Wpis z mikrobloga

W sobotę z mojego rodzinnego domu wyjeżdżają "moje" Ukrainki. Mówię "moje", bo zżyliśmy się przez ostatnie ponad 2 miesiące jak rodzina. Pierwotnie, od pierwszych dni marca było ich 6, po kilku dniach zmieniło się to w 8. Dwa tygodnie temu pierwsza trójka wyjechała z powrotem do swojego Korostenia trochę na "przeszpiegi", zobaczyć jak wygląda tam sytuacja. I już było pusto, gdy dziewczyn było tylko 5. A za kilka dni wracają pozostałe.

Powiem Wam, że z jednej strony cieszę się, że wracają do domu, do miejsc, które znają, kochają, które są ich - no właśnie - domem. Z drugiej mocno się o nie martwię. To nie jest tak, że orki wyszły z Ukrainy i jest spokój. Wciąż słychać alarmy bombowe, wciąż niekiedy trzeba chować się przed pociskami, wciąż istnieje ryzyko, że może wydarzyć się coś nieprzewidywalnego. Ale to jednak ich dom, gdzie są ich mężowie, ojcowie, synowie. Dobytek życia.

Przez te ponad dwa miesiące dziewczyny znalazły sobie w Polsce prace. Nauczyły się języka w stopniu umożliwiającym całkiem swobodną komunikację. Młodsze dzieciaki z tej "naszej" ósemki poszły do szkoły. Czułem się trochę jak zastępczy ojciec, gdy prowadziłem cztery przestraszone dziewuszki ich pierwszego dnia do podstawówki. Stres miałem, jakbym to ja sam wracał do szkoły.

Oczywiście, zwłaszcza przez pierwszy okres, zanim dziewczyny dostały swoje wypłaty, ta ukraińska ósemka była i koszto- i czasochłonna. Ale nie żałuję żadnej minuty ani żadnej złotówki, które "straciłem" w ostatnim czasie. Udało mi się z pomocą rodziny zapewnić ośmiu osobom komfortowe, bezpieczne warunki życia. Dach nad głową, wyżywienie, pomoc w znalezieniu pracy, szkoły. Nawet na kilka wycieczek pojechaliśmy, pokazaliśmy dziewuchom Gdańsk, Olsztyn i parę fajnych mazurskich atrakcji.

Nie ukrywam, że w takim bezinteresownym pomaganiu innym jest też coś egoistycznego. Bo, jak to mówią #czujedobrzeczlowiek, gdy widzę, że dziewczyny wyjeżdżać będą ze łzami w oczach. Wczoraj, przy pysznych pielmieni, usłyszałem kilka zdań, które były chyba jednymi z najpiękniejszych, jakie mi kiedykolwiek powiedziano. To budujące, gdy możesz zrobić coś dobrego, realnie pomóc drugiej osobie.

Wiem, że wśród Ukraińców - jak i wśród każdej nacji na świecie - są ludzie niewarci pomagania, kombinatorzy. My poznaliśmy jednak 8 silnych, dzielnych, samodzielnych i bardzo fajnych osób. Dziewczyn, które - pomimo tego, że w Polsce było im stosunkowo dobrze - już od soboty będą starały się pomóc swojemu krajowi podnieść się z kolan. Jestem z nich bardzo, bardzo dumny. I trochę też z siebie i swoich najbliższych, że nie baliśmy się wziąć na siebie odpowiedzialności za - wówczas - obcych, przestraszonych ludzi.

I właśnie to stwierdzenie niech będzie puentą. Nie ma co bać się pomagać. To banał, który może i nie sprawdza się w stu procentach przypadków, ale jednak: dobro wraca.

#ukraina #wojna
  • 83
@toworel: mnie też to martwi, tym bardziej, że od dziewczyn, które już tam pojechały słyszałem, że dalej jest sporo alarmów, słychać wybuchy i do końca bezpiecznie nie jest. No ale to ich decyzja, są dorosłe. Chociaż my im odradzamy wyjazd, mówiąc, że przecież mają tu wszystko zapewnione i - co najważniejsze - są bezpieczne, to one jednak tak mocno tęsknią za domem i częścią bliskich, którzy tam zostali, że, jak same
@mentalista92: Kurczę, decyzja o poworcie musiała być naprawdę trudna. Z jednej strony praca w Polsce, możliwości i szanse na nowe życie, a z drugiej zamartwianie się o rodzinę w kraju, gdzie panuje wojna, i nigdy nie wiadomo, czy przeżyją, czy jeszcze będzie szansa ich zobaczyć. Echhh… Z trzeciej strony powrót do koszmaru i zobaczenie tego wszystkiego na żywo, bycie o krok od śmierci, zniszczenia, ryzyko, że to wszystko wróci, odbudowywanie zniszczonego
@mentalista92: co prawda nie mialem osemki na glowie, ale stresciles moje przygody z pomaganiem.

Szacunek Mireczku

Ja sie buduje na kolejna faze, jak juz bedzie mozna bezpiecznie inwestowac na Ukrainie - na ich rynku pracy jest odpowiednik naszych lat 90 a przy wojnie na pewno gorzej. Chce zatrudnić kilka osob na miejscu i zapewnic prace w europejskich warunkach

Kasa odlozona, zamrozona i czeka na sygnal startowy
@onpanopticon: wiesz, mnóstwo ludzi zrobiło znacznie więcej dla Ukraińców, my po prostu mieliśmy możliwości i środki, żeby się tymi konkretnymi osobami zająć. Nie jest to nic nadzwyczajnego, nerki nikomu nie oddałem ;)

Wyszedł z tego trochę #chwalipost, ale bardziej chodziło mi o to, że naprawdę nie ma co się bać pomocy, bo to może okazać się... fajną przygodą. I satysfakcjonującą :)