Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@jathek: wołaj i napisz co i jak. Szanuje mocno mówiłeś że będziesz udowadniać i parę lat wine, minęły 3. Takiego uporu trzeba :)
@jathek: przede mną też długa batalia w sądzie. Małżeństwo trwało równy rok XD Człowiek myśli, że kogoś zna doskonale a tu przy rozstaniu wychodzi prawdziwa natura. Bardzo przykre, że osoba,którą się tak mocno kochało staje się nagle obcym człowiekiem ( ͡° ʖ̯ ͡°) trzymam kciuki za Ciebie mireczku ()
Jak to się w życiu układa że kiedyś się kogoś kochało a teraz nienawidzi. #!$%@?


@maniok: Jako 40+ jestem świadkiem już kilku rozwodów wśród znajomych. WSZYSTKIE rozwody "zaczęły" się już w momencie małżeństwa, ewentualnie trochę po. Nawet jeśli potem małżeństwo trwało kilkanaście lat. W żadnym z tych przypadków nie było tak, że na początku było super a potem się #!$%@?ło. To były małżeństwa od początku skazane na niepowodzenie, trwały tylko ze
via Wykop Mobilny (Android)
  • 3
@jathek: aż odkopalem, pierwszy komentarz pod pierwszym wpisem na tagu sprzed 3 lat:
XDDDDDD
"Nie bój się, w sądzie dowiesz się że to ty ją zaniedbałeś i zdradziła cię już po ustaniu więzi więc to ty jesteś winny rozpadu małżeństwa ( ͡º ͜ʖ͡º) Przecież ona nieszczęśliwa musiała gdzieś się pocieszyć - ty podły człowieku ( ͡ ͜ʖ ͡)"
@jathek:
Nie wiem jak jest w waszej sprawie, ale wg mnie orzekania o winie to absurd. Życie pokazuje, że przeważnie wina jest po obu stronach. Zazwyczaj narasta powoli od drobnych spraw (ty mi tak, to ja ci tak), aż kończy się na poważnych i na końcu sąd niby stwierdza kto zawinił niby najmocniej, zupełnie ignorując narastająco lawinę #!$%@? po obu stronach.
@IgorK:
Wiem dlaczego tak jest i właśnie dlatego jest to absurd. Bo wina zazwyczaj jest po obu stronach i można się kłócić czy 60% po jednej czy drugiej. Ale co to ma do rzeczy, że nagle ktoś będzie podnosił 100% kosztów, tylko dlatego, że pani sędzi się wydaje, że ktoś tutaj zawinił w 100%. Bzdura, nawet jak ktoś zdradził, to może czynił to dlatego, że druga strona srala 5 lat na
@maniok: bo na ogół (o ile nie we wszystkich przypadkach) to wcale nie jest miłość tylko porządanie, próba uzupełnienia siebie kimś (dlatego często "miłość" gaśnie wraz z utratą "piękna" fizycznego). Myślimy, że bez tej osoby nie będziemy szczęśliwi... ale jednak nie raz byliśmy szczęśliwi bez tej osoby (tej rzekomo "jedynej") - przecież nawet jak jej nie znaliśmy bywaliśmy szczęśliwi, a teraz jak już ją poznaliśmy nie jesteśmy w stanie? Bitch pls...