Wpis z mikrobloga

@Chodtok: Hodowlanym może i tak, ale to tylko na chwilę. Na chwilę zanim jakiś inny naczelny, czy inny gatunek zawładnie naszą kulkę na własność, zacznie niewolić je na jedzenie i pozwoli całej maszynie cierpenia ruszyć od nowa.
Jak skłonisz małpki i inne zwierzątka to nie rozmnażania się? No chyba że chcemy wyrąbać w pień całe znane name życie w imie ograniczenia cierpienia, ALE antynatalizmem to już nie jest.
@Turysta_Onanista:

powinien uważać za racjonalne i moralnie pozytywne nie tylko samobójstwo, ale i zabójstwo.

co do zabójstwa to nie widzę uzasadnienia dla antynatalisty, gdyż nie możemy w sposób obiektywny potwierdzić czyjegoś cierpienia. A jeśli nawet, to nie widzę powodu, żeby antynatalista mógł kwestionować wolność wyboru i decyzji samego zainteresowanego, czy ewentualne cierpienie przyjmuje jako nieuchronny element życia. Przy decyzji o powstaniu dziecka - jak najbardziej ma sens, gdyż wiąże się z
@doskonale_sobie_radzisz: to ciągle ta osoba będzie miała przed soba wybór szczęścia jak już będzie dorosla :} ja dowiedziałam się co to szczęście 2,5 roku temu dopiero, ale musiałam się mocno spiąć, żeby wyjść z traum, depresji i innych - wcześniej miałam życie jakoś 2,4/10 nieustannie przez 23 lata życia. Jednak zmiany są w naszych możliwościach - możemy przerobic w sobie negatywne postawy/sytuacje/nastawienia z dzieciństwa jako dorośli ludzie.
@factoryoffaith_: Wybór szczęścia? Sugerujesz, że ludzie są nieszczęśliwi z wyboru? Że z "traum, depresji i innych", jak to lekceważąco nazywasz, można wyjść ot tak sobie, przez terapię i tabletki? "Przerobienie" negatywnych sytuacji z dzieciństwa, wzięcie się w garść i wyjście pobiegać ma rozwiązać sytuację? Nie wiem co powoduje tak cyniczne i nonszalanckie wnioski, ale być może nie przeżyłaś nic, co mogłoby spowodować choć minimum pokory w wygłaszaniu takich opinii.

Albo inaczej.
@docent_kutz: to można być ciągle szczęśliwym.
@doskonale_sobie_radzisz: twierdze, że tak, bo tego dokonałam :) przeżyłam traumy, dziwne śmierci, patologie w domu i dużo innych. Wczesniej przez 23 lata wszystko mnie gniotło i nie wierzyłam, że może być coś poza strachem, bolem i pustka. Próby samobójcze, okaleczenia, rezygnacja z własnego komfortu i życie na zmianę w stresie i w beznadziei.
Naprawdę wiem o co chodzi. Jednak wątpie, że przekonywanie kogokolwiek ma
@BrowarPERUN: @WujaAndzej:

Żeby było jasne, napisałem:

jeżeli ktoś jest antynatalistą i za główną motywację przyjmuje minimalizację cierpienia


Przy czym warto może wyjaśnić, że przez główną motywację miałem na myśli cel nadrzędny. A teraz do uzasadnienia.

Jeżeli poniechanie tworzenia ludzi miałoby być dobre, ponieważ powoływanie do egzystencji wiąże się z pewną ilością cierpienia, to nie ma żadnego uzasadnienia utylitarystycznego, dla którego inne akty, których wynikiem również byłaby minimalizacja cierpienia, nie
@doskonale_sobie_radzisz: generalnie ty też możesz się odnieść tylko do siebie, więc wiadomo że to niewielkie dowody. Chyba jednak ktoś kto czegoś dokonał pokazuje że coś jest możliwe bardziej niż ktoś kto czegoś nie dokonał pokazuje że coś jest niemożliwe :p ale tak jak mówię - to co napisze to nie ma sensu, bo nie chcesz w to uwierzyć. Tak samo jak nie pokaże ci jak beznadziejnym przypadkiem kiedyś byłam.
@biliard: Według mnie całkiem sprawnie można połączyć antynatalizm i posiadanie dzieci. Istnieje coś takiego jak ADOPCJA, dlatego szczerze nie rozumiem dlaczego osoby które mają utrudnioną możliwość prokreacji (osoby chore lub homoseksualiści) usilnie starają się stworzyć nowe życie poprzez np. surogatki. Oczywiście upraszczam tutaj i pomijam problemy prawne z adopcją dzieci przez pary jednopłciowe (według mnie idiotyzmem jest skazywać dzieci na dom dziecka kiedy mogą mieć szansę na kochającą rodzinę).
@Turysta_Onanista: Bycie antynatalistą niewyeliminuje cierpienia na świecie, nawet jebnięcie nuklearnego holokaustu nie załatwiłoby tutaj sprawy. Ale tu kwestią jest raczej niepowoływanie niepotrzebnie kolejnych jednostek zaznających cierpienia na świat, jeśli ma się możliwość po prostu nierozmnażać. To nie jest ideologia rozwiązująca cały problem cierpienia, tylko go minimalizująca. Tego problemu się rozwiązać nie da. No ale zgadzam się z tym że antynataliści wcale nie są antyegoistami, jednak nadal uważam że niepowoływanie nowych istnień
@Turysta_Onanista:

Przy czym warto może wyjaśnić, że przez główną motywację miałem na myśli cel nadrzędny

hm, to dość istotne założenie, gdyż nie widzę przeszkód by mieć kilka, równorzędnych głównych motywacji, o ile nie pozostają między sobą w jawnej sprzeczności.

ale przecież zastrzegłem w pierwszym komciu, do kogo piję

nie jest to wprost czytelne, że rozszerzasz antynatalizm o tylko utylitarnym założeniu. Przy czym, nawet po dłuższym uzasadnieniu, nie widzę z czego ma
@docent_kutz: Ale praktyczne możliwości mają tu małe znaczenie. Ja tylko pisze, że jeżeli jakiś antynatalista uzasadnia swój antynatalizm w pewien konkretny sposób, to stosowanie tego uzasadnienia wymaga od niego zaakceptowania takich. a nie innych konsekwencji.

@BrowarPERUN:

gdyż nie widzę przeszkód by mieć kilka, równorzędnych głównych motywacji, o ile nie pozostają między sobą w jawnej sprzeczności.


Musiałbyś podać przykład choć jednej pary takich motywacji, dla której nie da się znaleźć przypadku,
@Turysta_Onanista: cichocichy napisał jedynie że szerzenie ideologii antynatalizmu jest mniej egoistyczne niż samobójstwo. I jest to teoretycznie prawda. Jeśli nakłoni dajmy na to 5 osób do antynatalizmu, z czego każde miałoby normalnie po dwoje dzieci, to wyeliminuje cierpienie 10 potencjalnych osób, co raczej przeważa jedynie usunięciu swojego. Nie pisał o całkowitym usunięciu cierpienia ze świata, czy nawet 100% poświęceniu się by spróbować ten cel osiągnąć.