A tutaj pełna scena spotkania Fausta z Mefistofelesem. Gdybyście zaś chcieli w całości obejrzeć tę efektowną ramotę F.W. Muranaua (tego od „Nosferatu”), a więc „Fausta” z 1926 r., to jest w dobrej jakości na CDA.
29 grudnia 1937 r. na świat przyszła Barbara Steele, zwana – jak informuje Wikipedia – brytyjską pierwszą damą horroru. Chciałem zwyczajowo napisać, ile lat by dzisiaj skończyła, gdyby nie opuściła już tego łez padołu, ale odkryłem, że jeszcze go nie opuściła i nadal może świętować urodziny, dokładnie: 86.
A na gifie w jednej z bardziej znanych kreacji – księżniczki Asy Vajdy w gotyckim horrorze z 1960 r. „La maschera del demonio” („Maska
I jeszcze zdjęcie z późniejszego o pięć lat „Amanti d'Oltretomba” („Nightmare Castle”). Dodaję jeszcze raz, bo wcześniej zamieniłem format WEBP na GIF ¯\(ツ)/¯
„Golem” z 1920 r., którym wczoraj spamowałem, zaliczany jest do filmowego ekspresjonizmu, może nie tak czystego jak „Gabinet doktora Caligari”, ale nie brakuje w nim elementów, szczególnie scenograficznych i dekoracyjnych, które poświadczają ten styl. Zewnętrzny kształt budynków wprawdzie przypomina średniowieczną zabudowę, ale jest ona nieregularna, pełna krzywizn i jakby ulepiona z gliny (jak golem). Jeszcze bardziej intrygujące są wnętrza, szczególnie jedno – wieży rabina Löwa. Ściany, również pełne krzywizn, częściowo owalnych form
Ostatnia wrzuta w ramach spamowania „Golemem”. Scena porusza tradycyjny już wątek dla wszystkich opowieści o człowieku kreatorze (od „Frankensteina” po współczesne historie o sztucznej inteligencji), a więc wątek odpowiedzialności za stworzone „dzieło”, pytając o podmiotowość takiego stworzonego bytu – czy to myśli, czy to czuje, czy to ma świadomość.
Od siebie dodam, że nie trzeba być robotem, żeby się z nią utożsamiać, wystarczy być przegrywem (✌゚∀゚)☞
Zobrazkowany kadr z „Golema”, którym się dzielę nie ze względu na tytułową postać, tylko plastyczną gębę Ernsta Deutscha w roli famulusa (daw. «osoba ślepo podporządkowująca się komuś»), tchórzliwego nędznika #!$%@?ącego się w córce swojego pana.
Nareszcie: kroki? Ludzkie kroki! Przyszedł. Z radością pobiegłem do drzwi i szarpnąłem je. Za nimi stał Szemajah Hillel, a za nim – po cichu wyrzucałem sobie, że mnie to rozczarowało: z rudymi baczkami i okrągłymi dziecięcymi oczyma – stary Zwak. – Ku mojej radości wygląda pan dobrze, mistrzu Pernath – zaczął Hillel. Chłodne „pan”? Mróz! Śnieżysty, zabójczy mróz zaległ nagle pokój. Ogłuszony, pół uchem nadsłuchiwałem, co mi plótł zadyszany od wzburzenia Zwak.
Sześćdziesiąt jeden lat temu, 15 grudnia 1962 r., nasz padół łez opuścił Charles Laugthon, znany z oscarowej roli Henryka VIII w „Prywatnym życiu Henryka VIII” (1933) i Kononowicza vel Knura w „Dzwonniku z Notre Dame” (1939). Czy dane mu oglądać oblicze Pana, pewności, rzecz jasna, nie ma, tym bardziej że on gej.
Trzymam w ubikacji nasosznika trzęsia. Siedzi w rogu przy drzwiach, na dole. I kiedy ja też siedzę, to na niego patrzę, a czasami nawet stukam obok niego, wprawiając go w drgania, żeby pokazać, kto tu rządzi. Żeby nie było wątpliwości, że to ja jestem fifarafa, a nie on. Bywa, że planuję go wessać odkurzaczem, ale jakoś dotąd tego nie zrobiłem. Odkąd wiele lat temu dowiedziałem się, że pająki są pożyteczne, staram się
Znalazłem dzisiaj to oto zdjęcie z adnotacją, że to trepy, w których występował Boris Karloff w legendarnym „Frankensteinie” z 1931 r. Mam nadzieję, że ta informacja wniesie trochę uśmiechu w wasze życie.
Daję sobie jeszcze jakieś pięć lat na wstawianie i oglądanie nieprzyzwoitych obrazków, a potem koniec, finito, potem już się ustatkuję. Wiem, to ryzykowne założenie, wszakże dzisiejsza ewangelia naucza: "Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących". Albo oglądających czy wstawiających frywolne obrazki. Czy wy w ogóle zdajecie sobie sprawą, ile można sobie ambarasu
Dobre krześcijany powiadają, a właściwie powiadały, kiedy ich jeszcze eschatologia interesowała, że po śmierci ukaże się naszym oczom cała prawda i tylko prawda, w tym prawda o naszym życiu. W tym oto miejscu wyrażam więc nadzieję, że poznam po śmierci historię tej muchy, która od jakichś dwóch miesięcy odzywa się na moim kuchennym oknie co trzeci dzień. Pobrzęczy przez kilkanaście sekund, a potem cichnie jak niemowlę ukołysane przez matkę. Czasami ją zabijam,
A jak jest z krakowskim smogiem, nie wiem. Chyba jednak piece kopciuchy.
#szatanskieobrazki