Wpis z mikrobloga

1557 + 1 = 1558

Tytuł: Pożoga
Autor: Zofia Kossak-Szczucka
Gatunek: literatura piękna
Ocena: 7/10
ISBN: 9788373842229
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 298
O wydanej po raz pierwszy w 1922 r. debiutanckiej powieści Zofii Kossak-Szczuckiej jakiś czas temu znowu zrobiło się głośno, bo minister edukacji postanowił wprowadzić ją na listę lektur, a pewien portal uznał za stosowne z tej okazji przekonać czytelników, że „Pożoga” jest tylko trochę mniej sympatyczna od „Mein Kampf” Adolfa Hitlera i powinniśmy się jej bardzo wstydzić. Koniec końców nie wiem, czy wspomnienia kresowej autorki istotnie znalazły się na tym wykazie dla dziatwy szkolnej – widzę sprzeczne informacje – ale gdy pomyślę o obecnym kontekście politycznym i skokowym wzroście liczby Ukraińców w Polsce, w tym młodzieży, zgaduję, że nauczyciele musieliby się mocno nagimnastykować podczas omawiania tej pozycji.

Autorka zabiera nas w niej bowiem do lat 1918–1920, kiedy to po okresie sielskim i harmonijnym, zawsze rzewnie wspominanym przez kresowiaków, przyszedł czas ćwiartowania i obdzierania żywcem ze skóry, czas pogromów i chaosu oraz wojsk przetaczających się w jedną i drugą stronę. Wielki musiał być urok Kresów (i dworków kresowych), że mimo tych cyklicznych pogromów dalej wzdychano za tymi ziemiami, ja bym się czym prędzej przeniósł z całą porcelaną i atłasami nawet do Sosnowca albo Łodzi, mając pod nosem takich ponurych, chytrych i generalnie obcych kulturowo rusińskich chłopów. I bynajmniej nie ironizuję, przytaczając te chłopskie przywary, o których sporo pisze autorka „Pożogi”. Wierzę jej, że istotni tacy byli chłopi, jak to ludzie bazowi, pierwotni. Kossak-Szczucka dodaje im zresztą komponent niszczycielskiego żywiołu, czym mieli się odróżniać od chłopów polskich, którzy, owszem, równie chciwi, ale jej zdaniem nieskorzy do obracania wszystkiego w ruinę. Mieliśmy wprawdzie Szelę, ale to była jeszcze połowa XIX w., i mimo wszystko incydent w polskich dziejach, a z pewnością incydent na tle tych wszystkich krwawych ruchawek na wschodzie.

Jeśli coś łączy Szelę z wydarzeniami lat 1918–1920 to inspiracja zagraniczna. Kresy Wschodnie były areną starć różnych nacji i sił politycznych. Mieliśmy więc ziemiaństwo polskie, chłopstwo rusińskie, polską szlachtę zagonową (schłopiałą, językowo nawet częściowo zrusyfikowaną, ale katolicką i przywiązaną do szlacheckiego dziedzictwa), Żydów, Niemców, petlurowców dążących do stworzenia rządu ukraińskiego, Moskali, w końcu bolszewików. Ziemie zamieszkiwane przez polskie ziemiaństwo przechodziły z rąk do rąk – pogromy, których chłopi dokonywali w pierwszej fazie zawieruchy opisywanej przez Kossak-Szczucką, tj. w 1918 r., inspirowane mocno przez bolszewików, miały charakter klasowy, służby polskiej nie tykano, wystąpienia ściśle antypolskie pojawiły się nieco później z inicjatywy petlurowców, chociaż przy sprzyjającym milczeniu innych bądź za sprawą ich podszeptów. Żydzi, nazywani czasami przez niechętną im autorkę Żydziakami, cieszyli się na myśl o nadchodzących zmianach, ale sami później ginęli w pogromach (jeden z nich Kossak-Szczucka ze zgrozą opisuje), chłopi zaś, którzy na początku korzystali na antyziemiańskiej retoryce bolszewików, niebawem – gdy ziemian przepędzono lub wymordowano – również byli przez czerwonych ograbiani. Autorka wiele uwagi poświęca opisowi poszczególnych grup społecznych i narodowych, a także ich wzajemnych relacji. Czy dla czytelnika będzie to bardziej cenne źródło wiedzy, czy stereotypów, to już inna sprawa, niewątpliwie czasami Kossak-Szczucką ponoszą emocje, ale sporo spostrzeżeń w moim przekonaniu ma wartość poznawczą. Poniżej przytoczę cztery dłuższe cytaty odnoszące się do innych grup społeczno-narodowych, bez próby dochodzenia, gdzie jest więcej emocji, a gdzie słuszności; kiedy nam więcej mówią o opisywanych, a kiedy o opisującej, ot podaję w ramach próbki.

Gdy nasi przeszli, zaszłam do pobliskiej piekarni po bułki. Stało tam już kilku Niemców, rozpierających się zdobywczo i głośno szwargoczących z uśmiechającą się do nich Żydówką. Nie patrząc w tę stronę, czekałam na swój sprawunek, gdy wpadło trzech zapóźnionych naszych żołnierzyków. Zeskoczywszy z wozu, zabiegli tu jeszcze kupić chleba. Popatrzyli na siebie wzajemnie z Niemcami. Po raz pierwszy poczułam, co znaczy nienawiść wiekowo-rasowa. Nagle, bez żadnego powodu, z oczu, z ust milczących trysnęły takie prądy nienawiści, coś tak potężnie, impulsywnie realnego, że ramiona ugięły się, niby pod niespodziewanym ciężarem. W powietrzu kotłowały się jakieś szalone zapasy, wszystko wirowało, wciągając w obroty swe umysły. Ręce mimo woli wyciągały się do walki, oczy widziały czerwono. Czegoś podobnego nie doznałam nigdy ani wobec bolszewików, ani tłumu chłopstwa, ani Moskali, ani siczowników. Jak gdyby tamto wszystko było nic, a tu dopiero stał wróg.

W chatach tych mieszkał lud rosły i krzepki, śpiewający najpiękniejsze w całym świecie pieśni, leniwy i senny, ale sennością żywiołu, gotowego w każdej chwili powstać huraganem. Lud ten, nad wszystko inne siłę fizyczną ceniący, pobłażaniem gardził jako dowodem słabości, surowość uznawał, a za niesprawiedliwość mścił się zaciekle i strasznie. Skryty i chytry, trudny do poznania i przyswojenia, niezmiernie rzadko dno swej myśli zdradzający – przeto pozornie uchodzący za fałszywy – posiadał wyjątkowe zdolności umysłowe, oczekujące tylko pobudzenia' zdolny do najbardziej krańcowych przejawów cnoty i zbrodni, nienawiści lub zasługi, był przy tym, niestety, opłakanie niekulturalny i ciemny. Krew tatarska, której sporą domieszkę otrzymał, dała mu w spadku zamiłowania łupieżcze, tchórzowską odwagę pobratymca wilka, sąsiada z bliskiego lasu i chęć niszczycielską, która w przyszłości umiejętnie rozbudzona, miała wybuchnąć pożarem, tłumiąc wszelkie inne czynniki psychiczne.

Kozacy – jako indywidualności psychiczne – przedstawiają cechy natur rdzennie zdrowych. Jest to rasa mająca większą przyszłość, niż właściwi Rosjanie, zżarci nieuleczalnym nihilizmem, i kto wie, czy nie w Kozaczyźnie tkwi odrodzenie i przyszłość narodu rosyjskiego [...]. Kozak jest w swoim pojęciu uczciwy, to jest nigdy nie kradnie u tego, kogo broni lub u kogo służy. Jest wierny i wypadki zdrady kozackiej należą do rzadkich wyjątków. Ludzie, którzy lata spędzili wśród Kozaków orenburskich, kubańskich czy dońskich, nie mają dość słów uznania dla ich gościnności i prawości. Kozak w głębi duszy jest człowiekiem dobrym. Osławione okrucieństwa kozackie rząd carski wytwarzał umiejętną sztuką. Przyszli żołnierze kozaccy byli tresowani jak złe psy. Rozbudzano w nich dzikość i obojętność na cudzy ból, katując ich samych od małego dziecka. W ten sposób, wyzyskując jedno z podstawowych praw logiki świata, prawo odwetu, przygotowano przyszłych morderców i katów. Ciemiężeni stają się z kolei ciemiężycielami. Ludzie, których traktowano gorzej od zwierząt, uczyli się traktować w ten sposób drugich.

Porównanie petlurowców (czy też po prostu Rusinów) z bolszewikami:

Tamci [petlurowcy] wszakże też grabili, kradli, rabowali, mordowali tysiącami, nie mieli żadnych skrupułów. Jednakże stali od bolszewików nieskończenie wyżej. Był to sobie po prostu naród pierwotny, niekulturalny, drapieżny z natury, rozzuchwalony swobodą, rozdrażniony krwią. Była w nim pewna tężyzna, swawola, wesołość. Wszystkie odruchy tchórzostwa, okrucieństwa lub odwagi były ludzkie, tj. możliwe do obliczenia, a tym samym odparowania. Jeżeli żołnierz ukraiński kogoś zamordował, to postępek ten był niewątpliwie skutkiem jakiejś, choćby błahej, pobudki. Albo był to Żyd, wróg rasowy, albo „burżuj”, wróg klasowy, albo posiadacz czegoś, co morderca chciał posiadać. U bolszewików tego się nie spotykało. Byli nieobliczalni i straszni w swoim niepodleganiu żadnej rozumowej możliwości. Zdarzało się nieraz, że bolszewik wszedł do domu, siadł za stołem, jadł, rozmawiał, pobył parę godzin, po czym nagle, bez żadnej przyczyny, wstał, zastrzelił gospodarza albo jego żonę, albo dziecko, albo wszystkich po kolei i najspokojniej wyszedł. Dlaczego to zrobił? Zapewne sam nie wiedział dokładnie. Żądza krwi stawała się u nich nałogiem takim jak palenie tytoniu lub wódka i ludzie ci bez mordu obejść się nie mogli. Może więc tego dnia jeszcze nikogo nie zabił, może przyszło mu na myśl, jak też się rozpryśnie na ścianie mózg siedzącego za stołem człowieka lub jak wyć będzie ta matka, gdy zetnie głowę dziecku... Krasnoarmiejcy byli zawsze ponurzy i smutni. Można było zauważyć u nich tylko dwa nastroje: albo podniecenie dzikie, zwierzęce, sadystyczne, albo śmiertelne przygnębienie i apatię. Ich śpiew przypominał wycie zwierząt. I nie wiem, czy śpiewy skazańców pędzonych na Sybir mogły być kiedy smutniejsze.

Współczesnemu polskiemu czytelnikowi, który przywykł do funkcjonowania w ramach monoetnicznego społeczeństwa świat ukazany przez Kossak-Szczucką musi się jawić jako obraz rodem z koszmaru, a upór, z jakim ziemiaństwo chciało tam trwać, co prawda w pewnym stopniu jest zrozumiały, chodziło przecież o dziedzictwo materialne i kulturowe, ale budzi też obiekcje przez tkwiący w tej postawie nieuświadomiony fatalizm. I bynajmniej nie chodzi o sam czas wojny, lecz także o czas pokojowej współegzystencji. Po lekturze „Pożogi” nie sposób uwolnić się bowiem od wrażenia, że animozje i jawnie bądź skrycie pokazywany brak zaufania były wynikiem zawiązania nie jednego, nie dwóch, ale setki supłów, a marzenie o ich bezkrwawym rozplątaniu – mrzonką (nie, żeby rzeź ludzi przynosiła dobry skutek). Normalne funkcjonowanie w takich warunkach wydaje się iluzją. Sama Kossak-Szczucka, pisząc o kolejnym krótkim wygaszeniu buntu, wspomina o uśmiechach i pozdrowieniach twarzą w twarz, a splunięciach i złorzeczeniach za plecami. Kresy pulsowały od napięcia, które czekało tylko na eksplozję, jeśli nie spontaniczną, to inspirowaną przez inne „życzliwe” grupy, które podjudzając jednych przeciw drugim, chciały na tym skorzystać.

Jest też jednak druga strona medalu, o której warto pamiętać, a odpowiada jej znane powiedzenie, że natura nie znosi próżni. Brak polskiej ekspansji kulturowej na wschód oznaczał pełną rusyfikację, a później bolszewizację tych ziem, sama ludność rusińska nie mogła się temu wszakże przeciwstawić. Szlachetna rezygnacja Polski z Kresów nie miałaby pozytywnego finału, a jedynie jeszcze wyraźniej wepchnęłaby Ukrainę w objęcia Moskwy. Dlatego chociaż Kossak-Szczucka na kartach swoich wspomnień kilka razy zastanawia się, jak zatrzymać koło przemocy, a w jednym miejscu sygnalizuje delikatnie, że ma świadomość nieuchronności i konieczności pewnych zmian społecznych, to wierzyła jednak w powrót ziemiaństwa na tak bliskie jej ziemie, a także w misję dziejową Polaków w tym regionie. Tak pisała o tym na jednej z ostatnich stron „Pożogi” (przypomnijmy, wydanej po raz pierwszy w 1922 r.):

Oni [Polacy] jedni mają prawo i możność zrobienia tutaj porządku. Któż inny będzie go robił? Wołki, Małańczuki, Trawki, którzy od Ukraińców przechodzą do bolszewików i od bolszewików do Ukraińców z powrotem? Ten lud ciemny, który może za sto lat dopiero będzie miał poczucie swej narodowości, który ma ledwo poczucie solidarności własnej zagrody, a nie ma nawet tego uczucia do swojej wsi? My tu gospodarzami, my tu jesteśmy u siebie. Jeśli jest tutaj co, to to, co my stworzyliśmy.

Po stu latach można powiedzieć, że Ukraińcy istotnie wykształcili poczucie swej narodowości, co więcej, wydaje się, że dzięki perspektywie włączenia Ukrainy do świata zachodniego, ale w ramach odrębnej, suwerennej państwowości, jesteśmy znacznie bliżej rozwiązania wspomnianych supłów – pewnie nie wszystkich, ale sporej części – niż kiedykolwiek wcześniej. Miejmy nadzieję, że się uda.

#bookmeter #literatura #literackieimpresje #ksiazki #historia #historiapolski #ukraina #kresy #literaturapieknabookmeter
podsloncemszatana - 1557 + 1 = 1558

Tytuł: Pożoga
Autor: Zofia Kossak-Szczucka
G...

źródło: comment_1652294617G5Si4DmkcsmggBaQVDrQQ1.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
Informacje nt. książki z tagu #bookmeter:

Średnia ocena z Wykopu: ★★★★★★★ (7.0 / 10) (1 recenzji)
Następne podsumowanie tagu: 2022-06-01 00:00 tag z historią podsumowań »
Kategoria książki: literatura, poeci, gatunki
Liczba stron książki: 297

Jesteś pierwszym recenzentem tej książki tutaj :)

Podobne książki:
1\. Czy wojny są nieuchronne? Czyli pokój, miłość i wolność (Tom... - najnowsza recenzja usera BarekMelka ★★★ (6.0 / 10) - Wpis
  • Odpowiedz