Wpis z mikrobloga

#lacunafabularniestarwars #lacunafabularnieczarnolisto

- Widzę w tobie naprawdę duży potencjał - powiedział Mistrz Izaelo Archil do Jett-Dariego, stając koło niego w sali treningowej. Pewnie mówił to każdemu, ale dla nastoletniego padawana nie miało to znaczenia, powiedział to teraz własnie do niego. Młody uczeń był dumny z siebie ale jednocześnie wiedział, że przed nim jeszcze kilka lat treningów. Popatrzył w twarz mistrza i uśmiechnął się. Z takimi nauczycielami miał szansę zostać naprawdę kimś. Izaelo odpowiedział uśmiechem i klepnął go w ramię.
- Wracaj na trening.
Pełen zapału Jett-Dari pobiegł w stronę grupy innych padawanów i odpalił swój miecz...

...stojąc przed Sithami w gabinecie Kanclerz. "Byliśmy ślepi." pomyślał patrząc na wszystkie czerwone miecze w pomieszczeniu. "Ślepi i głupi". Przejechał wzrokiem po wszystkich i zatrzymał się na Lorisasie, który właśnie patrzył na niego i uśmiechnął się...

...Jett-Dari również uśmiechnął się do Mistrza Xsisa, wchodząc do jego pokoju w budynku senatu.
- Ach, jesteś wreszcie! Witam w senacie, mów mi po prostu Lorisas. - Mistrz uścisnął rękę ucznia i oprowadził go po budynku. "Lecisz na miesiąc na Coruscant jako pomoc dla Mistrza Lorisasa Xsisa. Wykorzystaj dobrze ten czas by nauczyć się jak najwięcej o trudnej sztuce dyplomacji." Akademia na Yavinie często wysyłała padawanów na krótki staż w senacie, który teoretycznie miał im pomóc w szkoleniu, ale każdy wiedział, że to po prostu odwalanie papierkowej roboty za Mistrza Xsisa. Jett-Dari słyszał o surowości mistrza, ale wykonywał sumiennie swoje obowiązki i nie odczuł jej tak bardzo. Wypełniał protokoły, przynosił kawę i ciastka, stał za Lorisasem w trakcie rozmów dyplomatycznych i chłonął wiedzę. Spodziewał się, że w tych rozmowach są wykorzystywane jakieś sztuczki Jedi, ale Mistrz Xsis był po prostu zręcznym dyplomatą, podchodzącym do wszystkich spraw z rozwagą. W wolnej chwili udało im się nawet wyjść na mały sparing na miecze świetlne, gdzie Lorisas pokazał swój kunszt...

... a jedyne, co zostało Mistrzowi Tyraustowi to rozpaczliwa obrona. Z początku odbijał ciosy czerwonego miecza, czekając na błąd Ordo-Karra który mógłby jakoś wykorzystać, ale szybko zdał sobie sprawę, że jego jedyną nadzieją jest wytrzymanie jak najdłużej i pomoc ze strony kogoś innego. Pchnięty w pewnym momencie na ścianę, spojrzał w bok gdzie docisnięty do ziemi ciężarem bionicznych ramion siedział Mistrz Spock...

...- Morda Spock. - po raz kolejny jego mistrz musiał go poprawiać. Niedawno przydzielono go jako padawana Jamesa Spocka i jeszcze nie był przyzwyczajony do zwracania się inaczej niż "Mistrzu". Atmosfera na treningach była luźna, ale treningi i tak były wymagające. Wspólnie z Auronem Jorem i Jelodanem Kazaxem prowadzili między sobą zdrową rywalizację o bycie najlepszym padawanem Spocka. W dzień każdy chciał być lepszy od reszty, a wieczorami wspólnie pili w jaskinio-melinie. Przypomniał sobie jak któregoś dnia Jelodan powiedział im, że Spock ma urodziny i trzeba się wybrać do niego zamiast do meliny. Nie wiedzieli czy Morda ich nie wyrzuci jak pojawią sie u niego z flaszką, ale skończyło się na wspólnym waleniu wódy do oporu. Na drugi dzień padawani ledwo się ruszali, a Spock jak młody bóg stał na placu treningowym i czekał na nich z mieczem w dłoni.
- Co jest chłopaki, nie dajecie rady? Wszyscy na mnie, dawajcie!
- Ale Mordo... .
- No co jest, głowa boli? Wyciągąć miecze, przecież mnie nie zabijecie! - dźwięk odpalanych mieczy był wtedy bardzo głośny, ale i Jett-Dari w końcu uruchomił swój...

... trzymając go przy samym sercu nieruchomego Spocka. Nie miał czasu na efektowane odcinanie kończyn, jakieś przemowy czy proszenie Jamesa żeby zawrócił ze swojej drogi. Zakończył to tu i teraz, chociaż nie spodziewał się, że to będzie tak wyglądało. Gdzieś obok upadł Auron, a Lorisas zaczął ponownie napierać. Coraz trudniej było unikać i parować kolejnych ciosów, a krzyk umierającego w cierpieniach Kruula wytrącił go całkiem z równowagi. Ordo-Karr tylko na to czekał.

... Jett-Dari patrzył na całą salę Kanclerz z góry, a Moc przepływała przez niego jak nigdy. Widział trupy swoich przyjaciół, widział zdrajców Zakonu, widział spóźnione wsparcie od Volesusa, ale czuł jedynie spokój. Obok niego pojawiła się dobrze mu znana twarz, lekko drgająca na powietrzu.
- Pora umierać. - powiedział Mistrz Zaarbald swoim uspokajającym, niemal ojcowskim tonem głosu. Jett-Dari kiwnął głową i pozwolił, by Moc zabrała go ze sobą.