Wpis z mikrobloga

674 135 + 168 + 36 + 159 + 177 + 167 = 674 842

5 dniowa wyprawa do Szczecina, przez Kalisz, Leszno, Żagań, Zieloną Górę i Gorzów.

Dzień 1 (167) - Tereny raczej mi znane, do tego wiatr w twarz, a pod koniec nawet mały deszcz. Generalnie bez atrakcji. Do tego brak ciepłej wody na campingu nad Jeziorskiem, a sama noc w hamaku zimna.
Dzień 2 (177) - Więcej wiatru w twarz, ale było już co pozwiedzać w przerwach od narzekania, że mnie ciągle hamowało. Ładne stare miasto w Kaliszu i Lesznie, do tego zamek w Rydzynie. Krotoszyn również zaskoczył pozytywnie, bo spodziewałem się typowego polskiego miasta pokroju Mławy, czy Skierniewic. Wtedy też wiatr trochę zelżał, a ja również odżyłem mentalnie, zwłaszcza, że im bliżej Leszna, tym więcej dobrych DDRów. Noc również na campingu, nie taka zimna jak poprzednia i tym razem z ciepłą wodą.
Dzień 3 (159) - Nie wiało i jechało się znacznie lepiej, do momentu występowania regularnych brukowanych odcinków na drodze do Żagania, na których solidnie mnie wytłukło. Wcześniej przejechałem jeszcze przez Głogów, gdzie trochę się zawiodłem, bo stare miasto nieszczególnie mi się podobało. Pod samym Żaganiem jeszcze miałem niecodzienną sytuację, bo most na Kwisie, został zburzony, ale popytałem się ludzi i dalej w lesie była kładka. Owszem komoot ostrzegał o robotach drogowych, a ja te ostrzeżenia olałem, bo przeważnie nie jest to nic na tyle poważnego, że się nie dało przejechać. Później sprawdziłem, że jak planowałem trasę, to most jeszcze istniał, tylko był ruch wahadłowy. W Żaganiu zobaczyłem pozostałości po obozie Stalag Luft III (ten od wielkiej ucieczki) i pałac. Droga do Zielonej Góry momentami tragiczna, ze zwiniętym asfaltem z 1/3 jezdni, także momentami zbyt bezpiecznie nie było jak jechało jakieś większe auto z naprzeciwka. Sama Zielona Góra faktycznie zaczyna się jakieś 8-10km za tabliczką z nazwą miasta, ale miasto ładne i chyba najbardziej mi się podobało ze wszystkich odwiedzonych po drodze. Tym razem noc już w hostelu, w którym drzwi do mojego pokoju miały wykopaną dziurę zaklejoną szarą taśmą.
Dzień 4 (36) - Miało być 150, ale ból barku nad ranem to wykluczył. Zanim udało się znaleźć aptekę i wziąć leki, było już trochę późno, dlatego do Gorzowa pojechałem pociągiem. Tak więc atrakcje takie jak, wielki Jezus i zamek w Międzyrzeczu będą na kiedy indziej.
Dzień 5 (167) - Ostatni dzień i najlepsze warunki do jazdy, do tego długie odcinki naprawdę wybitnych DDRów, zwłaszcza wzdłuż granicy. Pod Gryfinem zobaczyłem krzywy las i wjechałem na krótko do Niemiec, żeby nie było, że nie byłem w tym roku za granicą. Do Szczecina wjechałem od północy przez Police, zobaczyłem największe atrakcje na czele z Wałami Chrobrego i pojechałem na dworzec, którego drzwi były zamknięte na kłódkę, więc przyszło mi tam siedzieć parę godzin w charakterze pokarmu dla komarów.
Łącznie wyszło jakieś 700 km. Na zdjęciu zburzony most, którym miałem jechać.

#rowerowyrownik #szosa #100km #bikepacking

Skrypt | Statystyki
Pobierz Kargeth - 674 135 + 168 + 36 + 159 + 177 + 167 = 674 842

5 dniowa wyprawa do Szczeci...
źródło: IMG_20230902_131523
  • 1