Wpis z mikrobloga

Nie pamiętam już gdzie i nie pamiętam tytułu, ale widziałem kiedyś taki dokument o broni atomowej na świecie. Był poruszony ciekawy wątek: czynnik ludzki w przypadku użycia broni. Często się mówi, że nie ma opcji, żeby ktoś użył atomówki, bo do tego potrzeba zgody kilku osób i na pewno ktoś się wyłamie. W przypadku polityków pewnie tak, ale w przypadku wojskowych może być gorzej. W dokumencie był poruszony wątek ludzi, którzy siedzą w jakichś tam bunkrach i są odpowiedzialni za odpalenie kontrpocisków w przypadku, gdy wiadomo, że ktoś atakuje. Ci goście są pewnie poddawani jakiejś mega selekcji i w dokumencie było powiedziane, że regularnie przechodzą testy i ćwiczenia procedury odpalania broni jądrowej bez świadomości czy to test czy prawdziwe zagrożenie. Czaicie to? Jeśli to byłaby prawda, to ciężko mi sobie wyobrazić bardziej stresujący zawód świata.

#rosja #ukraina #bronatomowa
  • 3
@zgubiles_sie_jelonku: Pewnie po wielu tych ćwiczeniach wchodzą już w zwykłą rutynę i zobojętnienie i w razie przypadku realnego scenariusza nawet już nie będą o tym myśleć, po prostu zrobią swoje. Trochę przerażające. Z drugiej strony łańcuch komunikacyjny w tym przypadku pewnie jest na tyle złożony, że pewnie jeszcze ze 100 razy weryfikują zagrożenie, nim przekierują rozkaz do ostatniego ogniwa odpowiedzialnego za fizycznie odpalenie.
@LaurenceFass: A co z tym ruskiem, Stanisławem Pietrowem? Mało znany fakt, ale w 83 koleś chyba uratował świat, bo postanowił nie informować nikogo, że w kierunku ZSRR leci 5 rakiet. Uznał, że to błąd systemu. Co prawda chyba nie był odpowiedzialny za odpalanie tylko monitorował przestrzeń powietrzną, ale mimo wszystko gość zaryzykował swoim życiem wręcz.