Wpis z mikrobloga

#wielkawojnafabularnie T9 - Lato 1916
TAK WIEM ŻE WPIS POWINIEN BYĆ MIESIĄC TEMU PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM

Wśród Słowian Zachodnich zamieszkujących północne rubieża C.K. Monarchii popularna jest legenda o Lechu i Czechu, braciach, którzy szukając dla siebie nowego miejsca rozeszli się odpowiednio na zachód i południe. Czy ma to związek z historią, jaka wydarzyła się pod koniec wojny na froncie zachodnim? Niewielki. Zgadza się tyle, że zamiast walczyć ze sobą, strony konfliktu widząc bezsens wykrwawiania się bez zysku rozeszły się, szukając szczęścia zupełnie gdzie indziej...

==

Pod osłoną nocy żołnierze George'a Blackaddera przekroczyli górską granicę ze Szwajcarią, nie napotykając nikogo.
- Idzie jak bułka z masłem! - stwierdził zadowolony adiutant.
- A czego się spodziewałeś? - zaśmiał się marszałek. - To przecież tylko górscy wieśniacy bez porządnej armii!

Ciszę nocy przerwał wystrzał.

- Obcoziemcy! - gdzieś z gór donośnie dobiegła płynna francuzszczyzna.- Wtargnęliście na teren Konfederacji Szwajcarskiej. Natychmiast się wycofajcie.

Żołnierze Ententy odpowiedzieli, oddając ogień na wszystkie strony.

- To było jedyne ostrzeżenie. - wykrzyknęło górskie echo w odpowiedzi. Kilkanaście minut później atakujących zasypał grad pocisków artyleryjskich, które wydawały się nadlatywać z każdej strony.

- Skąd oni mają artylerię? - zdążył tylko rzucić pytanie Blackadder, zanim jeden z pocisków wybuchł tuż obok niego.

==

O szóstej rano Księżną Luksemburga Marię Adelajdę obudziło pukanie do drzwi. Wyjątkowo wcześnie. Jej wierny służący nigdy nie mógł zbliżać się do sypialni władczyni przed dziewiątą.

- Czego? - krzyknęła do stojącego za drzwiami, nie ruszając się z łoża.
- Wasza wysokość... - usłyszała - śmieszna sprawa w sumie, ale w pałacu mamy gości...
- Kogo? Dzisiaj mam dzień wol-
- Generała Alberta von Graffa. Twierdzi, że jego wojsko w nocy zajęło cały Luksemburg, i żąda natychmiastowego podpisania kapitulacji kraju...

Księżna zerwała się na równe nogi.

==

Albert von Graff siedział w gabinecie królewskim, pijąc herbatę i przeglądając poranną gazetę, kiedy otworzyły się drzwi i do pomieszczenia weszła Maria Adelajda.
- Dzień dobr-
- JAKIE DZIEŃ DOBRY? - wściekła księżna, zaskakując wszystkich, dobiegła do generała i uderzyła go w twarz. - CO WY SOBIE MYŚLICIE? ŻE WŁADAM GOŚCIŃCEM? ŻE MOŻECIE TAK PO PROSTU ZAJĄĆ NIEPODLEGŁY KRAJ?
- Jak widać, możemy. - uśmiechnął się von Graff. Proszę się odsunąć. I oddać koronę. Nic pani nie zrobimy, spokojnie.

Księżna ostrożnie położyła koronę na ziemi przed sobą, po czym wyprostowała się i z całą siłą zmiażdżyła ją nogą, wystawiając język.

- Byście przynajmniej najpierw zapytali. Jakoś byśmy się dogadali. A tak radźcie sobie sami.
- Aresztować ją. - sucho rozkazał Austriak. - I ogłosić światu zmianę władzy.

==

- To tu. - Dobrin Dragomirov Strashilov wskazał ruchem ręki na chatę, nie wyróżniającą się niczym z gąszczu zabudowań w Poroninie, po czym podszedł do drzwi i zapukał trzy razy. Otworzył podstarzały, łysiejący mężczyzna z wąsem i brodą.
- Tak?
- Pan Włodzimierz, zgadza się? - uśmiechnął się Janusz Koran-Mekka. - Mamy dla pana propozycję nie do odrzucenia...

==

W Warszawie i w okolicach miasta żołnierze przysłani z całej północy Rosji gorączkowo przygotowywali umocnienia na spodziewane wielkie natarcie przeciwnika z głębi Prus.

W końcu na horyzont wielkiej równiny wtoczyły się potężne maszyny artyleryjskie pod dowództwem Hansa Meinigela.

- OBRZYNKIEWICZ!!! - darł się naćpany Generaloberst. - DORWĘ CIĘ, CZAISZ???

Gdyby krzyki Niemca usłyszeli żołnierze Ententy, albo przynajmniej trzeźwi i rozeznani w sytuacji Niemcy, na pewno byliby mocno skonfudowani, ponieważ rosyjski generał przebywał w tym czasie na Bałkanach.

- Panowie! - Mikaił Ilijcz Golubkin wszedł na skrzynkę i zaczął szybkie przemówienie do podkomendnych. - Oto być może najważniejsza chwila naszych żyć. Mamy dług wobec naszej ojczyzny, który musimy spłacić. Musimy wyeliminować wrogą artylerię, zanim przybędą posiłki. Snaj-
- URAAAAA! - chórem odkrzyknęli żołnierze i pobiegli zajmować pozycje, ku niewielkiemu żalowi generała, który przygotował dłuższą przemowę. Oddział specjalny zajął pozycje na dachach i najwyższych piętrach budynków na przedmieściach, rozstawiając świeżo dowiezione karabiny nowego typu, podczas gdy większość armii ruszyła do szturmu na pozycje armii Meinigela.

Sama przewaga liczebna Ententy w zupełności wystarczyła do zneutralizowania nafaszerowanej narkotykami niewielkiej liczby artylerzystów. Sam Meinigel skończył żywot w dość przykry sposób, w wymianie ognia z żołnierzami próbującymi pojmać go jako jeńca.

Ale Ententa wiedziała, że pozbycie się tylko jednego z wrogów nie oznacza wygranej wojny. Dowódcy czterech mazowieckich armii natychmiastowo rozkazali wrogom powrót na pozycje, chwilę odpoczynku przed przybyciem kolejnych wrogów, i bycie przygotowanym na wszystko.

Czekali.

I czekali.

- No bez jaj! - krzyknął w końcu jeden z żołnierzy Distraita, kopiąc swoją łopatkę – Przygotowywaliśmy się tak długo... tylko na to?

==

Duńczycy i Turcy dowodzeni przez Nihaia Cozuma na moment przestali strzelać do siebie, by umożliwić posłańcom wzajemne przekazanie wiadomości.

- Pierwsza Armio Duńska! Jesteście otoczeni. Wasi sojusznicy was opuścili. Nie macie szans na zwycięstwo w tej bitwie. Ale ten dzień nie musi skończyć się masakrą. Poddajcie się teraz i złóżcie broń, a pozwolimy wam w spokoju odejść do domu. - wyrecytował Turek.
- Nie. - udzielił odpowiedzi Duńczyk.

Obaj posłańcy powrócili do swoich armii, a kilka minut później ziemia lubecka ponownie zapłonęła. Sam Nihai Cozum ruszył na pierwszą linię, chcąc osobiście zapewnić, że Duńczycy pożałują odmowy. I choć generał okupił bój raną, to jego armia zyskała w potyczce przewagę.

==

- PAMIĘTAJCIE 100% W FABRYCE ALBO NIC! POZDRO! - Thomas Drummond zachęcał swoich techników do wytężonej pracy nad najambitniejszym projektem w historii planety. Projektem, który miał na zawsze odmienić oblicze nie tylko wojny, ale całej Ziemi. Tej Ziemi.
- 2750 ton uranu... - kończył obliczenia Ralph Howard – Thomas, to jeb-
- Doskonale. Tak właśnie ma być. - urwał mu Drummond.

==

- Nie powinieneś pilotować, kiedy jesteś pijany. - stwierdził Drummond. Edward Grey zignorował uwagę.
- Dobra. Mniejsza. Przywiozłem kogoś, kto może pomóc przy projekcie. Przepraszam, Projekcie. - tu wskazał na kobietę, która właśnie sprawnie opuściła tylne siedzenie samolotu i zeskoczyła na ziemię, nie tracąc fasonu.

Zapadła cisza.

- W sensie, że ta baba?
- Mówcie mi Maria. - kobieta wyciągnęła rękę, zaskakując pozostałych swoją bezpośredniością.

==

Serbia i Bułgaria. Dwa biedne, małe, bałkańskie kraje. Czy w 1914 ktoś mógł przewidzieć, że ten region czekają dwa lata rozlewu krwi i zniszczeń na skalę, jakiej świat nie widział nigdy w historii?

A najkrwawsza bitwa miała nadejść na koniec.

Dowódcy wszystkich armii Bałkanów patrzyli po rozległych polach, które były grobem dla milionów młodych ludzi. Do których już niedługo mieli dołączyć kolejni.

Artyleria huraganowym hukiem i potężnymi wybuchami w pobliżach pozycji piechoty oznajmiła światu początek bitwy. W suchym, letnim gruncie, każdy pocisk wznosił w powietrze kłęby pyłu. Mimo to, zastępy nieustraszonych (a dokładniej niemających wyboru) żołnierzy z obu stron raz po raz, omijając pociski, próbowały przedzierać się przez pas ziemi niczyjej do wrogich okopów... na ogół z łatwym do przewidzenia mizernym skutkiem.

Romuald Erazm Iszkowski zataczał okrążenie za okrążeniem, czekając na podniesienie się kurzawy znad okopów Ententy i odsłonięcie najdogodniejszego miejsca do zrzutu napalmu. Gomes da Costa i Hipolit Obrzynkiewicz nie mieli jednak zamiaru pozwolić mu na to. Ostrzał przeciwlotniczy przetrzebił eskadrę, jednak niewystarczająco. Iszkowski razem z kilkoma innymi samolotami zdołał nadlecieć niemal dokładnie nad pozycję Obrzynkiewicza i, ku przerażeniu Gomesa da Costy, wylał na głowę Polaka morze ognia.

Kierowani żądzą zemsty za zniszczenie Sofii Valko Livkov i Stulejman Pasza osobiście brali udział w szturmie na niezdobytą od początku wojny linię umocnień w Karpatach Serbskich. Pozostali przy życiu Kałmucy odpierali ich z takim zaangażowaniem, jakby od tego zależało ich życie. Cóż – w zasadzie zależało. Livkova biorących udział w natarciu kosztowało to ranę postrzałową, organizm Yusufa Ahmeda nie dał zaś rady poradzić sobie z utratą krwi i narkotykami jednocześnie i przestał działać już na zawsze. Sam Kałmuk numer jeden zaginął w boju – nikt nie mógł stwierdzić, czy był zbyt pijany i leżał w jakimś rowie, czy oddał życie za Mateczkę Rosję. Jedno było pewne – nawet gdyby okazał się martwy, jego legenda w kałmuckim narodzie miała żyć jeszcze długo.

Bitwa trwałaby jeszcze długo, zanim doszłoby do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia.

==

Namioty rozstawione na Placu Świętego Piotra zmieniły go w prowizoryczny szpital polowy, w którym Siostry Stalinki próbowały udzielać pomocy nieustannie rosnącej rzeszy chorych na nową, tajemniczą chorobę. W swoich wolnych chwilach pomagał nawet sam Sykstus VI – oczywiście z zachowaniem wszystkich zasad ochrony epidemiologicznej. Teraz przechadzał się na zewnątrz, między namiotami, zastanawiając się, ile czasu jeszcze może tutaj zmarnować, i myśląc, jak to dobrze że nie musi się zajmować najbardziej poszkodowanymi przez pandemię Bułgarami, bo to prawosławni.

Czekał na niego nie kto inny, jak sam Hilarious Silicon.

Z pomocą uśpionych agentów Donalda Macleana wejście do Pałacu Apostolskiego, nawet pomimo zwiększonych środków ostrożności w Watykanie, było dla niego dziecinnie proste. Stojąc w oknie z dogodnym widokiem na plac, bezceremonialnie składał swoją nową, eksperymentalną broń o zwiększonym zasięgu. Oto nareszcie papież przystanął – i to w czystym, niekrytym miejscu, a w otoczeniu nie było nikogo oprócz jednej siostry. Silicon uśmiechnął się i pociągnął za spust.

Pocisk trafił papieża w bark, przewracając go. Asasyn przeładował karabin i przymierzył się do kolejnego strzału, ale w tym czasie do papieża dobiegła już siostra, zasłaniając własnym ciałem linię strzału. Silicon oddał jeszcze kilka strzałów, licząc, że którykolwiek jednak trafi w Sykstusa, ale bezskutecznie. Zaklął, zabrał swoje rzeczy i ewakuował się z pokoju. Kiedy moment później wpadła do niego Gwardia Szwajcarska, nie znaleźli już nikogo.

Papież objął Siostrę Palpitację, której habit zaczynał przybierać bardziej krwiste kolory niż jego szata kardynalska.
- Palpitacjo... - zdołał tylko powiedzieć drżącym głosem. - Ty...
- Dla Ciebie wszystko... Wasza Świątobliwość... kocham Cię... - powiedziała ostatkiem sił i zamknęła oczy.

==

- Nie jestem z tego zadowolony, bo jednak – tfu – lewactwo, ale trzeba przyznać, że we wprowadzaniu chaosu jest dobry – mruknął Janusz Koran-Mekka, oglądając poczyniania swojego nowego przyjaciela Włodzimierza, którego publiczne przemówienia na głównym placu Moskwy przyciągały rzesze niezadowolonych Rosjan.
- Spokojnie. Co może wyjść złego z małego zniszczenia Rosji od środka? - odpowiedział Strashilov.

==

Wściekły car uderzył pięścią w stół.

- JAK TO UPAŃSTWOWIĆ? O CO IM W OGÓLE CHODZI? JAK CHCĄ, ŻEBY PAŃSTWO MIAŁO LEPIEJ, TO NIECH JADĄ NA FRONT DO JASNEJ CHOLERY!
- No tak... - wymawianie słów przychodziło carskiemu Ministrowi Spraw Wewnętrznych, postawionego w roli posłańca złych wiadomości, z trudem - tyle że... protestującym chodzi o to, żeby... państwem rządził... no ten... kto inny.
- Protestować się zachciało... w środku wojny... Na pewno Trójprzymierze go opłaciło. Ja ich znam. Aresztować tego całego Uljanowa czy jak mu tam, zanim te bzdury zmienią się w prawdziwy przewrót.
- Ale dużo bardziej niepokojące jest to, że... - pot ściekał litrami z twarzy ministra - ...rewolucja już wybuchła... w-we Francji... a co gorsza, przewrotem dowodzi...

==

Naczelnik Jean-Wypierre Dalae triumfalnie przejechał na swoim kasztanowym koniu przez Pola Elizejskie. W reakcjach niewielkiej części ludności, która wyszła oglądać przemarsz armii nowego władcy, mieszały się nadzieja z niepokojem. Dalae tymczasem pozwolił sobie na chwilę relaksu i odpłynął myślami do wydarzeń z poranka, kiedy to jego ludzie niemal bez walki zajęli Pałac Elizejski, a Prezydent Poincare dobrowolnie zgodził się na przekazanie władzy.

- Ciekawe, czy wcześniej to też byłoby takie proste. Aż żałuję, że spróbowałem dopiero teraz – zaśmiał się w duchu. Wiedział, że teraz czekało go wiele pracy. Przede wszystkim sprawdzenie, czy plakaty stworzone przez nowego Ministra Propagandy, Bastiena, są wystarczająco dobre. A także wytłumaczenie Rosji, Wielkiej Brytanii, i wszystkim tym pozostałym, co właśnie się wydarzyło.

==

- Czy temu raportowi na pewno można ufać? - głośno zastanawiał się Sułtan Mehmed.
- Niby dlaczego nie? Współpraca Ententy z Ameryką wcale by mnie nie zdziwiła - skontrował Dalzim. - Poza tym... po pokonaniu tych łajdaków na morzu i tak nie mam nic do roboty. Popłynę na zachód, a jeśli amerykańska flota faktycznie będzie się zbliżać... przywitam ich najlepiej, jak Wielkie Imperium Osmańskie potrafi.

Sułtan tylko pokiwał głową ze zrozumieniem.

==

Pogoda była wyjątkowo niełaskawa dla marynarzy. Potężny sztorm - tak silny, że łamałby duże maszty żaglowców - pancernikami tylko (i aż) kołysał.

- Nie możemy być już tak daleko! - Dalzim tymczasem wykłócał się ze swoim nawigatorem.
- Kapitanie, zapewniam, że sprawdzałem mapy i wskazania przyrządów po kilka razy, i zwyczajnie nie widzę innej możliwości. Nie wiem dlaczego, może pogubiliśmy się w tej przeklętej burzy albo wiatr nas popchnął, ale jesteśmy daleko na zachód od naszej strefy operacyj-

- Chwila... chyba coś wykrywamy... jeden statek... pancernik! - nagle wykrzyknął łącznościowiec - to Amerykanie!

Nagła wiadomość zelektryzowała wszystkich obecnych.

- Przygotować działa. - krótko zakomenderował admirał.

==

Pomimo wszystkich wysiłków techników prace nad Wielkim Projektem nie posuwały się w tempie, jakiego oczekiwali, z dużym opóźnieniem spowodowanym przez skupienie się władz na doraźnych potrzebach wojska, ale przede wszystkim wynikającym ze zbyt ambitnych założeń.

- Czuję się, jakby przez ostatni miesiąc nic się nie wydarzyło – stwierdził Edward Grey.

Nagle Drummond zerwał się na równe nogi i szybkim krokiem wyszedł w stronę głównego hangaru. Zaniepokojeni koledzy zaczęli go gonić.
- Czekaj, dokąd idziesz?
- Skończyć pracę. Nawet jeśli będę musiał zrobić to sam. Albo będzie gotowy na wczoraj, albo i tak wszyscy zginiemy.

Drummond spędził w hangarze całą noc, pracując bez przerwy pomimo przeważającego zmęczenia i opuścił miejsce pracy dopiero, kiedy przybyła poranna zmiana. Nakazał im pracować 100% wydajniej, co ci przyjęli z niepokojem patrząc na stan lidera, wsiadł w auto i odjechał poza kampus. Cudem unikając wypadku zatrzymał się na wzgórzu około kilometr od kompleksu, wysiadł i zapalił fajkę, patrząc na słońce wschodzące nad zabudowaniami i pogrążając się w rozmyślaniach o projekcie.

- Tak eksperymentalna broń to jednak poważna rzecz... - mówił cicho do siebie – może jednak praca nad nią po godzinach to zbytnie niebezpieczeństwo? Może powinienem być bardziej skupiony? E tam, na pewno nic złego się nie st-

W ułamku sekundy kompleks ogarnęła ogromna kula światła, przy której nawet słońce wydawało się ciemne. Drummond nie miał wątpliwości, że nawet pomimo odległości od miejsca wybuchu to jego koniec.

- O cholibka, ale walnęło... - zdążył tylko cicho powiedzieć, zanim został zmieciony przez falę uderzeniową.

==

- A co to za dziwna wielka chmura tam daleko? To nie jest przypadkiem znad obozu techników? - zapytał król, patrząc przez okno.
- Spokojnie, na pewno wszystko jest w porządku. - szybko uspokoił go Minister Wojny.

Moment potem mieszkańcy Londynu usłyszeli donośny huk, a w niejednym domu szyby i porcelana popękały. Zresztą, nie tylko Londyńczycy doświadczyli katastrofalnej mocy nieudanej broni Ententy. Eksplozję dało się usłyszeć w Manchesterze, Liverpoolu, a nawet po drugiej stronie Kanału La Manche...

==

Nie słyszano jej za to na wzburzonych południowych morzach, gdzie pancerniki Abiego Dalzima nieustępliwie podążały za Amerykanami, próbując zbliżyć się na odległość strzału artyleryjskiego.

- Zaczekajcie! - krzyknęła nagle asystentka Dalzima. - Może to wszystko nieporozumienie! Dalzim, sam mówiłeś, że raport jest podejrzany... dlaczego teraz uważasz, że szykują się do ataku? Jednym statkiem? Opanujcie się!

Kapitan zamyślił się.

- Mamy jakieś próby komunikacji z ich strony? - zwrócił się do łącznościowca.
- Nie, ale być może burza zakłóca odbiór... Zaraz. Obracają się... celują głównymi działami prosto w nas!

W ułamku sekundy kapitan podjął decyzję.

- Ognia. Biorę to na siebie.

Bujany na falach flagowiec tureckiej floty wystrzelił nierówną salwę w stronę Amerykanów. Tylko niewielka część doleciała do celu, ale jeden z nich trafił w napęd, unieruchamiając wielki okręt. Zanim Turcy zdążyli przygotować drugą salwę, dosięgły ich jednak amerykańskie pociski, wybijając dziury w całym kadłubie i posyłając Jutrzenkę na dno w zaledwie kilka minut.

Na całą sytuację z przerażeniem patrzyły załogi pozostałych siedmiu okrętów floty, do których w porę dotarła amerykańska wiadomość od USS Massachusetts, prosząca o zidentyfikowanie okrętów płynących za nim i zapewniająca o pokojowych zamiarach, a której to wiadomości nie dali rady przekazać admirałowi...

==

Przy wszystkim, co wydarzyło się na frontach i w kuluarach Wielkiej Wojny, to właśnie wiadomość o śmiertelnym nieporozumieniu na morzu skłoniła Stany Zjednoczone do interwencji. Za namową Lindsay Ettenmoors, prezydent Wilson nie zażądał jednak bezwarunkowej kapitulacji tylko jednej ze stron. Wezwał i Ententę, i Trójprzymierze do natychmiastowego podpisania traktatu pokojowego "na warunkach status quo ante bellum" pod groźbą wypowiedzenia przez Stany wojny stronie, która będzie kontynuować działania militarne. Być może sam strach przed Ameryką nie wystarczyłby do przekonania skonfliktowanych stron do nagłego i bezowocnego przerwania wojny toczonej już trzeci rok, ale w połączeniu ze świadomością licznych klęsk i ciężkiej sytuacji po stronie Ententy, i panoszącej się epidemii w krajach Trójprzymierza, władcy europejskich imperiów nie zastanawiali się zbyt długo, zanim zgodzili się zakopać topór na warunkach imperium zza oceanu.

Już następnego dnia pod traktatem znajdowały się podpisy władców lub wysłanników wszystkich europejskich państw toczących wojnę. Takie zakończenie konfliktu, w którym liczbę ofiar wśród żołnierzy i cywilów liczono w milionach, nie ucieszyło nikogo, może poza Brytyjczykami posiadającymi latyfundia w Afryce. Nie miało. Jedyne, co w tym momencie miało znaczenie, to zakończenie najgłupszej rzezi w historii ludzkości.

KONIEC

==

Kończy się, jak widać, dużo później niż chciałem czasowo, a wcześniej niż chciałem pod kątem ilości tur, ale się kończy. Jeszcze raz przepraszam za ostatni miesiąc, ale jeśli chodzi o całą resztę: Dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w grę – aktywnie komentując wydarzenia, pisząc roleplaye, a nawet tylko wysyłając deklaracje lub czytając. Nie doprowadziłbym jej tak daleko bez was.

W ramach niewielkich podsumowań, do których zachęcaliście na discordzie, organizuję plebiscyt na Złote Bochny, czyli znane bywalcom fabularek nagrody dla wyróżniających się graczy. Czas na głosowanie do 20 października, 23:59, wyniki w osobnym wpisie jeszcze w tym miesiącu, hehe. Link: https://forms.gle/Mph9qPq67Z5XrRp89

Oprócz tego serdecznie zapraszam wszystkich do udziału w startującej już za kilka dni grze @lacuna, #lacunafabularniefantasy. Więcej informacji na tagu i discordzie nowej gry, na który również zapraszam: https://discord.gg/yu9nGRJ

I jeszcze raz dziękuję.
Kroomka - #wielkawojnafabularnie T9 - Lato 1916
TAK WIEM ŻE WPIS POWINIEN BYĆ MIESIĄ...

źródło: comment_16030549494eDfZPsvxJUGxA7mjQ70Ep.jpg

Pobierz
  • 5
  • Odpowiedz