Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#tfwnogf #rozowepaski #problemypierwszegoswiata #zwiazki #filozofia #niewiemjaktootagowac

Kurde, nie wiem jak to opisać. Jestem z dziewczyną ponad rok. Zacznę od tego, że od dziecka byłem traktowany przez rówieśników i świat jak gunwo. Z tatą relację miałem w miarę w porządku, natomiast z mamą to była masakra. Nie, że piła czy się znęcała czy coś, ale lubiła mówić mi że ona to w sumie wolała mieć dziewczynkę, jestem beznadziejny i głupi, potrafiła mówić na zebraniach z rodzicami że "no i co z tego że w szkole się zachowuje dobrze, skoro w domu jest z nim tragedia", była ultrapedantyczna - potrafiła posprzątać cały pokój (a raczej mnie kazać to robić) włącznie z odsuwaniem meblościanek niemal codziennie, poukładać wszystkie książki, by przez 10 sekund napawać się widokiem posprzątanego pokoju (serio, napawać), po czym wyjąć książkę którą odłożyła tam przed minutą, bo akurat ją czytała przed rozpoczęciem porządków. W szkole ogólnie byłem taki z wyglądu w porywach 3/10, początkowo byłem pośmiewiskiem, ale gdy ludzie odkryli że kumam w miarę co się dzieje, to zaczęli mnie lubieć tylko za to, że daję spisywać. Cóż, lepsze to niż nic. A, i nie miałem żadnych zwierząt, mimo że od dziecka marzyłem by mieć kotka - moja mama nienawidziła zwierząt, kazała tacie skasować akwarium gdy miałem pięć lat i to byłoby na tyle. A tata? Gdy stwierdził, że mama się za bardzo wydziera, szedł sobie na strych, aby w spokoju dłubać sobie coś z drewna, ewentualnie jakieś modele z kartonu robić. I miał spokój, którego strasznie mu zazdrościłem.

No, ale do rzeczy. Pierwsza dziewczyna, jaką poznałem w wieku 18 lat kompletnie do mnie nie pasowała, właściwie to przez przypadek zostaliśmy parą. Była całkiem ładna, ale była hmm... bardzo wierząca. Sam jestem wierzący i nie mam nic do innych wierzących i wyznań, no ale mimo wszystko miałem wrażenie, że tutaj była gruba przesada. Była zdziwiona, że można chodzić do kościoła tylko raz w tygodniu, nie być w żadnej wspólnocie, nie mieć prywatnego spowiednika i nie jeździć co wakacje na rekolekcje. Oczywiście seks po ślubie, ale to jakoś mogłem przeboleć. Poza tym, nie znała się na żartach i w ogóle po pewnym czasie przestałem żartować martwiąc się, że się obrazi. Ale jakoś funkcjonowaliśmy, głównie dlatego, że robiłem wszystko, aby jej nie stracić, bo bez niej byłbym znowu sam i nie miałbym żadnego oparcia. Miałem co prawda dwóch przyjaciół, ale jeden mnie wystawił, a drugi stwierdził, że nie wie jak mi pomóc w kontaktach z rodziną i wysiada.

Pobyliśmy sobie w ten sposób jakiś czas, po czym stwierdziła że w sumie to nie kocha mnie od jakichś 3 miesięcy. I do widzenia. Znowu wróciłem do swojego standardowego trybu życia i myślałem, że to już koniec. Nawet snułem plany jak to będzie, gdy zostanę emerytem i co będę wtedy robił, serio. Moja samoocena się nie poprawiła ani trochę, o ile nie pogorszyła. Czułem się mega samotny.

Rok temu poznałem swoją obecną dziewczynę. Jest bardzo w porządku, ale niepokoi mnie jedna rzecz. Czy ja naprawdę wiem, na czym ta miłość polega. Czy gdybym, dla przykładu, przygarnął sobie pieska lub kotka (którego nie miałem), to czy zaspokoiłbym poczucie pustki i w gruncie rzeczy dziewczyna byłaby mi niepotrzebna? Pytam serio, bo nie wiem jak to działa i czy to jest to co czuję. Czasami myślę, że mam z sobą najpiękniejszą osobę, jaka mogłaby ze mną być (z naciskiem na mogłaby), a czasami się zastanawiam, czy gdyby mieć po prostu kogoś bliskiego, niekoniecznie dziewczynę, i do tego jakieś zwierzątko, do którego można by się przytulić, to to jest to uczucie, którego mi zawsze brakowało? Oczywiście swoją dziewczynę doceniam za to, jaka ona jest dobra dla mnie, ale ile jest w tym docenianiu tego że "to jedyna osoba, która powiedziała że jej się podobam więc muszę być z nią za wszelką cenę", a ile faktycznej miłości? ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Wiem, #!$%@? jestem.

smutnazaba.gif

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 7
1) Jak bardzo lubisz robić coś dla niej bezinteresownie?

2) Jak często oczekujesz w zamian czegoś za to, co sam dla niej zrobiłeś?

3) Jak często o niej myślisz, kiedy nie jesteście akurat razem?

4) Starcza Ci to jak często się kontaktujecie i widujecie? (nieważne jeśli mieszkacie razem)

5) Gdyby bardzo przytyła, pobrzydła i się rozchorowała - dalej byś z nią był?

6) Gdyby napisała do Ciebie hot laska, albo jakaś dawna
OP: 1. Bardzo lubię. Ale ja ogólnie ja lubię bezinteresowanie pomagać ludziom, od rzucenia groszem do puszki po pomoc nawet tutaj, na wypoku.
2. Chcę tylko, aby mnie nie opuszczała, czuła się przy mnie dobrze, bo nie chciałbym, aby ona była ze mną na siłę, jeżeli tego nie chce. Ta, wiem.
3. Myślę dość często. Nie jakoś szczególnie często, ale częściej niż o innych.
4. Mnie wystarcza, ona czuje lekki niedosyt.
@AnonimoweMirkoWyznania: no jestes. Jak jestes z nią szczęśliwy to ja nie wiem co to za rozmyślania i porównywanie do zwierzątka. Jesteś moze inteligentny, ale bardzo dziecinny. Dziewczyna cie kocha to daj temu szansę. Nawet nie widac po tobie, że cos ci w niej nie pasuje. Lubisz jej charakter i akceptujesz wady? Dobrze ci sie spędza czas z nią i rozmawia? Po tym ostatnim zdaniu to wyglada jakbyś nie był z nią