Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
#rodzina #zalesie #prawo #mieszkanie #dom #nieruchomosci #darowizna

Nawet nie wiem jak otagować. Chcę się trochę wyżalić, poprosić o wsparcie, bo mam rodzinny konflikt i nie jestem go w stanie samodzielnie rozwiązać.
Już pisałem ze dwa razy z anonima, ale sprawy eskalowały i zostałem z przysłowiową ręką w nocniku.
Korzystając z anonima będę pisał wprost o swoich intencjach, a nie są one szlachetne i stąd proszę Was o w miarę obiektywną opinię, komentarz. Jeśli czujecie mnie zjechać od góry do dołu, bo jestem pazerną świnią - ok, po to są anonimowe. To historia bez początku i końca, nie ma jakiegoś konkretnego wyjścia, na przestrzeni lat powstało tak wiele konfliktów, że nie można powiedzieć kto był dobrym, a kto złym gliną.

WERSJA SKRÓCONA: W rodzinie panuje wieloletni (30-40 lat?) konflikt o majątek, o gospodarstwo. Ciągle o ten sam kawałek ziemi darła się prababka z babką, babka z moim ojcem, a teraz ojciec ze mną. Na 18 urodziny dostałem od rodziców to gospodarstwo z domem w darowiźnie (czyli ten majątek o który jest konflikt). Dostałem tylko dlatego, że ojciec mógł wziąć za to wcześniejszą emeryturę rolniczą.
Za namową mamy poszedłem po liceum na studia, a oni sobie tam pracowali tak jak przez ostatnie 30 lat. Sytuacja pokręcona i z dzisiejszego punktu widzenia nigdy bym się nie dał w to wkręcić ponownie.
Dom to stara PRLowska kostka, jak pobudowana przez dziadków w latach 80tych tak wygląda do dziś - nieocieplone ściany, stare DREWNIANE okna, dach przykryty bylejaką papą. Próbowałem podjąć w towarzystwie mamy i mojej ex negocjajce z ojcem, że zajmę się tym jak właściciel i zacznę remont. On nie zgadzał się na żadne warunki, wtedy nie rozumiałem dlaczego, teraz już wiem. Prawdopodobnie jest narcyzem, życie z nim to chaos i niepewność. Z uwagi, że totalnie nie mogłem się z nim dogadać od czasu darowizny zainwestowałem tam maks 10 tysięcy złotych, chyba naturalne, że nie będę wpieprzał tam kasy skoro to niby 'moje ale nie moje'. Cały czas tam sobie mieszka i rządzi jak na swoim (rządzi dosłownie, awanturuje się o byle #!$%@?ę, wydziera się jak psychopata).
3 lata temu zmarła moja mama, od tego czasu moje zdrowie psychiczne runęło, ziemię (malutkie 8 hektarów) wydzierżawiłem dostając za to dopłaty. Nic z tych dopłat nie dałem ojcu, no bo czemu cholera jasna, taka była jego decyzja, chyba nie podumał, że może mnie ustanowić właścicielem i będzie żył na mój koszt.
Żeby nie było - przez te 3 lata z tych dopłat opłacałem mu podatek, czynsz i prąd, ale z 10k dopłat rocznie zostawało mi jakieś 5k do kieszeni.
Teraz ojciec 'zabiedzony' (ma emeryturę) narzeka, że zarąbałem całą kasę i się nim nie interesuję.
Chce z powrotem zwrotu darowizny, chce z powrotem pieniędzy z dopłat.
Przyznam szczerze, jak na spowiedzi, nie lubię mojego ojca, jest zaburzony. Cały ten dom dostał od rodziców, przez całe życie zachowywał się jak Ferdek Kiepski, liczył tylko na moją matkę.
Gdybym nie był gołodupcem tylko specem z IT 15k na rękę oddałbym mu w cholerę to gospo.
Nie chcę zwracać mu tej darowizny z jednego powodu - ma kuzynkę. Rzekłbym straszna franca, wiem, że jak mu oddam to gospodarstwo to na 99% nie wróci nigdy do mnie w spadku. Kuzynka już ostrzy na nie zęby i czeka aby mojego ojca zmanipulować.

Proszę Was o ocenę czy słusznie stoicie po stronie ojca i uważacie, że to, co robię podchodzi pod znęcanie i powinienem zwrócić darowiznę, a może rodzina chce mnie wydymać na kasę.

WERSJA DLA MASOCHISTÓW: Przedmiotem tego wyznania i jednocześnie rodzinnego sporu jest małe, 8 hektarowe gospodarstwo rolne, na której stoi dom z lat 80 (typowa PRLowska kostka). Co moim zdaniem jest ważnym szczegółem dom, jak został wybudowany w tych latach 80 (czyli brak ocieplenia, stary dach przykryty papą, nawet STARE DREWNIANE OKNA) tak stoi do dziś, nic się nie zmieniło oprócz pomalowania wszystkich sufitów w 2005 roku i położenia wszędzie tapet na ścianach w 2008. Stary piec na ekogroszek, grzejniki żeliwne. Dla posiadacza trzech kawalerek na Mokotowie to zwykła rudera do zburzenia.

Rodzice do czasu moich 18 urodzin coś tam sobie uprawiali, zboża, truskawki, trochę porzeczek, parę świń, tradycyjne małorolne gospodarstwo. Bez fajerwerków, ale dawali sobie radę.
W moje 18 urodziny darowali mi to gospodarstwo w darowiźnie (WAŻNY SZCZEGÓŁ: tak naprawdę to tylko ojciec darował, bo od ślubu z moją mamą nic jej nie dał, nie przepisał, faktycznie kobita przez całe życie harowała w czymś co nie było jej i nigdy nie dostała żadnego majątkowego zapewnienia, BYŁA W TYM MAŁŻEŃSTWIE GOŁA I WESOŁA).

Kolejny ważny aspekt: rodzice darowali to gospodarstwo, ponieważ ojciec mógł dzięki temu przejść na wcześniejszą emeryturę, nie było w tej darowiźnie żadnego wyższego celu na potrzeby ich dziecka (no czyli mnie). Ogółem to był taki niepisany układ: ja i tak poszedłem na studia, bo matka mnie wyganiała w świat abym nie zostawał na tym gospodarstwie, a oni nadal będą tam sobie w tym gospodarstwie pracować jak przez ostatnie kilkanaście lat. Lepiej nikomu nie mówić o tym głośno po KRUS za te numery może mógłby nas "dojechać" ;)

Przez chwilę poczułem się jak właściciel tej nieruchomości, na co mama przystawała na moje plany, że w sumie jak skończę studia i zacznę zarabiać to zabierzemy się za remont. Niestety z ojcem była trudna przeprawa, on zawsze chciał mieć tak jak on sobie zażyczył i żadnego gadania. Z resztą, o czym napiszę później - z uwagi na zaburzenie nie dało się z nim dogadać. Dobra, napiszę od razu - prawdopodobnie ma narcystyczną osobowość. Kto miał do czynienia z takimi ludźmi to wie, że najlepiej wspólne życie z kimś z NPD można opisać jako nieustanny chaos. Potem sobie darowaliśmy te kłótnie z nim i po prostu olałem temat.

Teraz zaczynają się schody - w naszej rodzinie (rodzice + ja) była fatalna komunikacja, w zasadzie jej brak. Po latach rozumiem - szereg traum zapoczątkowanych u pradziadków przez II wojnę światową, zaburzenia w rodzinie (wujek schizofrenik) i w ogóle brak dobrych wzorców. Gnieżdżenie się wielu pokoleń 'na kupie' w ogół jednego podwórka to tragiczny obraz i straszny kocioł.

5 lat temu moi rodzice zaczęli się strasznie kłócić o ten cały majątek. Moja mama (i uważam, że słusznie) domagała się przepisania części gruntów na współwłasność w celach zabezpieczenia jej na starość. Mój ojciec się nie zgadzał i moim zdaniem zaczął się znęcać nad nią psychicznie. Wyrzucał jej, że przyszła z niczym, nic nie wniosła do gospodarstwa i w ogóle tylko spory o pieniądze.
Generalnie mama miała zupełnie inne podejście - z czym się zgadzałem z nią, to że najlepiej byłoby sprzedać to wszystko, podzielić kasę i niech każde z rodziców idzie 'na swoje' jak mu wygodnie, do miasta najlepiej żeby mieli wszędzie blisko i wygodnie.

Niestety 4 lata temu mama zmarła i ojciec w końcu pokazał swoją prawdziwą twarz - moim zdaniem, choć nie był nigdy zdiagnozowany - NARCYZ. Wszystko, co w książkach na ten temat piszą to się zgadza. Jak słucham podcastów Magdaleny Sochy o narcyzach - kropka w kropkę. No i ma już 75 lat, na starość ludzie czasem dziwaczeją, pokazują swój prawdziwy charakter.

Ogólnie ten facet jest jak Ferdek Kiepski, mama tak się z resztą śmiała, że Ferdek w porównaniu do mojego ojca to jest gość.

Ogólnie gratuluję osobie, która dotrwała do tego momentu.

Dużo mam żalu do ojca, bo po latach widzę, że jak Kiepski - zawsze miał jakiś durny pomysł. Majątek i gospodara była jego, ale przez całe swoje życie wypracował tyle PKB, co losowa Grażynka przez 3 lata pracy na produkcji. W ogóle mam żal, że tak opowiada o sobie, jakby był wielki panem na włościach (jak typowe narcyzisko), a faktycznie to mama zasuwała, jeździła nieraz za granicę żeby dorobić w Euro. Ojciec tak samo jak i ja po nim, dostał od moich dziadków wsio za friko. Za dom wyłożyli kasę ONI, ziemię kupowali kasę ONI, miał start o jakim dzisiejsi Millenialsi mogą pomarzyć, a moim zdaniem wszystko zapuścił i teraz przerzuca swoje winy na mnie.

No i żeby był obraz sytuacji - w tym domu przez 12 lat od darowania mieszkałem możne z 1,5 roku. Przez resztę czasu zawsze gdzieś w akademikach lub na wynajmie.

Teraz ojciec chce zwrotu darowizny.

Do momentu jak mama żyła ten dziwny układ żył swoim życiem - ja na wynajmie po studiach pracowałem i zbierałem na wkład własny. Wiedziałem, że nie będę z nimi mieszkał, z ojcem nie da się dogadać. To taki wstrętny człowiek, który przebiłby mi opony w aucie gdyby mu się coś nie spodobało albo rzucałby we mnie talerzami i się awanturował.
Rodzice po malutku sobie tam gospodarzyli, mieli emerytury i pobierali dopłaty. Płacili za siebie opłaty za wodę, podatek, prąd i śmieci i w sumie wszystko było normalnie, poza tym, że cała nieruchomość fuguje na moje nazwisko.

Po śmierci mamy, 3 lata temu, on został w tym domu sam. Ja dalej w innym mieście. Ziemię puściłem w dzierżawę, skromne 8 hektarów z czego dostawałem 10k rocznie. Z tych 10k opłacałem podatek i prąd, bo umowa akurat była na mnie. Po opłaceniu wszystkiego zostawało mi w kieszeni jakieś 5k rocznie.
Ojciec awanturuje się, że to jego pieniądze i chce je odzyskać.
Ja też mam za uszami sporo - przez te 3 lata nie pomagałem mu, nie odwiedziałem go za bardzo, bo... nie da się. Ostatnio jak byłem przez świętami to wykrzyczał mi wprost, że dobrze, że mama w końcu zmarła. Chory #!$%@?.

Ogólnie to darowiznę bym mu z chęcią zwrócił, uciął kontakt i niech do mnie więcej nie wydzwania. Zwróciłbym my gdyby nie to, że jestem gołodupcem. Mam lęki i boję się życia, że będę musiał swoją przyszłość budować od nowa, a za 5k netto ciężko się buduje.
Z resztą, gdybym chciał mu zrobić na złość to pewnie mógłbym posprzedawać te działki i zabrać hajs ze sobą, a przez 12 lat ani metra kwadratowego nie sprzedałem.

Najwięcej obaw mam o to, że mamy w rodzinie jego kuzynkę. Doskonale wiem, że jak mu oddam darowiznę to ziemia ani dom nie wróci nigdy do mnie w spadku. Już jedną swoją kuzynkę zmanipulowała 'za opiekę' i dostała od niej mieszkanie, a opieki brak.



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: grap32
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 7
W rodzinie panuje wieloletni (30-40 lat?) konflikt o majątek, o gospodarstwo. Ciągle o ten sam kawałek ziemi darła się prababka z babką, babka z moim ojcem, a teraz ojciec ze mną.


@mirko_anonim: chora z was rodzinka xD tak walczycie o ziemię, a ona i tak przechodzi z pokolenia na pokolenie.

Przeczytałem skróconą wersję i to co widzę to cwaniactwo z dwóch stron. Darowizna miała tylko na celu otrzymanie wcześniejszej emerytury, a
@mirko_anonim poszukaj w okolicy darmowych porad prawnych. Gdzieś na pewno będąc. Spróbuj dowiedzieć się jak ogarnąć sobie przyszłość prawnie tak żeby się o nią nie martwić.
A nie będzie przypadkiem tak, że jak on zażąda zwrotu darowizny to będzie musiał zwrócić pobrana do tej pory emeryturę?
Ojciec ma prawo cofnąć darowiznę jeśli będziesz na niego #!$%@?. Było od razu ustalić kto jest rzeczywistym właścicielem, a nie kombinować.


@FedoraTyrone: ma i nie ma, to zalezy. Wyjasnij pojecie rzeczywistego wlasciciela, bo tutaj, to zgodnie z prawem wlascicielem jest OP. Nie wiemy czy jest to dozywocie i ile lat minelo od darowania gospodarstwa.
Wyjasnij pojecie rzeczywistego wlasciciela


@Wszystko_albo_nic: chodzi tylko o to że tak zgodnie z prawem właścicielem jest niby OP, ALE sam napisał, że darowizna to była ściema na potrzeby wyciągnięcia pieniędzy. Rodzina cwaniaków kombinuje, a później się gryzie między sobą. Gdyby przy darowiźnie ustalili między sobą że jest to rzeczywista darowizna i op będzie właścicielem i ojciec nie będzie miał nic do gadania to ojciec pewnie by tej darowizny nie zrobił.
ALE sam napisał, że darowizna to była ściema na potrzeby wyciągnięcia pieniędzy.


@FedoraTyrone: ale jak widzisz obydwaj mieli z tego korzysci, wiec nie rozumiem dlaczego ojciec ma wiecej praw niz syn w tym wzgledzie.
Najgorzej, ze takich kombinatorow jest wielu - nie popieram tego wcale.