Wpis z mikrobloga

Czy istnieją uniwersalne prawa człowieka?

Niedawno opublikowano sondaż, wg którego 29% Polaków odrzuca istnienie uniwersalnych praw człowieka. Dziś zabawię się więc w adwokata diabła i pokażę argumenty, dla których nawet zwolennik liberalnej demokracji może mieć w kwestii ich istnienia poważne wątpliwości.

"Przedstawiciele ludu francuskiego, zebrani w Zgromadzeniu Narodowym, uznawszy, iż nieznajomość, zapoznanie lub pogarda dla praw człowieka to jedyne przyczyny publicznych nieszczęść i zepsucia rządów, postanowili ogłosić w uroczystej deklaracji naturalne, niezbywalne i święte prawa człowieka (...)”


Tak właśnie zaczyna się dokument nie byle jakiego formatu. Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, uchwalona ponad 200 lat temu tuż po wybuchu Rewolucji francuskiej jest bez wątpienia jednym z najważniejszych aktów prawnych w historii i do dziś stanowi integralną część francuskiej Konstytucji. Czy jednak powinniśmy się zgodzić z jej tezami?

Cytowany fragment świetnie streszcza to, co przez wcześniejsze dziesięciolecia głosili francuscy myśliciele doby oświecenia.

Były to czasy wielkich odkryć naukowych, świeże były jeszcze prawa fizyki Newtona. Ludzie zachłysnęli się olbrzymią, jak się wówczas wydawało, wiedzą. Zasada generalnie była prosta: świat jest stworzony rozumnie i rządzi się swoimi niezmiennymi prawami. Zadaniem człowieka jest go poznać i opisać. Jeżeli człowiek poprawnie pozna fizykę, stworzy dobrą maszynę. Jeżeli poprawnie pozna prawa rządzące ludzkością, stworzy dobry ustrój, w którym każdy będzie szczęśliwy. Nieszczęście? No przecież napisali – wynika z nieznajomości praw człowieka.

Koncepcja praw człowieka jest więc koncepcją prawa natury – człowiek może je odkryć, ale nie może ich ustanowić.

To nieco zabawne, ale w tym momencie stają ci myśliciele, zazwyczaj zagorzali antyklerykałowie w jednym szeregu z chrześcijanami, którzy również wierzą w dokładnie to samo – że jest jakiś szereg norm, które niezależnie od widzimisię władcy, parlamentu, czy kto by tam prawo stanowione uchwalał obowiązują zawsze. I prawodawca „ludzki” musi ich w swojej twórczości przestrzegać – chyba, że chce sam na swoją głowę ściągnąć problemy.

Czy jednak jest to stanowisko słuszne? Oddajmy głos pewnemu człowiekowi:

„Nie istnieje nic takiego, jak prawa naturalne, nic takiego jak prawa uprzednie w stosunku do instytucji władzy.”


Wbrew pozorom słów tych nie napisał Hitler, Stalin czy inny Jaruzelski, a Jeremy Bentham, angielski filozof współczesny czasom Rewolucji Francuskiej i postać wymieniana powszechnie w panteonie twórców ustroju charakterystycznego dzisiaj dla świata zachodniego. Czemu więc Bentham w prawa człowieka nie wierzył?

To proste – Bentham był jednym z pierwszych pozytywistów prawniczych.

Pozytywizm prawniczy nawiązywał do pewnego dużego nurtu filozoficznego, który miał zdobyć popularność w połowie XIX wieku i potem przeżyć renesans przed II wojną światową w Wiedniu. Pozytywiści uprawiali mianowicie filozofię minimalistyczną – zamiast formułować jakieś rozdmuchane teorie dotyczące Ducha, Boga czy innych tak wielkich, jak i niedostępnych dla nas bezpośrednio rzeczy skupili się na tym co można poznać na pewno: a tym są rzeczy poznawalne empirycznie.

Dokładnie tak samo uważają pozytywiści prawniczy – o „prawie natury” gdybać nie sposób. O tym co mówi ustawa czy Konstytucja – jak najbardziej można!

Tak więc, nawet jeżeli człowiek ma jakieś naturalne prawo do życia, do wolności od tortur czy do swobody wypowiedzi to jest to przede wszystkim prawo wynikające z Konstytucji, ustaw lub innych aktów władzy. A przynajmniej, tylko z takich aktów możemy czerpać materiał do jakiejkolwiek sensownej dyskusji. Problem polega na tym, że koncepcja wiary w praworządność wszystkiego co ustanowi władza w pewnym momencie, zdaniem wielu, poszła z dymem.

Z dymem hitlerowskich krematoriów w obozach zagłady

Hitlerowska III Rzesza formalnie była państwem prawa – na każdego skazanego znajdywał się stosowny rozkaz, nawet obowiązywanie wcześniejszej Konstytucji zostało przez Hitlera zawieszone „zgodnie z prawem”. Wywołało to wielki szok wśród zwolenników pozytywizmu prawniczego i spowodowało postawienie pod znakiem zapytania jego słuszności. Najgłośniej wystąpił wybitny niemiecki prawnik, Gustaw Radbruch, tworząc obowiązującą do dziś w niemieckim prawodawstwie „formułę Radbrucha”. Formuła ta przewidywała, że owszem, podstawą działania wszelkich organów państwa i jego przedstawicieli jest prawo ustanowione przez państwo (lex) ale równocześnie wszyscy je stosujący są zobowiązani oceniać je również w kontekście prawa naturalnego (ius). Dzięki temu możliwe było nie tylko skazanie działających zgodnie z „pozytywnym” nazistowskim prawem zbrodniarzy, ale także wielu funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki z powojennego NRD, którzy również formalnie mieli do swych działań podkładkę ustawową.

Radbruch zauważył, że prawo pozytywne ma jedną, niewątpliwą zaletę – jest pewne, natomiast niekoniecznie moralne, i ten ewentualny brak moralności jest dowodem, że musi istnieć jakaś furtka zabezpieczająca.

Czy jest nią jednak poszukiwanie niespisanych uniwersalnych zasad typu prawa człowieka?

Zaznaczam – wątpliwe moim zdaniem by te 29% z badania składało się wyłącznie, lub nawet przede wszystkim ze scjentystycznych pozytywistów, którzy po długiej refleksji uznali wyższość pozytywizmu prawniczego nad wszelakimi koncepcjami prawno-naturalnymi. Obawiam się, że prawda jest tu dużo bardziej brutalna.

Trzeba jednak pamiętać, że każdy dyktator miał w zanadrzu swojej propagandy wiele górnolotnych haseł o „woli narodu”, jego „dobra”, „konieczności dziejowej” czy też, jakże współcześnie to brzmi „woli suwerena” które miałyby rzekomo stać ponad prawem pozytywnym – nad ustawami czy nawet nad Konstytucją. Gdy pamiętamy o zbrodniach nazistów, nie zapominajmy, że działający w, jak im się wydawało, szczytnym celu rewolucjoniści francuscy również wyrżnęli dziesiątki tysięcy ludzi.

Bibliografia:
K. Chojnicka; H. Olszewski Historia doktryn politycznych i prawnych
S. Wronkowska; Z. Ziembiński, Zarys teorii prawa.

Obserwuj: #filozofiadlajanuszy Polub: na Facebooku Wesprzyj: finansowo lub bezpośrednio na Patronite

#zainteresowania #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu #mikroreklama #filozofia #prawo #neuropa #historia
loginnawykoppl - Czy istnieją uniwersalne prawa człowieka? 

Niedawno opublikowano ...

źródło: comment_V9mzxEhLffLpFSv7rovAakNlGn0P80Nk.jpg

Pobierz
  • 11
@loginnawykoppl: Pytanie jest po prostu głupie i myślę, że to zwalania z potrzeby tłumaczenia wyboru kogokolwiek. Równie dobrze można odpowiedzieć: tak, prawa człowieka istnieją, bo są dyskutowane w takich debilnych ankietach. Można też powiedzieć: nie, prawa człowieka nie istnieją, bo żadne prawo nie istnieje w sposób obiektywny, jest to kwestia umowna, konwencjonalna, normatywna. Nie istnieją żadne prawa człowieka, dopóki ktoś nie postanowi nadać takiej nazwy prawu, które chce w ten sposób
Wywołało to wielki szok wśród zwolenników pozytywizmu prawniczego i spowodowało postawienie pod znakiem zapytania jego słuszności.


@loginnawykoppl: śmiechłem. Co rusz spotykam takich którzy byliby wielce zaskoczeni, że ich bierność czy pogarda wobec standardów bycia porządnym człowiekiem przyniesie tylko szkody i cierpienie.
Równe prawa? Po co mi to? Prawa pracownika? Toż to socjalizm a nie kapitalizm! Nazywanie wszystkich wokół wrogami narodu? Ale jak to nikt nie chce handlować?

Uczymy się od pozytywistów