Wpis z mikrobloga

Cześć Mirki!

Nigdy nie sądziłem że będę tutaj pisać o pomoc jednak sytuacja tego wymaga i szukamy wszędzie pomocy. Wielokrotnie widziałem jakie potraficie zdziałać cuda dlatego też bardzo na was liczę. 6-miesięczna córka mojego najbliższego przyjaciela musi zmierzyć się z okrutnym przeciwnikiem – potworem, jakim jest mięsak. Niestety lekarze w Polsce nie podejmują już żadnych kroków w kierunku usunięcia/zniwelowania nowotworu. Szukamy pomocy za granicą, naszą nadzieją jest leczenie w klinice w Niemczech, w Tybindze, koszt leczenia to ok. 500 000 zł. Bardzo was proszę o pomoc.
Linki do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/gaja-janik

Pełny opis zbiórki:

Maleńka, bezbronna, nie w tym miejscu, w którym powinna być… Nasza 6-miesięczna córeczka Gaja walczy o życie! Jest tylko szpital i coraz gorsze wieści, z którymi przychodzą lekarze… Guz, ogromny, w Polsce nieoperacyjny! Chemia nie zadziałała, Potwór rośnie! Straszliwy ból, wymykający się lekom – córeczka czuje go nieustannie... Pęka nam serce i prosimy o pomoc! Dziś wiemy, że zagraniczne leczenie jest jedyną nadzieją naszej kochanej Gai na życie…

Urodziła się 14 lutego jako zdrowy bobas. Rozwijała się wspaniale. Po świętowaniu pierwszego Dnia Dziecka z naszą córeczką, po kąpieli, zauważyłam na pleckach Gai guza. Nagle. Niespodziewanie. Paraliż na chwilę odebrał mi dech w piersiach – taki strach przychodzi nagle i wysysa wszystkie inne emocje z ciała. Od razu ubraliśmy córeczkę i pognaliśmy na SOR!

Już tam usłyszeliśmy straszną diagnozę – NOWOTWÓR! Jak to możliwe?! Przecież jeszcze rano wszystko było dobrze, Gaja uśmiechnięta, pełna życia… A wieczorem usłyszeliśmy wyrok!

Kazali nam w trybie pilnym jechać na oddział onkologii dziecięcej. Gdy tam trafiliśmy, była noc.

Już następnego dnia lekarze zaczęli działać. Badania krwi, zdjęcie RTG, USG, tomografia, niekończące się badania i oczekiwanie na diagnozę. Zabrali Gaję na biopsję, założyli też port naczyniowy. Guz okazał się ogromny, w momencie przyjęcia na oddział miał wymiary ponad 8x5x6 cm! Gorsza wiadomość przyszła wkrótce potem – lekarze nie podejmą się operacji. Zbyt duże ryzyko…

Kilka dni później Gaja dostała zapalenia płuc, obrzęku brzuszka, a w porcie wykryto bakterie. Kolejna operacja w trybie pilnym i oddział intensywnej terapii. Wciąż nie mogliśmy uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, że to nasza maleńka córeczka znalazła się w centrum tego onkologicznego huraganu, który niszczy marzenia, pozostawiając po sobie gigantyczne spustoszenie…

Na początku chemia podana Gai zaczęła działać, guz się obkurczył! To dało nam nadzieję, że wkrótce da się go usunąć. Niestety… Rozpoczęty protokół leczenia i 6-tygodniowa chemioterapia nie zadziałały wcale. Dziś guz jest większy, niż w momencie trafienia do szpitala na początku czerwca. Widać go gołym okiem… Na domiar złego pojawiły się nowe guzki!

UNDIFFERNETIATED/UNCLASSIFIED SMALL CELL SARCOMA – guz przestrzeni zaotrzewnowej. Mięsak niezróżnicowany. Imię naszego śmiertelnego wroga, niezwykle złośliwego nowotworu…

Guz uciska na nerwy, oplata żebra, rozrasta się! Dał przerzuty do węzłów chłonnych. Jest niezwykle agresywny. I powoduje ból… Straszliwy… Gaja cierpi, nerwobóle nie pozwalają spać. Codziennie córeczka dostaje leki wyciszające i przeciwbólowe. A niepowstrzymany nowotwór ciągle rośnie!

Jesteśmy przerażeni. Wiemy, że tracimy Gaję i nie możemy bezradnie czekać! Jednak w tej chwili naszą jedyną nadzieją jest leczenie zagraniczne w klinice w Niemczech, w Tybindze. Tam lekarze są w stanie usunąć guza (czekamy jeszcze na ostateczne potwierdzenie i kosztorys). Trzeba to zrobić jak najszybciej!

Dlatego już dziś prosimy Was o pomoc i wsparcie – także w udostępnieniu zbiórki dla Gai. Szacunkowy koszt leczenia zagranicznego to ok. pół miliona złotych. Nie wiemy, co będzie dalej… Musimy wierzyć, że nasza córeczka pokona tego straszliwego potwora! Widzimy w jej oczkach ogromną wolę życia… Nowotwór nie może nam jej zabrać!

Natalia, mama Gai

#wykopefekt
krzyvvy_ - Cześć Mirki!

Nigdy nie sądziłem że będę tutaj pisać o pomoc jednak sytuac...

źródło: 4dc106b87e52585ffe2e145a1afafd9d2be4dd0991fdbb35bd1e2354d634dff0

Pobierz
  • 278
  • Odpowiedz
Macie być dorosłymi, spojrzeć prawdzie w oczy i pogodzić się z nią.


@Antibambino: rozumiem, że jak ci mama albo ktokolwiek inny będzie umierał to też jej do szpitala nie zawieziesz tylko spojrzysz prawdzie w oczy, pogodzisz się z nią i będziesz patrzył jak ta osoba będzie umierala
  • Odpowiedz
Oczywiście, że wpłaty są dobrowolne, ale opisy zbiórek sugerują, że to jest rozwiązanie, a nie jest. Takie zbiórki upchają kieszeń "lekarza" a choremu da nadzieję.


@Huczek: ale porownales procent udanych operacji miesaka w Polsce i w tej klinice w Niemczech czy skad masz te dane? Mam pewne podejrzenia, ale chcialbym sie upewnic.

Sa kliniki specjalizujace sie w danym nowotworze, ktore maja specjalistow z jakiejs waskiej dziedziny np. w Barcelonie umieja w
  • Odpowiedz
  • 65
@justBrowsin @uubus wyjaśniłem dlaczego wpłacanie mija się z celem. Dodatkowo ja też posiadam chorobę, nieuleczalną, ale nie stawia mnie w takiej sytuacji jak opa, ale są różnie czarne scenariusze. Ja się pogodziłem, bo wiem, że nie ma lekarstwa i żaden doktor z USA za chore pieniądze mnie nie uratuje.

Polecam nauczyć się godzić z sytuacją na którą nie ma się wpływu to znacznie ułatwia życie. Nie tylko w trudnych sytuacjach, ale w
  • Odpowiedz
@Huczek: według mnie nie ma takiego czegoś jak pogodzenie się, no może na pewnym etapie. Ale jeżeli jeszcze jest jakaś nadzieja, zawsze trzeba walczyć. Bo może ten 1% okaże się właśnie tą szansą. A jak ktoś nie chce niech nie pomaga, ale uważam że póki jest szansa trzeba próbować, a pogodzić się jasne, można- tylko potem można sobie samemu nie darować bo jednak była ta szansa i może nie zrobiłem wszystkiego
  • Odpowiedz
  • 21
@justBrowsin

>Rozumiem, że rodzice zrobią wszystko by ich dziecko żyło, ale dlaczego kosztem pieniędzy darczyńców?


ktos ci trzyma pistolet przy głowie i każe wpłacać czy co bo nie rozumiem. Nie każdy jest bezdzusznym utylitarianinem który będzie wciskał innym toksyczne kity o "pozbywaniu sięemocji", "pogodzeniu się". Jak można coś takiego powiedzieć rodzicom? Ja wiem że na wykopie, gdzie wszyscy piszą podłe rzeczy dla plusików i lajeczków, wszystko przejdzie, ale czasem ogarnijcie się i
  • Odpowiedz
@Krupier: jak nie, lekarz musi ci powiedzieć ile masz szans na przeżycie, musisz wręcz podpisać papiery na zgodę do operacji gdzie masz jasno wyszczególnione jakie są szanse powodzenia
w Polsce im powiedzieli jasno że to nie jest operowalne a jakiś #!$%@? chce zgarnąć hajs na chorobie dziecka
  • Odpowiedz
Zastanawia mnie w takich zbiórkach gdzie jest granica między ceną próby ocalenia życia dziecka/członka rodziny a rezygnacją z własnego komfortu, majątku i środków do życia. Nigdy nie ma narracji "sprzedaliśmy mieszkanie po babci, samochód i wzięliśmy kredyt w banku na 200 koła, ledwo wiążemy koniec z końcem a brakuje nam jeszcze 200". A takie podejście do sprawy moim zdaniem wyglądałoby znacznie lepiej z punktu widzenia odbioru zbiórki. Jak leczenie kosztuje pół miliona
  • Odpowiedz
@krzyvvy_ Wybacz ale jeśli chcą pomocy to dobrze by było napisać jak najwięcej o sytuacji, pokazać dokumentacje medyczną, nazwę szpitala, dane oddziału/onkologa/chirurga, na czym polega i jak wygląda taka operacja, jak wygląda rekonwalescencja po operacji, prawdopodobieństwo powodzenia i rokowania w najlepszym przypadku. Sam przechodziłem nowotwór i na każdym kroku miałem info co i jak to będzie wyglądać, w razie najlepszym i najgorszym. Trochę trzeźwości w tych emocjach trzeba znaleźć.
  • Odpowiedz