Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Witam mirków i mirabelki,
Standardowo jak to w anonimowych sprawa rozchodzi się o #zwiazki. Ja (lvl 26) i moja różowa (lvl23) tworzymy od ponad roku dość harmonijnie układający się związek. Jest miłość, są wspólne plany na przyszłość, są odwiedziny u rodziców z pełną akceptacją z obu stron, wszystko wygląda książkowo. Jest jednak pewna sprawa, która nie daje mi spokoju. Otóż mój różowy od nowego roku akademickiego zmieniła uczelnie żeby móc bardziej rozwijać się na studiach magisterskich. Z tą zmianą wiąże się problem. Na studiach poznała grono osób z którymi się skumplowała. Jest to grupa dość mocno imprezowa. Generalnie nie jestem osobą która traktuje związek jak klatkę i generalnie nie pojmuje miłości przez posiadanie, zakazywanie itp. ponieważ dla mnie to bez sensu. Są jednak pewne granice. Początkowo grupa spotykała się standardowo jak większość na studiach aby się poznać i zintegrować. Wszystko było ok, nie miałem z tym problemu mimo, że odbijało się to na czasie spędzanym razem. Zwykle grupa sobie szła na piwo, jakieś planszówki i wszyscy się rozchodzili do domów. Z biegiem czasu imprezy zaczęły przybierać coraz mocniejszy obrót co zaczynało mnie niepokoić. Standardem w tej grupie stało się picie wręcz na umór, wracanie do domów nad ranem, plątanie się całe noce po mieście. I tu pojawia się problem. Nie bardzo podoba mi się ta sytuacja ponieważ również mój różowy chciałby w ten sposób z nimi imprezować i nie widzi w tym absolutnie nic złego. Ja generalnie jak już wspominałem jestem tolerancyjny i nie mam nic do samych spotkań aczkolwiek ich przebieg i stan mocno wskazujący w którym zwykle wraca mój różowy do domu mi się nie podoba. Moim zdaniem nie jest to zachowanie w porządku będąc w związku, żeby regularnie (co namniej raz w tygodniu) wychodzić na całonocne imprezy. Jeśli chodzi o zaufanie to raczej nie mam podstaw do podejrzeń o to, że różowy mnie zdradzi jednak sam fakt spędzania w ten sposób czasu przez kobietę z którą wiąże przyszłość mi nie odpowiada. Kiedy zaczynam z nią o tym rozmawiać zwykle dochodzi do kłótni, w której zarzuca mi ona ograniczanie jej, zamykanie jej dla siebie itp itd. Nie rozumie ona sensu problemu, którym wcale nie jest fakt wychodzenia do ludzi tylko jej zachowanie.
Drogie mirko poradźcie coś. Kto ma racje? Powinienem odpuścić i pogodzić się z tą sytuacją czy nadal mimo kłótni mówić otwarcie, że dla mnie to nie jest normalne i tego nie jestem w stanie zaakceptować.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 9