Wpis z mikrobloga

@HabaHabaczynski nie wiem czy żyłeś już w latach 90tych. Kiedyś jarali w domach, barach restauracjach. U mnie za gowniaka nie paliłem tylko ja, bo starsza siostra też szybko zaczęła kopcić. Jak rodzina do nas przyjeżdżała to dopiero było mega jaranie. Przez dym ciężko było kogoś zobaczyc przy stole. Jak na razie raka płuc nie mam, ale palaczy goniłbym batem i jak widzę Karinę prowadzącą wózek z kiepem w dłoni to mam chęć
@NaczelnyAgnostyk: Byłem biernym palaczem ponad 20 lat i dopiero jak się wyprowadziłem z rodzinnego domu, to zacząłem zauważać jak w mieszkaniu palaczy cuchnie. Wystarczy wizyta u rodziców i już ciuchy są do prania. O aspekcie zdrowotnym nawet nie ma co mówić, bo pewnie choroby układu oddechowego to jedyne co odziedziczę po ojcu...

Dla mnie ktoś kto pali przy dziecku (i ogólnie obcych osobach) to pieprzony egoista, który nie szanuje czyjegoś zdrowia.