Wpis z mikrobloga

…czyli dlaczego kontynuacja serialu Stranger Things, netfliksowego objawienia zeszłorocznych wakacji, jest do bani.

Głównie dlatego, że nie powinna była w ogóle powstać. Pierwszy sezon zafundował nam przecudną, sentymentalną wyprawę w lata 80. Materiału było jak znalazł akurat na dziesięcioodcinkowy (mini)serial.

Po co kręcić ciąg dalszy? Wiadomo, dla pieniędzy, ale skoro już, trzeba było zdecydować się na format antologii w rodzaju American Horror Story. Drugi sezon mógł przecież opowiadać zupełnie nową historię w tym samym stylu. Może teraz coś o UFO? Albo o demonie żyjącym w kanałach i żerującym na lękach małoletnich?

Rzekomo bracia Duffer chcieli nakręcić remake Tego Stephena Kinga, ale producenci wybrali Andy’ego Muschiettiego. Gdyby druga część ich serialu stanęła chytrze w szranki z nową ekranizacją i ją przerosła – co nie byłoby trudne – nikomu nie chciałoby się nawet zarzucać duetowi mściwego półplagiatu.

Umieszczenie akcji w latach 80. stanowiłoby oczywiście warunek sine qua non, chociaż geografia mogłaby z pożytkiem dla serialu ulec zmianie. Zamiast szykującego się do nadejścia zimy miasteczka w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych – na przykład głęboka prowincja amerykańskiego Południa. Albo któraś z metropolii na Wschodnim Wybrzeżu. Albo słoneczna Kalifornia. Albo mroczne lasy Oregonu. Mulder i Scully jeździli sobie w różne miejsca, to i Duffertowi bohaterowie też by mogli.

Aktorzy zaś nie musieliby się wcale zmieniać. Wystarczyłoby, że wcieliliby się w nowe role. Winona Ryder jako wścibska dziennikarka? David Harbour jako psychopatyczny zabójca? Finn Wolfhard jako wredny łobuz? Ależ proszę.

Niestety, bracia Duffer poszli po linii najmniejszego oporu i po prostu odgrzali kotleta. Tym razem odtwórczość zadziałała na szkodę Stranger Things. Akcja rozkręca się wolniej. W trzecim odcinku coś wreszcie ruszyło. Środkowa część drugiego sezonu jest niezła, przyznaję, ale pod koniec ST2 znów siada, dusząc się pod ciężarem zbędnych wątków.

Teraz konkrety i spojlery.

Niepotrzebnie wróciła El. Już w finale poprzedniego sezonu wiadomo było, że firestarterka, przepraszam, telekinetyczka nie zginęła naprawdę, tylko przepadła na potrzeby cliffhangera. W drugim sezonie wraca jednak o wiele za szybko i potem nie wiadomo, co z nią zrobić.

Zarazem pojawia się na scenie zastępstwo, czyli rudowłosa Max, która miała zadatki na ciekawą postać, gdyby, po pierwsze, nie zrobiono z niej od razu obiektu westchnień Dustina i Lucasa, po drugie, gdyby scenarzyści powiązali z jej osobą konkretny wątek zamiast robić z dziewczyny piąte koło u wozu, i po trzecie, gdyby, no właśnie, gdyby Max nie była zastępstwem niby nieobecnej El, w gruncie rzeczy przez cały czas obecnej. Sytuację dociąża przerysowany starszy brat Billy, który też nie ma się gdzie podziać w fabule i dopiero w finałowym odcinku zostaje „odhaczony”.

Największy błąd scenarzystów stanowi natomiast „Brygada Kali” debiutująca w samej czołówce pierwszego odcinka, a potem pojawiająca się nagle na cały siódmy odcinek… by przepaść na resztę sezonu. Wróci w trzecim? Niechybnie.

Ale ja już oglądać nie będę. Nie interesuje mnie nawet, jaką udrękę wymyślą następnym razem dla biednego Willa.

#strangerthings
eagleworm - …czyli dlaczego kontynuacja serialu Stranger Things, netfliksowego objawi...

źródło: comment_c13TmqKr3Ksr9rMR3si4L3416YPYYt8w.jpg

Pobierz
  • 46
  • Odpowiedz
@eagleworm zgadzam sie co do Kali, ale generalnie spoko sezon, ja bawiłem sie dobrze poza 7 odcinkiem. Bylo chyba zabawniej niz w pierwszej serii. Brat Max irytujący, szkoda ze odpadł Bob, Max jest fajna i widzę tam potencjał. Piękne zakonczenie sezonu, przemiana Steve super. Masz racje ze ciekawy byłby pomysł o zostawieniu klimatu seeialu ale przeniesieniu go w inne miejsce i w inna historię natomiast jesli by uzyto tych samuch aktorów to
  • Odpowiedz
@eagleworm: mam podobne odczucia. Sezon ten jest nakręcony mocno „na siłę”, wątek Eleven jest po prostu nudny i płaski. Z nowych postaci broni się i lśni jedynie Bob. Grupa Kali i Max jest szablonowa do bólu. Chłopaki grają ciągle świetnie, Steve rozwinął się i stał się jedną z ciekawszych postaci na małym ekranie w tym roku. Myślę, że kolejny sezon obejrzę, ale oczekiwania będę mieć niskie.
  • Odpowiedz
@eagleworm: Zgadzam się. Poziomem nie dorasta pierwszemu sezonowi do pięt i rzeczywiście kontynuacja ta nie powinna powstać, a powstała tylko po to żeby zaorać jeszcze trochę hajsu na nostalgii i popularności "jedynki".
Określenie "odgrzewany kotlet" pasuje wręcz idealnie do moich wrażeń po obejrzeniu całego sezonu. Najbardziej mnie wkurzyło wprowadzenie masy wątków i postaci, które okazują się zupełnie bez znaczenia dla rozwoju tej historii. Najbardziej nie mogę odżałować Sama Gamgee, wrzucili go
  • Odpowiedz
@eagleworm tak, sezon mega słaby. Aktorzy też grali jakby gorzej. Mnie większość po prostu #!$%@?, łatwiej mi wymienić kto tego nie robił bo lista jest krótsza, w zasadzie składa się może z 3 postaci. Skok na kasę, a z klimatu moim zdaniem niewiele zostało, rozwodnił się. Wiele niepotrzebnych, głupich wątków. Główny wątek też do dupy.

Tak jak sepleniący dzieciak był w 1 sezonie spoko tak w tym wyrósł na miano największego debila
  • Odpowiedz
@eagleworm moim zdaniem drugi sezon to bardzo fajna kontynuacja i co więcej widzę w tym uniwersum duży potencjał. Osobiście te dwa sezony przywodzą mi na myśl dwie pierwsze części Obcego (sami twórcy serialu mówili że inspirowali się Alienem). Pierwszy sezon to pierwsza część, jeden potwór, akcja rozgrywa się na mniejszą skalę, mniej bohaterów, więcej tajemnicy. Drugi sezon natomiast jak druga część, więcej, lepiej, większy rozmach. Już sam wątek z demopsami, tunele, akcja
  • Odpowiedz
Drugi sezon mógł przecież opowiadać zupełnie nową historię w tym samym stylu.


@eagleworm: Nie mógł, nienawidzę jak kolejny sezon serialu jest o czymś innym. BEZ SENSU. Wszystkie takie zabiegi były #!$%@?. Patrz np. True Detective, Fargo. #!$%@? odcinanie kuponów. Chcesz robić inną historię? Zrób #!$%@? inny serial!
  • Odpowiedz