldując się na 10 miejscu pod koniec drugiego okrążenia
- okazało się, że jednak nie tak genialny, bo popełnił falstrat, więc 2x LLP za karę
- zapoczątkował dzwona Ogdena i Bertelle, trącając Yamanakę (niejako za jego wsparciem samemu unikając wywrotki)
- skończył cały wyścig na 7 miejscu, niemal doganiając szóstego Holgado. Nieźle, co? W Assen było już dużo spokojniej, zresztą Turek nienawidzi tego toru i dziewiąte miejsce, jakie tam osiągnął, w perspektywie całego weekendu nie brzmi najgorzej.

Wszystkie wyścigi w punktach, ale żadnego podium, więc w garażu Tech 3 frustracja musiała już osiągać duży poziom. Przełamanie nadeszło na Silverstone (w pakiecie z jednym z manewrów sezonu, bo objechać trzech rywali po zewnętrznej to nie byle sztuka), gdzie Oncu w końcu zameldował się na trzeciej pozycji. Ten wyścig był naprawdę szalony i było zarówno blisko zwycięstwa, jak i 10 miejsca. To, co wydarzyło się później, jest niebywałe. Czwarta pozycja w Austrii, mimo walki na czele przez cały wyścig. Pole position z kontuzją obojczyka w Misano, również zamienione na czwarte miejsce, choć gość po wyścigu ledwo zsiadł z motocykla. Zdecydowana dominacja w treningach w Aragonii, ale usterka motocykla w kwalifikacjach, w efekcie było już zbyt późno, żeby gonić uciekających liderów. Kolejne czwarte miejsce, tym razem z pokaźną stratą.

Ale to, co najgorsze i najlepsze miało dopiero nadejść. W Japonii w rozgrzewce Turek uszkodził palca prawej dłoni. Niby nic poważnego, ale spuchł on do takich rozmiarów, że ekipa rozważała nawet wycofanie się. W Japonii jeszcze udało się uratować punkt, ale już w Tajlandii na finiszu protegowanego Kenana Sofouglu dorwało kilku zawodników i po raz pierwszy w minionym roku ukończył wyścig, nie zdobywając żadnych punktów. Szkoda, bo była to zaskakująco długa seria. W obu wyścigach straty wynosiły około 25-30 sekund. Austalia była jednak dużo bardziej udana, Oncu do końca wyścigu trzymał się z liderami, aż w końcu zaatakował. Guevary nie udało się utrzymać za plecami, ale drugie miejsce na nieznanym dotąd torze to kapitalny rezultat. W Malezji tak dobrze już nie było, chyba objawił się brak danych ekipy na tym obiekcie (Tech 3 jest Moto 3 dopiero od covidowego sezonu), ale i słabsza forma, bo przez cały weekend Deniz nie był nawet blisko najleoszych rezultatów. W wyścigu udało się co prawda przebić do czołowej dziesiątki, ale zdecydowanie nie był to dzień Turka. Zostawał jeden wyścig.

Kwestia miejsca w TOP5 na koniec sezonu wyjaśniła się sama, po tym, jak Masia zabawił się w zawodnika MMA, ale, ponieważ był to ostatni wyścig Oncu w zespole, bardzo chciał zamknąć ten rozdział pierwszym zwycięstwem w karierze. Nie udało się, choć tym razem było chyba najbliżej z dotychczasowych prób. Dość powiedzieć, że miał przeciwko sobie dominatora końcówki sezonu i mistrza świata w jednej osobie, a obaj odsadzili trzeciego Garcię na kilka sekund, nie mówiąc o reszcie rywali, ale fakt pozostaje faktem. Liczba wygranych wyścigów u Turka to nadal zero.

Dlaczego więc uważam, że w tym sezonie ma szansę nawet na tytuł? Po pierwsze, zmienia zespół. Niby to tylko kosmetyczna zmiana, to dalej rodzina Red Bulla, ale jednak Tech 3 zdarzało się... Nie do końca dojechać z ustawieniami sprzętu. Po drugie, sam zawodnik trochę wydoroślał i nie pakuje się już na wariata w każdą dziurę, jaką zobaczy. Dwukrotnie wygrał kwalifikacje w trudnych warunkach, więc problemy z jazdą w deszczu chyba też już za nim. Mimo tego, ponieważ czynnikiem ograniczającym mogą być gabaryty i ponieważ Deniz ma kilka torów, na których prezentuje się po prostu słabiej, nie uważam go za głównego faworyta do mistrzostwa. Będę jednak zdziwiony, jeśli zakończy sezon poza podium

Typ: walka o mistrzostwo z pozycji underdoga
Pobierz BogdanBonerEgzorcysta - #motogp #moto3
Po długiej, bardzo dłuuuugiej jak lot Rodrigo ...
źródło: comment_1673357905cWDCy3YinzHjHcRbuq5D30.jpg
  • 7