Wpis z mikrobloga

Po ostatniej publikacji na INNPoland dostałem sporo wiadomości od przedsiębiorców z branży budowlanej (nie tylko z tej zresztą), którzy opisywali mi różne metody oszustw. Niektóre z tych metod znałem, inne nie, ale przytoczę dwie, które wydały mi się najciekawsze z nadesłanych.

Metoda nr 1: Generalny wykonawca wyznacza swojego reprezentanta upoważnionego do dokonania odbioru robót (najczęściej kierownik budowy), którego, oczywiście całkiem przypadkowo, nie ma na budowie akurat wtedy, kiedy należy tenże odbiór wykonać. Zamiast takiego reprezentanta, protokół odbioru podpisuje więc inny pracownik „generalnego”, podobnie jak niedługo potem kwituje odebranie faktury od podwykonawcy. Niby wszystko w porządku, ale… Ale po pewnym czasie podwykonawca stwierdza, że nie ma na koncie pieniędzy. Udaje się więc do siedziby generalnego wykonawcy i co się okazuje? Że oto pracownik, który dokonał odbioru i potwierdził odebranie faktury, nie miał odpowiednich uprawnień żeby to zrobić. Termin już minął, a robota nieodebrana jest traktowana jako niewykonana. Walka podwykonawcy o swoje pieniądze w sytuacji, kiedy nie ma ważnego protokołu ani faktury przyjętej przez osobę, która ma do tego uprawnienia, jest bardzo ciężka.

Często też bywa tak, że „generalny” składa podwykonawcy „propozycję nie do odrzucenia”: Wie Pan, teraz to trochę czasu minęło, mamy już kolejny etap budowy, prace poszły dalej i ciężko zweryfikować, czy Pan rzeczywiście dobrze zrobił, czy też my musieliśmy na własny koszt poprawiać, któż ogarnąć teraz zdoła, więc proponujemy Panu 50% wynagrodzenia ustalonego na początku, a jak Pan chce całość, to spotykamy się w sądzie. Część podwykonawców się godzi, część się targuje, część grozi sądem, ale tak czy inaczej wykonawca generalny zawsze będzie „do przodu” na takim numerze…

Metoda nr 2: Można by ją w sumie nazwać „na dobrego wujka”. Wygląda to tak, że generalny wykonawca (czasem inwestor) bierze podwykonawcę i zleca mu określony zakres prac. Kolejne etapy są wykańczane zgodnie z planem, pieniądze spływają bez problemów i opóźnień (co nie zdarza się w tej branży często), wiec podwykonawca nabiera do „generalnego” zaufania. No a jak już tego zaufania nabierze, to otrzymuje ciekawą propozycję – poniżej dwie przykładowe.

a) Wie Pan, inny podwykonawca się wycofał ze zrobienia tego a tamtego, więc może Pan się tym zajmie? Przygotujemy aneks do umowy, jak tylko dyrektor odpowiedzialny za te sprawy wróci z urlopu, a Pan już może przystępować do robót, kierownik budowy wszystko wie i zapisze to sobie w notesie.

b) Wie Pan, tutaj miało być zrobione to i to z takiego i takiego materiału, ale inwestor się zdecydował, że jednak woli inny (najczęściej o wiele droższy), więc proszę zakupić nowe materiały i zrobić zgodnie z tym, co mówię, a specyfikację zmienimy potem, jak tylko dyrektor odpowiedzialny za te sprawy wróci z urlopu. Także Pan działa, a kierownik budowy zapisze sobie wszystko w notesie.

Ok, i co dalej? Dalej okazuje się, że nagle i „niespodziewanie” zmienia się kierownik budowy. Z urlopu wraca dyrektor, podwykonawca swoje już zrobił, więc idzie z fakturą po kasę i mówi: Tutaj są faktury za taką i taką robotę + materiały no i jeszcze z kierownikiem X ustalaliśmy, że oprócz prac zawartych w umowie zrobię jeszcze to i to / zakupię droższe materiały niż te, co były w specyfikacji.

A dyrektor na to:Zaraz, zaraz, a jakieś papiery Pan na to masz, aneksy, potwierdzenie zmiany specyfikacji, cokolwiek…?

Podwykonawca odpowiada: Nie, ale to mieliśmy załatwić jak Pan wróci z urlopu, kierownik budowy X może zaświadczyć...

Dyrektor: Dobrze, ale X już tu nie pracuje, a ja potrzebuję potwierdzenia - zobaczmy więc, co nowy kierownik budowy Y na to, zaraz każę go zawołać.

No i przychodzi kierownik Y i mówi: Ja tam nic o tych zmianach nie wiem, nie mam żadnego potwierdzenia, X jak odchodził to nic mi nie przekazał, żadnej dokumentacji z tym związanej, także ten…

Także ten, mówi dyrektor: Nie zapłacimy Panu, Panie podwykonawco, albo inaczej – zapłacimy tylko za to, co było pierwotnie w umowie, nic ponadto.

No i tyle. Podwykonawca w takiej sytuacji jest w bardzo ciężkim położeniu, bo praktyczne szanse na to, że uda mu się wygrać podobną sprawę w sądzie są w zasadzie dość nikłe, a można wręcz rzec, że minimalne. Nie ma bowiem żadnego potwierdzenia na piśmie dotyczącego zmian, a tylko podpisane przez siebie oraz „generalnego” umowę i specyfikację, które opisują zupełnie co innego, niż zrobił w rzeczywistości.
#bialekolnierzyki #budownictwo #biznes #pieniadze #firma #dzialalnoscgospodarcza
Pobierz grafikulus - Po ostatniej publikacji na INNPoland dostałem sporo wiadomości od przeds...
źródło: comment_7QbpuUhU3q3Pi7wuPmJ1FfM3FuhtePHu.jpg
  • 67
Mam wrażenie że umowa ustna to również umowa wiążąca. To tak jakbyś szedł do mediamarkt i typ z obsługi zachwala usługi telewizora których tak naprawdę nie ma . To nikt ci nie powie, że on tak nie mówił. Takie sprawy są do wygrania i siejecie tylko zamęt żeby ogłupiać nadal społeczeństwo. #!$%@? janusze budownictwa dorwały się do internetu
@grafikulus: Mój były niedoszły teść opowiadał mi takie kwiatki związane z branżą budowlaną i przetargami że włos się jeży na głowie.

Parę lat do tyłu gdy był boom pieniędzy z Unii obdarował łapówkami chyba większość wójtów na wschodniej ścianie Polski. Nie ma chyba człowieka na którego nie miałbym kwitów. Po każdym „odbiorze robot” musiał oczywiście zrobić #!$%@? bankiet na cześć odbioru robot bo mógłby zapomnieć o kolejnych „wygranych” przetargach. Gdy w
@grafikulus: W drugim przypadku konkluzja jest nie do końca zgodna z prawdą. Nawet jeżeli nie było umowy na rozszerzony zakres to podwykonawca może dochodzić z bezpodstawnego wzbogacenia. W bazach orzecznictwa jest od groma wyroków, w których sądy zasądzały kwoty odpowiadające wartości wykonanych robót. Oczywiście inna kwestia to udowodnienie zakresu wykonanych prac i czas potrzebny do przeprowadzenia całej sprawy przez postępowanie sądowe.
Wszystko sprowadza się do tego że trzeba mieć na wszystko papier i podkładkę.
Ale takie jest życie.
Kiedy w grę wchodzi 100zl można zaryzykować ale kiedy w grę wchodzi 100000zl trzeba, po prostu trzeba być "frajerem" który wymaga okazania odpowiednich dokumentów od konkretnych ludzi. Dla własnego dobra.
Oczywiście nawet największą przezorność nie zabezpieczy nikogo w stu procentach.
Mnie oszukał kiedyś majster wykańczający mieszkanie, mimo że wszystko robił na umowę (najprostsza ale pisemna
@szuineg: heh. znam przypadki firm, które roboty za ponad 100k robiły bez papieru, na zasadzie "żeby robota szła, potem się dogadamy", albo procesów w którym wykonawca zaprzecza, że odebrał roboty i twierdzi, że zapis "odebrałem" odnosił się do odebrania dokumentacji, a nie robót.
@grafikulus: ale tu nie ma żadnego przekrętu, ja tu widzę tylko naiwnych przedsiębiorców bez podstawowej wiedzy prawnej i realizujących tematy o dużej wartości "na gębę", albo na piękne oczy kierownika budowy bez pełnomocnictwa, a później płacz u E. Jaworowicz.
@amatourpornstar nie tylko dzisiejszy, pisałem już że kasę się ciągnie z budżetu bo tam nikt się o te pieniądze nie martwi, a taki podwykonawca postawiony pod ścianą może być niebezpieczny. Szkoda zachodu na takie działania.
@grafikulus: mocno generalizujesz i robisz wykonawcom czarny PR.
Większość przypadków które opisałeś dotyczą prywatnego sektora, gdyż w sektorze publicznym, po wprowadzeniu nowelizacji PZP istnieje obowiązek zgłaszania pdw, a dodatkowo wypłata wynagrodzenia Głównemu Wykonawcy warunkowane jest przedłożeniem oświadczenia pdw o uregulowaniu wszystkich należności.