Wpis z mikrobloga

Przeszedłem Dragon's Dogma 2 i z nudów w pracy podzielę się swoimi spostrzeżeniami, które pewnie nikogo nie obchodzą. Gra wciągnęła mnie na dobre i widzę na steamie, że spędziłem w niej ponad 100 godzin, starając się zajrzeć w każdy zakątek dość dużego i różnorodne świata. Na początek 2 kwestie, które wywołały najwięcej kontrowersji.

Mikropłatności – Czy istnieją mikropłatności w grze? Tak. Czy przez całą swoją rozgrywkę choć raz poczułem potrzebę, żeby zajrzeć do tego sklepu? Nie. Po prostu wszystko, co da się kupić w tym sklepie, znajdujemy w grze w aż nadmiernej ilości. Szczerze to nie rozumiem, po co w ogóle robili sobie antyreklamę tym sklepem.
Wydajność – Ja grałem na laptopie, który kupiłem jakoś na początku pandemii za 5k. Na niskich detalach i był ok. Gra trochę się przycinała w mieście, ale nie żeby nie dało się grać. W sumie to chodzi u mnie podobnie, jak Baldur’s Gate 3.

Rozgrywka:
Zacznę od krótkiej opowieści z ze swojej rozgrywki. Dostałem od jakiegoś typa w mieście zadanie poboczne, żeby zanieść list komuś w innej wiosce. Ot typowy fetch Quest. Zapłaciłem woźnicy za miejsce w Oxcart – taki wóz drabiniasty, który w grze pełni rolę systemu szybkiego podróży w początkowej fazie, gdy jesteśmy jeszcze biedakami i kamienie teleportacji kosztują fortunę. Oxcart miał mnie zabrać do wioski adresata listy.
Wsiadłem na wóz, poszedłem w kimę. W połowie drogi budzą mnie krzyki, zostaliśmy zaatakowani przez gobliny! Zsiadłem, pomogłem się z nimi rozprawić, problem wydawał się zażegnany. I wtedy usłyszeliśmy ryk. Odgłosy walki zwabiły wielkiego włochatego ogra. Ogr wskoczył między nas #!$%@?ąc łapami jak huragan. Pierwsze co zrobił, to rozwalił nasz wóz drabiniasty. Broniliśmy się jak mogliśmy i w końcu bestię udało się pokonać, ale za cenę życia jednego z moich towarzyszy. Wskoczył na jej grzbiet by sztyletami ugodzić ją w witalne punkty, ale po krótkiej szamotaninie obaj spadli z klifu w przepaść do płynącej na dole rzeki.
Ja i dwójka moich pozostałych towarzyszy zostaliśmy sami pośrodku dziczy z zapadającym zmrokiem. A zmrok w tej grze to naprawdę niebezpieczna pora. Na dodatek okazało się, że nasz poległy towarzysz był również tym, który nosił ze sobą zestaw obozowy pozwalający (zazwyczaj) bezpiecznie przeczekać noc i odnowić siły. Musieliśmy poszukać innego schronienia, więc udaliśmy się w losowym kierunku. Po krótkiej wędrówce natknęliśmy się na nieznajomego, który poprosił o pomoc w dotarciu do jakiejś wioski. Nieznajomy wyglądał jak ktoś, kto umie walczyć, więc wychodząc z założenia że w kupie siła, zgodziliśmy się mu towarzyszyć.
A to był dopiero początek przygody, która zakończyła się epicką, trwającą dzień i noc walką z gryfem oraz dotarciem do wioski, której mieszkańcy zdawali się skrywać jakąś tajemnicę. A wszystko zaczęło się od głupiego fetch questa.

Takie właśnie jest Dragon’s Dogma 2. Nic z powyższych rzeczy nie było jakąś skryptowaną częścią questa, świat po prostu żyje i reaguje. Ta gra jest świetnym symulatorem przygód z zajebistym systemem walki, gdzie każde starcie wygląda jak przerywniki filmowe w innych grach. Pierwsze parę godzin gry daje takie wrażenie, jakbyśmy grali w jakiegoś CRPGa nowej generacji. Na uwagę zasługuje też fakt, że cały świat można przejść wzdłuż i wszerz bez żadnego loading screena.

Gdzie tu wady? Tych niestety jest sporo, ale wymienię dwie największe:
-Fabuła gry, postacie, dialogi. W zasadzie to fabularnie w tej grze znaczenie mają tylko 2 momenty – pierwsze i ostatnie spotkanie ze smokiem. Cała reszta to zbiór losowych zdarzeń, questów i postaci, które dosłownie mają sprawić żeby nasza postać nabrała XP. Mamy stać się na tyle epickiem herosem, żeby być godnym stawienia czoła smokowi, gdy przyjdzie na to pora (albo i nie, ale nie będę zdradzał szczegółów dotyczących tzw. „true ending”). Zostają nam przedstawiane jakieś tajemnicze postacie, które okazują się nie mieć znaczenia. Zostajemy wplątani w jakieś intrygi, które do niczego nie zmierzają.
-Niska różnorodność wrogów, eq. Boli to o tyle, że w grze za każdym rogiem zdarza się jakaś walka i niestety jest to walka z tym samym wrogiem, którego zabiliśmy już X razy. Wracając do mojej opowieści, takie przygody nadal się zdarzają. Z tym że słysząc ryk ogra, przewracamy oczami, że to już trzeci ogr dzisiaj. Widząc poległego towarzysza wzruszamy ramionami, przywoła się nowego. Spotykając NPC proszącego o pomoc stwierdzamy „#!$%@?, nigdzie nie idę za te 500 gold”.

Podsumowanie
Dragon’s Dogma 2 ma masę problemów, ale mikropłatności nie są jednym z nich, problemy z wydajnością też są trochę rozdmuchane. Jak dla mnie ta gra jest bardzo dobra i bawiłem się świetnie. Ale jednocześnie grając w nią cały czas serce krwawi, że mogłaby być naprawdę wybitna, gdyby tylko na każdym kroku nie sprawiała wrażenia niedokończonej.
Szczerze mówiąc to ta gra ma tyle braków i to w kwestiach podstawowych dla innych CRPG, że chyba to nawet nie nazwałbym jej CRPGiem. To jest bardziej symulator walki fantasy z przepięknym światem do odkrycia oraz elementami RPG.
Pytanie, czy to są w ogóle „braki”. Gra jest po prostu inna, co jest jednocześnie jej największą wadą i zaletą. Jest kategorią dla samej siebie, trochę jak Mount&Blade. Ja się bawiłem dobrze i nie żałuję zakupu.

#gry #dragonsdogma #rpg #przemyslenia
lewoprawo - Przeszedłem  Dragon's Dogma 2 i z nudów w pracy podzielę się swoimi spost...

źródło: capsule_616x353

Pobierz
  • 9
  • Odpowiedz
  • 0
@AAAAAPsik: Gdybyś zapytał mnie ze 2 tygodnie temu, to radziłbym poczekać na jakieś patche, które usprawnią grę. Ale widząc, w jak ślamazarnym tempie i jak malutkie patche twórcy wypuszczają do tej gry, to czekanie chyba nie ma sensu. Gra jest taka jaka jest i w najbliższym czasie się to nie zmieni. Czytając opinie innych graczy, niewiele spotkałem takich, którzy naprawdę żałowaliby zakupu.
Żałują głównie tego, czym ta gra mogłaby być, a
  • Odpowiedz
Boli to o tyle, że w grze za każdym rogiem zdarza się jakaś walka i niestety jest to walka z tym samym wrogiem, którego zabiliśmy już X razy


@lewoprawo: czyli znowu męczący resp wrogów. Świetnie
  • Odpowiedz
  • 0
@vulcanitu: No niestety, to jest problem zwłaszcza w późniejszym regionie gry, gdzie walcząc z jedną grupą wrogów można aktywować 2 kolejne, bo taka jest gęstość wrogów. Na reddicie teoretyzują, że może to po to, żeby sztucznie wydłużyć wędrówkę po świecie i przez to sprawić wrażenie, że jest dużo większy, niż naprawdę.
No ale ten świat wcale nie jest taki mały, poza tym ja nigdy nie zrozumiem filozofii sztucznego przedłużania gier dla
  • Odpowiedz
  • 0
@Lisaros: Niestety póki co to bardziej jak DD1. Brakuje czegoś w rodzaju Bitterblack Isle albo hard mode do NG+, coś żeby zająć czymś gracza, który ukończył normalny wątek fabularny.
Jedyne co jest, to taka sekcja na samym końcu, gdzie w wyniku pewnej naszej decyzji świat się zmienia i można trochę powalczyć z silniejszymi potworami, kupić lepsze eq. Ale za dużo to tam nie ma do roboty, już nawet Everfall z jedynki
  • Odpowiedz
@lewoprawo: miałem bardziej na myśli to, że z jednej strony jednak jest bardziej dopracowana i nie wywołuje frustracji jak jedynka (np. kwestia poruszania się po mapie, jedynka na premierę nie miała żadnych udogodnień w tej kwestii), a z drugiej strony że system pawnów, system walki i ogólny fun z gry jest tam, gdzie powinien być. Masz jednak rację z tym, że jak nie ma lokacji takich jak z dodatku do jedynki
  • Odpowiedz
  • 1
@Lisaros: I tak trzeba się trochę nachodzić, bo istnieją systemy podróży, ale ze sporymi ograniczeniami. Tzn. są znane z jedynki Portcrystale i Ferrystone. Nie ma tu tego Eternal Ferrystone, którego można używać bez końca. Każdy teleport to jeden kamień, a te w początkowej fazie kosztują dość sporo. A na koniec miałem ich chyba z 70. Potcrystale też są bardzo rzadkie na początku, na stałe w grze są tylko 2, resztę trzeba
  • Odpowiedz