Wpis z mikrobloga

Zawsze trafi się w życiu czy w pracy na kogoś, kogo nie lubimy, a trzeba jakoś z taką osobą mieć prawie codziennie do czynienia.
Z jednej strony wydawałoby się rozsądnym, aby mimo tego zachowywać się dojrzale i trzymać wobec takiej osoby pewnego rodzaju pozorny dystans i nie wdawać się w niepotrzebne kłótnie. Tak jak to niektórzy mówią: przyjść na osiem godzin, zrobić swoje i żegnam państwa.
Z drugiej strony czuję lekką frustrację, gdy ten dystans przeobraża się czasami w sztuczne uśmieszki, podręcznikowe, robotyczne rozmowy i wymienianie się miłymi i ciepłymi głosikami - gdy jasnym jest, co ja myślę o tej osobie i co ta osoba myśli o mnie (nawet jeżeli tego nie powiedzieliśmy sobie wprost).
Wtedy czuję się tak, jakbym sam siebie oszukiwał i karmił pozorami. Ale też głupio chyba zmieniać pracę tylko ze względu na dwie czy trzy osoby, gdy mimo wszystko te kontakty nie wylewają z siebie nadmiaru toksyn.
Suma sumarum mogę pić kawkę i robić swoje, a te okresowe kontakty porównuję do dawnych czasów i pierwszych prac w obsłudze klienta, gdzie trafiali się pijani ludzie, z którymi trzeba było się jakoś tam uporać. Przyjdzie, swoje pogada, ja przytaknę i sobie pójdzie.

Przynajmniej w teorii, eh. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

#przemyslenia #przemysleniazdupy #praca #pracbaza #korposwiat #zycie ##!$%@?
  • 1