Wpis z mikrobloga

Pewnie każdy z Was ma taki #sklep, do którego chodzi tylko i wyłącznie w ostateczności np kiedy wszystkie alternatywy się już wyczerpały (pomińmy internet) a coś potrzebne na szybko. Jednym z takich moich typów jest sklep z łożyskami, wężami itp. Są w moim mieście dwa i zawsze najpierw chodzę do tego drugiego. Jest tam miła obsługa, cena zazwyczaj na półce a jak nie to z komputera i nigdy nie ma problemu z wzięciem faktury.
Historia z tym do którego chodzę tylko jak czegoś nie ma w pierwszym (w sumie rzadko się zdarza ale wtedy jest #adrenalina) jest taka:
Potrzebowałem simmering (takie uszczelnienie dla tych co nie są into mechanika). Wlazłem do sklepu na półkach towar bez cen. Pokazuję i pytam czy dostanę coś takiego. Pracownik zniknął na chwilę na magazynie, po czym przyniósł to co chciałem. No to pytam "szefa" za ladą to ile będzie za to, a on popatrzył na ten simmering, potem na mnie i mówi:
"A DEJ Z PIŃĆ ZŁOTY"
Niby nic ale ja akurat takich sytuacji nie lubię, ceny z kapelusza to moim zdaniem nie jest zagranie fair wobec klienta.
To na tyle takie tam #truestory #zakupy