Wpis z mikrobloga

Nie było mnie trochę na tagu #dungeonsynth, a jestem świeżo po zaaplikowaniu sobie niedługiego demo Sileniusa z Summoning pt. „Mirkwood” (1996). Standardowo już dałem się skusić okładce, w tym wypadku odsyłającej wprost to Tolkiena, a dokładniej rzecz biorąc – „Hobbita”. Widzimy na niej drużynę przed wejściem do tytułowej Mrocznej Puszczy (Mirkwood) i Gandalfa, który rusza w inną stronę (rozprawić się z Nekromantą). Uwagę zwraca sposób przedstawienia postaci – małe, kulkowate, korpulentne sylwetki, jak ludziki z plasteliny, albo zrobione z kasztanów, i to zarówno w przypadku czarodzieja, jak i krasnoludów oraz Bilbo. Autorką tej pracy jest Ulla Thynell – informację znalazłem w komentarzach, ale na okładce też widać jej podpis. W portfolio artystki trafiłem na inny obraz z postaciami w tym stylu (dodam w komentarzu).

Dobra, a co z muzyką? Na trzydziestominutowym demo mamy cztery utwory, zupełnie inne od tego, co można znaleźć na albumach Summoning. Nie ma tu żadnego growlingu i w ogóle jakichkolwiek wokali. A więc dungeon synth? Tak, ale też nie taki prosty. Czasami muzyka przywodzi na myśl fantasy, pierwszy utwór dobrze wprowadza w Mroczną Puszczę, ma w sobie coś zakręconego, „czarnoksięskiego”, pojawiają się dźwięki ambientowe, odgłosy łamanych gałęzi, jakichś poczwar (w trzecim utworze), otrzymujemy też muzyczny pejzaż do beztroskiej wędrówki. Ale to nie wszystko. Odnoszę wrażenie, że w wielu miejscach odbija się dalekie echo krautrocka czy space rocka, szczególnie w niektórych fragmentach czwartego utworu, gdzie na pierwszym planie mamy cały czas ładną, melodyjną kompozycję, podczas gdy w tle pojawiają się dłuższe partie robotycznego, pulsacyjnego syntezatora. Dobrze to brzmi. W ogóle „Mirkwood” jest urozmaicony, i nie chodzi tylko o miauczącego kota w drugim utworze, którego – jak zauważyłem w komentarzach – usłyszało parę innych osób, ani o wodę spuszczaną w sedesie w trzecim utworze (to usłyszałem chyba tylko ja).

Pytanie, czy muzyka dobrze koresponduje z okładką i wątkiem przeprawy przez Mroczną Puszczę. Sam nie wiem. Jest tu trochę szybkiego tempa, może momentami coś podniosłego, może galaktycznego i futurystycznego – wiecie, jak z tych miksów z radzieckim elektro o podbijaniu kosmosu, podczas gdy powieść Tolkiena jest dość przytulna, a nie zamaszysta, ale zasadniczo da się jedno z drugim połączyć.

Pisałem dwa miesiące temu o „Dauði Baldrs” Burzum jako reprezentancie dungeon synth mocno, ekhm, minimalistycznego, by nie powiedzieć – prymitywnego, tylko dla prawdziwych koneserów katakumbowego zaduchu. No to „Mirkwood” sytuuje się gdzieś bliżej drugiego bieguna, tak czy inaczej, powinien trafić do serca miłośników dungeonsynthowych dźwięków i stylistki retro. Polecanko.

#ambient #fantasy #fantastyka #tolkien #muzyka #muzyczneimpresje #muzykaelektroniczna
podsloncemszatana - Nie było mnie trochę na tagu #dungeonsynth, a jestem świeżo po za...
  • 1