Wpis z mikrobloga

Fokus pokus był i znikł czyli samochód widmo w Holandii.

Mieszkam w Holandii 4,5 roku. W Przyjechałam w lutym 2018 Vectrą combi rocznik 2020. Auto kupione za 2000PLN plus bagażnik dachowy za 500. Zestaw miał służyć do przewiezienia rzeczy i ewentualnie do bujania się między agencjami i służbowymi mieszkaniami, bo wiadomo jak to na początku bywa… lokacje różne, współlokatorzy jeszcze różniejsi. Pierwsze lokum to bungalow w środku lasu, dzielony z 3 osobami a pokoje bez kluczy i możliwości założenia swojego zamka, bo przepisy przeciwpożarowe niby zabraniają. I mieszkaj z obcymi ludźmi, którzy mogą sobie grzebać w twoich rzeczach, kiedy Cię nie ma. Dwa domki dalej chłopaków okradli jak byli w pracy, laptopy, PS i trochę pierdół poszło w las a jak to zgłosili to im powiedzieli że mieli w łazience okno uchylone i dupa- ich wina. I jak się okazało najlepszym sejfem okazał się box dachowy, zamykany na klucz, ewentualnie bagażnik w podrdzewiałej Vectrze, bo kto by pomyślał, ze ktoś może swój dobytek trzymać w takim gracie. Ale autko niby stare ale jare, jeździło to jeździłam. 4 lata bez opłacania podatku, po pół roku łapanka belastingu na drodze i dali tylko pouczenie, a właściwie to ulotkę po polsku, że trzeba zacząć płacić i potem trzy kontrole policji, i tylko sprawdzili dokumenty i nara. Mandaty przychodziły na polski adres i spoko. Do Polski zjeżdżałam raz w roku robić przegląd.
Ale w tamtym roku już mechanik powiedział ze to ostatni raz kiedy jest w stanie przygotować auto na tyle żeby kolega podbił przegląd bo już całe zgniłe od spodu a poza tym szkoda inwestować w złoma. W tym roku już ledwo zajechałam rzęchem do polski, 130 na autostradzie to max, ale dojechał. Trochę popłakałam ze takie fajne autko, tyle razem przeżyliśmy a teraz na żyletki, ale cóż…

W kwietniu kupiłam Focusa combi z 2014 od mechanika. On ma firmę obrót aut w Pl wiec nie ma obowiązku rejestracji aut na siebie, nie znam się na tym ale w Polsce niby full legal, w NL już niekoniecznie. Podpisaliśmy umowę przedwstępną na 3 miesiące i pojechałam do NL na dowodzie od poprzedniej właścicielki, licząc się z ryzykiem. W lipcu na urlop do Pl na tydzień żeby podpisać umowę właściwa i zarejestrować auto na siebie. Spakowana na urlop, ledwo wyjechałam w trasę a tu zaraz za Hagą Politie na ogonie. Prowadził kolega i grzecznie zjechał na prawy pas w nadziei ze radiowóz nas minie, ale niestety… zamrugał światłami i musieliśmy zjechać za nim na stacje benzynową. Kontrola dokumentów, ubezpieczenie i przegląd spoko, ale dowód nieaktualny, nie mieli go w bazie wiec samochód-widmo. A polskie umowy to dla nich „polish garbage”. Jeden policjant wypisywał dokumenty a drugi zadzwonił do tłumaczki, dał na głośnik, my swoje a on nam przerwał i kazał jej przetłumaczyć ze to już za długo trwa i oni nie maja czasu na słuchanie #!$%@?. Dali nam 10 minut na wyniesienie gratów na pobocze. Klucze miałam na smyczy na szyi i jeszcze próbowałam tłumaczyć, ze właśnie jestem spakowana do Polski i jadę rejestrować, żeby dali jeden dzień. Zero gadki, podszedł do mnie i zerwał mi klucze z karabinczyka. Zobaczył ze to nie od auta to rzucił na trawnik. Pierwszy raz takiego chama agresora w policji holenderskiej spotkałam. Laweta już jechała, samochod na parking policyjny, tablice do kasacji i dwa tygodnie na odbiór z nowym dowodem, jak nie to sprawa do prokuratury i bujaj się po sadach miesiącami.
Kolega prosto po pracy podjechał pozbierać nas i graty z pobocza ja na następny dzień busa do Polski. W czwartek podpisałam umowę właściwą, w piątek z kompletem dokumentów do starostwa, już wybrałam tablice, już się dowód drukował a tu pani, ze musi do naczelnika bo coś jej nie pasuje. Ja stan przedzawałowy i okazało się ze drugi policjant to analfabeta i źle numer rejestracyjny wpisał. No to chcąc nie chcąc przedłużyłam urlop, i czekałam na korektę. Kolega podjechał po ten świstek i wysłał mi mailem bo jeszcze tłumaczenie musiałam za 70 złotych zrobić (kolejne). A że w urzędzie musieli mieć oryginał to mi przekazał busem za 50€. Ale kierowca się zamotał i zapomniał zabrać. To była środa a auto max do poniedziałku mogło stać. A w pracy już też zaczęli sapać że za długo mnie nie ma. To ja w czwartek do naczelnika, mówię mu jaka akcja a ten ze pokaż tego maila. Wydrukował i mówi ze nijak to nie wyglada jak dokument i nie przejdzie, odebrał telefon to ja szybka edycja, fotoszopek na telefonie i wysłałam mu nowa wersję w PDF. Zobaczył, mówi że teraz już będzie, przyklepał i przeszło. Szybko na busa i w piątek odebrałam auto!
Taka historia z #holandia #emigracja i proszę mnie tu nie rugać, ze sama się o problemy prosiłam! Ot taka ciekawostka o tym jak holenderskie prawo w praktyce wyglada :)
PsycHolandia - Fokus pokus był i znikł czyli samochód widmo w Holandii.
 
Mieszkam w ...

źródło: comment_1662951064nDnzXr58s5NHrmC1UK74Xm.jpg

Pobierz
  • 91
@PsycHolandia dobrze, że się wszystko dobrze skończyło, ale tak serio, to wstyd by mi było być taki krętaczem. A będę jeździć beż rejestrowania, żeby oszczędzić kilkadziesiąt euro, jak robak, ukrywać się pod podłoga kraju :D ciekawe ile ci wyszły te wszystkie podróże, urlop i ci mechanicy w porównaniu do asymilacji z krajem, w którym żyjesz.
bo pewnie niejeden rodak przed wyjazdem zastanawia się jak wyglada w praktyce jeżdżenie na polskich blachach w NL i czy warto się migać od płacenia podatku drogowego: odpowiadam: nie warto.


@PsycHolandia: no ale w końcu powodem tej sytuacji były problemy z dowodem rejestracyjnym, a nie z niepłaconymi podatkami?