Wpis z mikrobloga

Dzień 5 #grubyzaklad

Zostałem poniekąd wywołany do tablicy przez @hdeck, więc nieco przedwcześnie usłyszę być może trzask pękających szejkerów z białkiem, ale trudno. Tak więc od początku:

Podziwiam @hdeck za jego podejście, bo mi na samą myśl o liczeniu kalorii, chodzeniu na siłownię i zapewne zapisywaniu każdego składnika, który się pochłonęło, robi się po prostu słabo i odechciewa wszystkiego.

Ja na szczęście, biorąc pod uwagę wszystkie diety, jakie znam i wszystkie rady, które przeczytałem od co bardziej radykalnych wykopowych ekspertów, postanowiłem nie zastosować się ani do jednych, ani do drugich. To może nawet i lepiej, bo jakbyśmy obaj próbowali zrzucać przez ten czas wagę w ten sam sposób, to by było po prostu nudne. Przede wszystkim jednak #grubyzaklad polega na tym, kto do końca stycznia zrzuci więcej kilogramów i o tym nie zapominajmy. Może niekoniecznie jest to najbardziej racjonalne, ale jest szansa, że mój dwukrotnie operowany kręgosłup mi za to podziękuje.

Moje założenie na najbliższe 3 miesiące jest takie: pierwsze dni to zmniejszanie żołądka i przyzwyczajanie się do uczucia głodu. W kolejnym etapie racjonalne odżywianie z kolacją maksymalnie około 18-19, a najprawdopodobniej 8-godzinne okno żywieniowe, a w międzyczasie 4-5 posiłków. W międzyczasie dla lekkiego zwiększenia aktywności zacznę robić w domu zwykłe brzuszki i pompki, a kiedy przyzwyczaję się do codziennego unikania g$wnożarcia i zbyt dużych porcji, wówczas zacznę wprowadzać dodatkowy ruch. Jeszcze nie wiem, w jakiej formie, ale raczej coś bardziej kardio, niż siłowego. Zaznaczę, że modyfikacje są możliwe przez cały czas.
Oczywiście cały ten misterny plan wg wielu będzie skazany na porażkę i tak na pewno nie da się uzyskać odpowiedniej wagi, a ewentualne efekty szybko znikną, bo przecież jest tylko jedna właściwa droga do tego, żeby zacząć mieć zdrowe nawyki i utrzymywać odpowiednią masę ciała. Na szczęście nic na mnie nie działa bardziej motywująco, niż stare, dobre "nie dasz rady" (òóˇ)

Jeśli jeszcze czytacie ten wpis, to znaczy, że jesteście naprawdę twardzi i mogę was uraczyć czymś jeszcze. A więc poniżej skrót z moich pierwszych czterech dni:

Dzień 1
Od rana niczego nie jadłem. Nie było źle, bo miałem już dość obżerania się w poprzednich dniach. Koło 13 zjadłem krupnik, a o 17:30 banana i jabłko. Wieczorem piłem dużo wody. Trochę mnie ssało w żołądku, ale bez tragedii.
Dzień 2
Przed południem bardzo mocno ssało w żołądku i czułem, jakbym miał szczękościsk. Ciągle myślałem, że coś bym zjadł. Nie dawało mi to spokoju. W południe zrobiłem sobie herbatę z guaraną, morszczynem i hibiskusem, żeby nie pić piątej kawy. Chciałem kupić Pu-Erh, ale nie było w sklepie. O 12:45 zjadłem miskę tłustego rosołu z jasnym makaronem i mięsem wołowym - mniam. To był jedyny posiłek w ciągu dnia. W domu wieczorem trochę mnie ssało, więc wypiłem rumianek dla zapełnienia żołądka i zmniejszenia łaknienia, a spać poszedłem o 21:30, żeby nie czuć głodu.
Dzień 3
Spałem 9,5h. Rano oczywiście kawa, za co mój żołądek na pewno bardzo mnie kocha. O 7:45, gdy nie jadłem już od 19h, czułem się bardzo dobrze. Nie ssało mnie w żołądku, nie bolała głowa i nie czułem szczękościsku. O 15 zjadłem obiad u teściowej. Beztłuszczowo nie było. Tłuste udko i podudzie z kurczaka, ziemniak, kurczaczki w cieście piwnym i 2 surówki. Na szczęście zjadłem z umiarem. To był jedyny posiłek w ciągu dnia. O 21:30 położyłem się do łóżka. Nie czułem ssania i ogólnie było bardzo dobrze. Miałem dobry humor i brak jakichkolwiek dolegliwości.
Dzień 4
Wstałem wyspany, bo przespałem ponad 9h. O 12:15 skończyłem trzecią dużą kawę. W międzyczasie wypiłem około 1 litra wody. Czułem mimo wszystko lekki głód, ale to może przez to, że dzieci chwilę wcześniej jadły przed pójściem spać i trochę zapachów się narobiło. Rano postanowiłem, że w tym dniu nie będę niczego jeść. O godzinie 14 żona robiła pyszny obiad. Nie miałem pretensji, bo dzieci nakarmić trzeba, a nawet jakby nie, to nie ma obowiązku wspierać mnie poprzez własne wyrzeczenia. Wyszedłem się przewietrzyć i przy okazji pojechać na stację benzynową, zatankować póki paliwo z szóstką z przodu. Dzień skończyłem bez jedzenia, za to z 4,5 litra wypitych płynów (3 litry wody, kawa, rumianek). Położyłem się spać o 22:15, czując jak pracują mi ślinianki, bo już myślałem o tym, co czeka mnie w kolejnym dniu.
Dzień 5, czyli dzisiaj
Dzisiaj nie spałem już tak długo, bo dzieci trzeba zaprowadzić do żłobka i przedszkola, ale w końcu wracam do jedzenia, także jestem podekscytowany. Pierwszy posiłek zaplanowałem na 10:00, a więc po 43h bez jedzenia. Na pewno na śniadanie zjem 2 jajka na twardo, a do tego prawdopodobnie kromkę chleba żytniego ze słonecznikiem z kawałkiem śledzia oraz paprykę, ogórka i oliwki zielone. Niedługo idę do sklepu, więc plan może ulec lekkiej modyfikacji, niemniej życzcie mi zdrowych wyborów. Fizycznie i psychicznie czuję się lepiej, niż przed tą moją rewolucją, także jak widać g$wnożarcie i picie dały o sobie znać.

Fota #gapiszmisienabebech miała być później z porównania na koniec zakładu lub ewentualnie raz w miesiącu, ale skoro @hdeck codziennie wrzuca swoje nudeski, to i ja się podzielę zdjęciem tucznika z pierwszego dnia. Cytując wpis mojego oponenta z drugiego dnia - zdjęcie "dla agencji".

#grubasy #bekazgrubasow #odchudzanie
buchajacy_rog - Dzień 5 #grubyzaklad

Zostałem poniekąd wywołany do tablicy przez @hd...

źródło: IMG_20231106_074944

Pobierz
  • 9
  • Odpowiedz
@buchajacy_rog: wydaje mi się że te aktualne działania nie są do utrzymania.

Postaraj się o podejście bardzie zrównoważone a nie "49 godzin nie jadłem".

Btw
"
Tłuste udko i podudzie z kurczaka, ziemniak, kurczaczki w cieście piwnym i 2 surówki."

To brzmi jak żarcie dla 3 osob
  • Odpowiedz
@graf_zero: tak, nawet nie zamierzam tego utrzymywać. Od dzisiaj 4-5 posiłków dziennie. Jedzenie między 10 a 18 i nacisk na zdrowe wybory. Niemniej nie zamierzam liczyć kalorii, tylko zachować rozsądek. Zobaczymy, co z tego będzie.
  • Odpowiedz
@buchajacy_rog: Kolego, ja ci dobrze życzę, natomiast wpadasz w bardzo typowe pułapki. Droga naprawdę jest tylko jedna, biologia jest tylko jedna, psychologia jest tylko jedna, wszyscy chodzą do tego samego lekarza.

Zauważ, że wraz ze zużyciem glikogenu już zaczynasz dyskusje z samym sobą o buntowaniu się i nudzie. Wszystko dzieje się wręcz podręcznikowo. Idziesz na wojnę z mechanizmamy wypalonymi w kodzie genetycznym chroniącymi cię od śmierci. To jest nastawianie się na
  • Odpowiedz
@kamillosbombos: parafrazując twoje słowa: "dobrze ci życzę, ale ci się nie uda" ( ͡° ͜ʖ ͡°). No i dzięki tobie mam motywację.

Wiele razy myślałem, w jaki sposób najlepiej zrzucić wagę i najbardziej odpychającą i demotywującą rzeczą było dla mnie właśnie trzymanie się reguł, jak robot. Być może ten wpis będzie śledzić więcej takich ignorantów, jak ja i dowiedzą się, czy faktycznie jest tylko jedna ścieżka, czy
  • Odpowiedz