Wpis z mikrobloga

TL;DR: Mój quadcopter klasy 210 leży na dachu budynku Politechniki Wrocławskiej we #wroclaw. Potrzebuję pomocy ludzi z mocnymi dronami z FPV, które są w stanie podnieść quada ważącego 460 gram z dachu. Wysokość około 20 metrów. Raczej mniej.

Weekend zaczął się świetnie - obecnie mam kryzys. A z jakiego powodu?

Jak niektórzy z was wiedzą, moje początki ze zdalnie sterowanymi wielowirnikowcami zaczęły się od Symy X5C.
Jednak po bardzo krótkim czasie stwierdziłem, że silniki szczotkowe są zbyt awaryjne i lepiej trenować na czymś bezszczotkowym.

I w tym momencie część z was przypomina sobie mój wpis i związaną z nim niecodzienną historię. Ktoś nawet nazwał tę historię epicką...

Po tamtym zdarzeniu (spowodowanym w pewnym stopniu z jednym kumplem, który usilnie próbował na mnie wywrzeć nieodpowiedzialne działania; "no pokaż co on potrafi, a nie latasz koło siebie - przypomnę, że on wiedział, że "szybkim" quadem latam pierwszy raz...

Wtedy... Nabrałem pokory i kolejne latanie kolejnym bezszczotkowcem było w sumie wolne od wad. :)

No więc kiedy już byłem pewny, że topielca nie odnajdę, udało mi się kupić od jednego buszującego w tagu #budujedrona Mirka quadcoptera klasy 210.

Owy Mirek ponoć dostaje takie maszynki do testowania i zrobienia recenzji dla jakiegoś chińskiego cumpla. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Po czym je sprzedaje. Tak - jestem jednym z jego szczęśliwych klientów. No w sumie w tym momencie nieszczęśliwym, ale pozytywnie nastawionym na kolejny dzień.

Ciasne to strasznie, ale ładne. Po przekonfigurowaniu bebechów udało mi się wcisnąć pełnowymiarowy odbiornik Flysky.

Poświęciłem także sporo czasu na projekt wizualny, który odzwierciedlał mój stan umysłu podczas zabawy/nauki pilotażu bez wspomagaczy.

Nie miałem czasu, więc na ponad rok odwiesiłem latadło na ścianę.

Dwa tygodnie temu stwierdziłem, że zajmę się nieoczekiwanym samowolnym wznoszeniem i po kilku dniach walki a trzech różnych pecetach udało mi się powrócić z przestarzałego już BetaFlight (wersja z 2016 roku, nie pamiętam , która dokładnie) na LibrePilot, poustawiać patametry pod początkującą osobę i kontynuować to, co ucięło mi się podczas wodowania poprzedniego akrobatyczno-wyścigowego bezsilnikowca.

Od niedawna ćwiczę między innymi na terenie Politechniki Wrocławskiej, przy ulicy Wybrzeże Wyspiańskiego. I każde latanie jest dla mnie bardzo szczęśliwym czasem.

Dzisiaj zdzwoniłem się z kumplem. Powiedział, żebym poczekał, że podjedzie i pojedziemy razem.

Trzy akumulatory... Dałem kumplowi pilotować na samym początku. Nigdy wcześniej nie latał.

Przed padnięciem pierwszego akumulatora quad #!$%@?ął o płytki chodnikowe, sporo trawy, drzew, a kumpel zrobił nim konkretne gwiazdy na chodniku... Cóż.

No dobra, uszkodzona jedna plastikowa osłona silnika i ESC, ale tylko pęknięta, za to nie wszystkie silniki pracują poprawnie.

Powrót do chaty, bo po co na miejscu wymieniać połamane śmigła, jak trzeba sprawdzić choćby stan modułów ESC i ogólnie zrobić przegląd.

Okazało się, że jedno ESC miało trochę śniedzi na sobie, pewnie po wczorajszym lataniu i wielu lądowaniach w mokrej gdzieniegdzie trawie.

Przeglądnąłem i przeczyściłem szczotką wszystkie silniki i ESC, dokręciłem poluzowne śruby , wymieniłem popękane i powyginane śmigła na nowe, naładowałem do pełna wszystkie trzy akumulatory.

Kumplowi włączyłem w międzyczasie na tv jeden z filmów Kuby Klawitera - TechWeek.

Jedziemy, parkujemy auto, idziemy... Wręczam kumplowi aparaturę, ustawiam quada, podłączam wtyczkę i... I mówię; po poprzednim bardzo drastycznym lądowaniu na betonie miałeś teraz latać na ostatniej baterii, ale dobra, to leć. W tym momencie wołam osoby śledzące tag #starywedrowiecopowiada.

Zaczyanam się zastanawiać, czy wszystko ze mną jest okej.

W związku z tym wjeżdża tag #psychologia, a po nim pytanie; czy dawanie komuś czegoś, co jest dla mnie w chooj warte (nie tylko fizycznie, bo samo wykonanie oklejenia, wygląd jest niepowtarzalny i nawet taka sama nowa maszyna nie będzie dla mnie tym samym, będzie co najwyżej mniej lub bardziej udanym klonem) jest warte tych nerwów?

Chciałem zrobić kumplowi przyjemność... Wiem, że w razie nieodzyskania quada czy jego zniszczenia choćby przez deszcz/śnieg on mi odkupi takiego czy podobnego (lub części potrzebne do odbudowy), ale póki co nie mam czym trenować, uczyć się... Heh.

Z Chin, to kolejne 30+ dni w plecy, a miałem w planach w marcu śmigać z gracją na FPV.

Zamieszczam fotę sprzed dwóch dni, zrobioną po dość agresywnych próbach.

W komentarzach Inne foty powodu mojej obecnej wewnętrznej rozpaczy oraz miejsca spoczynku samobójcy.

#zalesie #drony #quadrocopter #pechalboglupota #pomagajzwykopem
StaryWedrowiec - TL;DR: Mój quadcopter klasy 210 leży na dachu budynku Politechniki W...

źródło: comment_uf0ZTDa032yLHWLDpLDp6JlFJyMtWS8D.jpg

Pobierz
  • 22
  • Odpowiedz