Wpis z mikrobloga

#wielkawojnafabularnie #perypetiegerardadistraita

Z salonu dobiegały przytłumione dźwięki fortepianu, należącego (jak i zresztą cały dworek) do ojca Brigitte. Gerard ostrożnie otworzył drzwi, starając się wejść niepostrzeżenie do pomieszczenia, jednak stara zdobiona klamka postanowiła zaznaczyć swoje nieożywione istnienie jeżącym włosy na głowie szczękiem. Brigitte uniosła głowę znad partytur i uśmiechnęła się do wchodzącego mężczyzny, nie przerywając gry. Gerard starając się zachować resztki dystynkcji zbliżył się do młodziutkiej kobiety z uwagą obserwując ruchy jej palców po klawiszach.

- To Chopin?

Dziewczyna zaśmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem.

- No to nie wiem... - w jego głosie słychać było rezygnację.
- Znasz jeszcze jakiegoś kompozytora poza Chopinem? - zachichotała
- Ale to przecież jest polonez... chyba.
- No jest - odparła, starając się zachować powagę na twarzy.
- To dlaczego próbujesz mnie po raz kolejny wystrychnąć na dudka? - oburzył się Gerard.

Brigitte zlustrowała mężczyznę od stóp do głów. Mimo niezbyt prostej postury do twarzy mu było w nowoczesnym mundurze. Przerwała grę i wstała, aby dotknąć jego marynarki. Gerard znieruchomiał i uważnie obserwował każdy delikatny gest dziewczyny.

- Francuski generał, który wsławił się w tłumieniu powstania Murzynów w Afryce, otrzymał dziesiątki medali których nazw nie jestem w stanie nawet wymienić...
- ...
- ... drży na widok osiemnastoletniej kobiety, która nie rozróżnia karabinu od muszkietu.
- Ja...
- Przyszedłeś mi coś powiedzieć?
- Będzie wojna i ja... potrzebują mnie tam.

Brigitte parsknęła z powodu sposobu w jaki Gerard to powiedział, ale chwilę później zamilkła. Odeszła od niego i skierowała się w stronę zdobionej, drewnianej komody.

- Kiedy wyruszasz? - zapytała, wciąż zwrócona do niego plecami.
- Dziś w nocy.

Zza jej pleców Gerard usłyszał westchnięcie.
- Jak długo cię nie będzie?
- Dowództwo ma plan zakończyć działania wojenne po sześciu miesiącach. Potem niech się martwią dyplomaci.
- Mój ojciec mówił, że mamy małe szanse na wygraną.
- Brigitte ja... wiesz, że z twoim ojcem mamy... inne zdanie. Na WIELE spraw, nie tylko polityki - dodał pośpiesznie.

Brigitte zamknęła szkatułkę, odwróciła się od komody i wolnym krokiem skierowała się w stronę generała, ściskając mocno niewielki przedmiot w dłoniach. Powoli zaczęła rozpinać marynarkę Gerarda i wsunęła dłoń w jej wewnętrzną stronę. Gerard szybko nabrał powietrza, wydając z siebie cichy świst. Brigitte uśmiechnęła się, odchyliła wewnętrzną kieszeń i przypięła w niej niewielką broszkę.

- Zamówiłam ją niedawno u złotnika, ale chciałam ją założyć na inną okazję. Niech ci o mnie przypomina w zimne noce.

Gerard chwycił między palce przypiętą broszkę. Na mlecznym półszlachetnym kamieniu złotymi literami wygrawerowane były dwie litery - B i G. Mężczyzna ścisnął ją w dłoni i skinieniem głowy podziękował dziewczynie.

- Będę o tobie pamiętał, piękna - wydusił z siebie, zastanawiając się, czy nie powiedział o jedno słowo za dużo.
- Mamy kilka godzin do twojego wyjazdu prawda?
- Ale... - zaczął Gerard

Brigitte podniosła palec wskazujący i przyłożyła go do ust generała. Patrząc mu prosto w oczy wsunęła swoją drobną dłoń do rękawa jego marynarki i powoli zaczęła ją zsuwać z jego ramion. Oddech Distraita przyśpieszył.


Trzask otwieranych wrót wejściowych do domu poderwał z kozetki zarówno Brigitte jak i Gerarda. Dziewczyna doskoczyła do niedbale rzuconych wsuwek i błyskawicznie zaczęła poprawiać niesforne loki. Generał odzyskując władzę w rękach z iście żołnierską szybkością i precyzją zapiął spodnie, koszulę i założył rzuconą na marmurową posadzkę marynarkę. Gdy ojciec dziewczyny wszedł do salonu, oboje patrzyli na siebie z uśmiechem zachowując przy tym elegancki dystans.

* * *

- Panie Generale, wierzę że doprowadzi pan Francję do zwycięstwa w tej durnej wojnie.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy!

W normalnych warunkach Distrait nie pozwoliłby zwykłemu kupcowi pouczać go w sprawach, którym poświęcił większość swojego życia, jednak teraz czego najbardziej pragnął, to ulotnić się z pola widzenia mężczyzny, którego oddech córki na jego twarzy będzie mu się śnił przed najbliższy tydzień.

Podczas oficjalnego pożegnania generał ukłonił się, całując w dłoń Brigitte. Ta, gdy tylko puścił jej rękę, uścisnęła mężczyznę, tuląc się w jego silnych ramionach.

- Proszę wróć cały i zdrowy - wyszeptała - będę na ciebie czekała.
- Zaskoczyłaś mnie dzisiaj - odparł cicho Gerard - do tej pory myślałem, że chcesz z tym poczekać do ślubu...
- Pomyślałam, że być może widzę cię po raz ostatni - jej głos zadrżał. - Nie chciałam też, żebyś zginął nie będąc nigdy... no wiesz... z nikim, z żadną kobietą.
- Mam dopiero dwadzieścia siedem lat, nie śpieszy mi się - powiedział szybko mężczyzna, choć sam nie wierzył w swoje słowa. - Wrócę niedługo i przywiozę ci coś ładnego z Wiednia.

Brigitte ucałowała go w policzek i uwolniła z uścisku. Gerard ukłonił się jej ojcu, który wprawdzie odwzajemnił gest, ale jego lewa brew poszła niebezpiecznie wysoko do góry. Generał odwiązał konia z postronka i ruszył galopem w stronę Paryża, w głowie mając cały czas tylko jedno wspomnienie.

Jej zapach i oddech na swojej twarzy
Pobierz
źródło: comment_1596848260QHXab6dSufCnNPikxAidS0.jpg